Trudne dzieci: zaopatrz się w siłę i spokój

Dzieci, które wykazują agresję, mają odwagę i robią wszystko na przekór, nazywane są trudnymi. Są karani, edukowani lub zabierani do psychologów, ale często przyczyną jest nerwowy lub przygnębiony stan rodziców, mówi Whitney R. Cummings, ekspert od problemów z zachowaniem dzieci.

Dzieci, które nie kontrolują dobrze swojego zachowania, są skłonne do agresji i nie uznają autorytetu dorosłych, stwarzają wiele problemów rodzicom, nauczycielom i wszystkim wokół nich. Whitney Cummings specjalizuje się w modyfikacji zachowania, traumach z dzieciństwa i opiece zastępczej. Ta aktywność nauczyła ją spokojnego reagowania na działania innych ludzi (w tym dzieci) i nie zatracania samokontroli.

Ponadto zdała sobie sprawę, jak ważne jest dbanie o siebie, aby poradzić sobie z obowiązkami rodzicielskimi. Nasza niestabilność emocjonalna zawsze znajduje odzwierciedlenie w relacjach z dziećmi. Przede wszystkim dotyczy to nauczycieli i rodziców (rodzinnych i adoptowanych) „trudnych” dzieci, których wzmożona percepcja wymaga specjalnego podejścia. Według eksperta była o tym przekonana z własnego doświadczenia.

Do szczerej rozmowy potrzebujesz siły

Whitney R. Cummings, specjalista ds. zachowania dzieci, autor, Box in the Corner

Kilka tygodni temu spotkało mnie tak wiele nieszczęść, że zupełnie nie byłam w stanie poświęcić należytej uwagi mojej adoptowanej córce. Zawsze była bardziej bezbronna niż dwójka naszych własnych dzieci, ale robiliśmy wszystko, co możliwe, żeby nie czuła różnicy. Nie chcieliśmy, żeby wiedziała, że ​​potrzeba więcej siły, cierpliwości, empatii i emocjonalnej energii. W większości przypadków nam się to udało.

Nie podejrzewała, że ​​siedzimy do późna w nocy, rozmawiając o jej zachowaniu i zastanawiając się nad strategią naszych działań na jutro. Nie zauważyła, jak zamknęliśmy się w kuchni, żeby złapać oddech i się uspokoić. Naprawdę nie zdawała sobie sprawy, jak bolesna jest jej przeszła trauma w naszych sercach, zwłaszcza gdy widzimy, jak przeżywa ją ponownie w koszmarach i nagłych napadach złości. Nic nie wiedziała, tak jak chcieliśmy.

Ona jest naszym dzieckiem. I to wszystko, co musiała wiedzieć. Ale liczne kłopoty pozbawiły mnie optymizmu i wreszcie zdała sobie sprawę, jak trudno jest mi powierzyć rolę dobrej matki. Stało się dla niej jasne, że jest traktowana inaczej niż pozostałe dwoje dzieci. Przez trzy tygodnie miałam w sobie taką pustkę, że po prostu nie mogłam być cierpliwa, energiczna i wyrozumiała.

Jeśli wcześniej schylałem się, by spojrzeć jej w oczy i mówiłem czułym tonem, próbując dowiedzieć się, co się stało, teraz wychodziłem z krótkich zdań i prawie nic nie robiłem. Nie miałem jej nic do zaoferowania, a ona to zauważyła. Nie chodzi o to, że teraz rodzimym dzieciom poświęca się więcej uwagi. Żadnemu z nich nie mogłem nic dać. Nie miałam nawet siły odpowiedzieć na SMS-a czy telefon.

Jak, módl się, czy mogę rozmawiać od serca do serca o chłopcu, którego ona lubi, o szóstej rano, jeśli nie spałem więcej niż dziesięć godzin przez cały tydzień?

Moje własne dzieci nie były szczególnie zmartwione moją nagłą niezdolnością. Nie potrzebowali codziennej opieki. Rano chodziły do ​​szkoły same i nie martwiły się, że zamiast normalnego obiadu dostaną bryłki kurczaka i słodycze, że czas już spać, a na ich łóżkach leżał stos bielizny. Byli zdenerwowani, że cały dzień płakałem, ale nie byli na mnie źli. Na brak uwagi rodziców nie reagowali śmiałymi wybrykami.

Z adoptowaną córką wszystko wyglądało inaczej. Irytowały ją moje ciągłe łzy. Brak pełnego posiłku tego dnia z rzędu niepokoił ją. Była zła, że ​​rzeczy były porozrzucane po całym domu. Potrzebowała konsekwencji, równowagi, opieki, której nigdy nie mogłem zapewnić. Kiedyś byłam w stanie zaspokoić prawie wszystkie emocjonalne potrzeby dziewczyny.

Jeśli jesteśmy przytłoczeni trudnymi przeżyciami, nie jesteśmy w stanie odpowiednio opiekować się trudnym dzieckiem.

Jej zasób miłości został w 98% wypełniony moimi wysiłkami, a teraz prawie się wyczerpał. Nie mogłem się zmusić, żeby usiąść i szczerze z nią porozmawiać lub zabrać ją na lody. Nie chciałem jej przytulać i przytulać, nie chciałem czytać nocą książek. Rozumiałem, jak bardzo za tym tęskniła, ale nie mogłem się powstrzymać.

Innymi słowy, czuła się źle, ponieważ ja się źle czułem. Wiedziałem, że moje smutki nie będą trwać wiecznie i niedługo będę mógł się nią zająć jak dotychczas. Moje emocje (i zachowanie) stopniowo wracały do ​​normy, ale proces, który psychologowie nazywają „krzywą uczenia się”, wymaga wzajemnego uczestnictwa. Teoretycznie powinienem był się smucić, wiedząc, że nie będzie naciskać na moje punkty bólu, a ona powinna być cierpliwa, wiedząc, że jej nie zostawię. To jest bardzo trudne.

Gdybym uchwyciła się tej myśli i przyjęła ją jako niepodważalną prawdę, bardzo szybko straciłabym status matki zastępczej. Ważne jest, aby być zdrowym pod każdym względem, aby przedłożyć potrzeby dziecka ponad swoje pragnienia, ale jest to prawie niemożliwe, gdy nie możesz skoncentrować się na własnych potrzebach. Jednak interes własny nie jest egoizmem, ale życiową koniecznością.

Najpierw nasze potrzeby, potem potrzeby, pragnienia i zachcianki naszych dzieci. Jeśli znajdziemy się w emocjonalnym trybie przetrwania, wystarczy nam siły, by myśleć o sobie przez cały dzień. Musimy to przyznać i pomyśleć o własnych problemach: tylko w ten sposób możemy zrobić kolejny krok.

Oczywiście moja sytuacja bardzo się różni od tego, z czym borykają się większość niestabilnych emocjonalnie rodziców. Ale zasady są takie same. Jeśli jesteśmy przytłoczeni ładunkiem trudnych doświadczeń, jeśli nieprzetworzone psychologiczne klemy zajmują wszystkie myśli i nie pozwalają zapanować nad emocjami, nie jesteśmy w stanie normalnie zaopiekować się trudnym dzieckiem. Jego niezdrowe zachowanie wymaga zdrowej reakcji z naszej strony.

Dodaj komentarz