Psychologia

Natykają się oczy #nie boję się powiedzieć, wyrywają „uderzenie w brzuch, wejście, 14 lat, trzymam się za głowę, strach…” ciemne okulary, policja…”. Nie widzę. Imiona, awatary znajomych, a nie kobiety. Zmuszam się do czytania. Gniew. Ból. Rozczarowanie. Wstyd.

W mojej głowie system kilkudziesięciu klientów na przestrzeni wielu lat. Pamięć jest jak pijana latarnia, wyrywająca zduszone głosy z dwóch brzegów piekieł: tych, którzy zostali poddani przemocy i tych, którzy to zrobili.

Facebook (organizacja ekstremistyczna zakazana w Rosji) – konfesjonał? Gabinet psychoterapeuty? Przedział samochodowy? Carl Jung oddałby lewą rękę za możliwość pracy z FB – idealnym poligonem doświadczalnym do eksploracji zbiorowej nieświadomości. Fale masowej świadomości, niczym tsunami, w ciągu sekundy pokrywają gigantyczne terytoria, zderzają się ze sobą, odbijają się i nasilają, zalewając psychikę milionów.

Flash mob #Nie boję się powiedzieć, że dotknął tysiące ludzi:

kobiety będące ofiarami przemocy seksualnej;

mężczyźni, którzy złapali wirusa winy;

osoby obojga płci, które odczuwały wulgarność i hipokryzję gestu społecznego;

przestraszonych, a zatem agresywnych gwałcicieli (prawdziwych i utajonych).

Pojawiają się tłumacze i szydercy: „burdel”, „są winni, sprowokowali”, wściekłe gospodynie domowe — „co to za striptiz? – idź do psychoterapeutów, dzieci cię czytają”; psychoterapeuci — «przyjdź do mnie, pomogę wszystkim» itd. I po raz pierwszy (w mojej pamięci) historia online tak aktywnie wypełzła z komputerów i gadżetów. Dyskutuj w domu, na ulicy, w kawiarniach i parkach.

Zjawisko masowe, zaczynając czysto i szczerze, degeneruje się, pochłania hipokryzję, strach i agresję społeczeństwa.

Śnieżka czystego śniegu, spuszczana z góry w dół, stopniowo nabiera nowych warstw. Najpierw czyste, a potem błoto zmieszane z kijami i niedopałkami papierosów, spływające w dół, zmiatające wszystko na swojej drodze. Tak więc zjawisko masowe, zaczynając czysto i szczerze, degeneruje się, pochłania hipokryzję, strach i agresję społeczeństwa.

Postaram się unikać ocen. Akcja wybuchła łatwo, jak pożar lasu w czasie suszy, co oznacza, że ​​nie ma znaczenia, kto wyrzucił zaległy niedopałek. Stałoby się to prędzej czy później. Bolało i pękało.

Znajoma powiedziała mi, że kiedyś została pobita przez ochroniarza w nocnym klubie bez powodu, a młoda śledcza bezradnie wzruszyła ramionami: „Kamery są przepisane, nie ma świadków, nic nie mogę zrobić…” Zapytała, co by było się stanie, jeśli zostanie zabita. Facet podniósł ręce. Kiedy instytucje społeczne nie są w stanie ochronić słabych, kiedy rząd proponuje „trzymać się”, pozostaje tylko wylać ból i urazę na Facebooka (organizację ekstremistyczną zakazaną w Rosji).

I dlaczego wszyscy myśleli, że chodzi o seks? Bez względu na to, jaki jest twardy, z kajdankami, batami i siniakami, zawsze jest to proces dobrowolny. Tyle, że w naszym języku te same słowa oznaczają zarówno współżycie, jak i upokorzenie. To, o czym Facebook (organizacja ekstremistyczna zakazana w Rosji) huczy od gwałtów, pobić, przymusu, nie ma nic wspólnego z tym słowem… To jest druga strona obłudnego społeczeństwa. Błyszczący prawosławni-patriotyczni i świętoszkowaci z zewnątrz, od wewnątrz – z gwałcącymi policjantami, dziesięcioleciami represji, informatorami i strażnikami.

W naszym języku zarówno współżycie, jak i upokorzenie są oznaczane tymi samymi słowami.

W stadzie zwierząt przymus seksu tworzy hierarchię. Silny mężczyzna osłania najsłabszych krewnych, niezależnie od płci, aby wzmocnić swoją władzę.

Tak, przemoc była zawsze. Prawdopodobnie i zawsze będzie, tkwi w ludzkiej naturze. Nie ma znaczenia, czy jesteś mężczyzną czy kobietą. Gwałcą wszystkich. Moralnie i fizycznie. Ale tylko w naszym kraju jest to „jakby” normalne. To normalne, że „karze”, „oniża”, „poniża”. A nawet flash mob przeciwko przemocy rodzi nową przemoc. Teraz to moralne.

Na pierwszy rzut oka nagłe pojawienie się wypartych bolesnych wspomnień powinno być psychoterapeutyczne. Pozwala wytrząsnąć słoik pająków, uwolnić się, oczyścić. Ale tylko na pierwszy rzut oka.

Zadawałem pytania znajomym dziewczynom, które publikowały w sieci wyznania — mówią, że nie stało się to łatwiejsze. Nawzajem. Rodzice nie akceptują, znajomi pozwalają na niejednoznaczne żarty, młodzi milczą. Najważniejszą rzeczą, którą zauważyli moi rozmówcy, było to, że każdy z nich został zalany powodzią objawień w osobistych wiadomościach. Wiele kobiet chce się dzielić, ale nie znajduje siły lub się boi. Może trochę się poprawią. To, co widzimy w Internecie, to tylko wierzchołek góry lodowej.

Akcja masowa tworzy iluzję bezpieczeństwa, coś w rodzaju „na świecie i śmierć jest czerwona”. Tak naprawdę dla każdego użytkownika publiczne wyznania stają się własnością konkretnych pracodawców, współpracowników, małżonków, dzieci… Flashmob się skończy. Wojna będzie trwała.

Sieć społecznościowa próbowała podnieść duchową funkcję społeczeństwa leżącą w prochu i wyrzucaną jako niepotrzebną. Ani państwo, ani instytucje społeczne, ani nie daj Boże, Kościół nie nosi tego od dawna. Próba nie powiodła się. Waga nie została pobrana.

Dodaj komentarz