Dacza Leonid Parfenow: zdjęcie

Dlaczego żona prezentera telewizyjnego Eleny Chekalova woli hodować własne kurczaki i króliki, a nie kupować mięsa w sklepach? Dzień Kobiet odwiedził daczy prezenterki telewizyjnej we wsi Pierwomajski pod Moskwą.

5 czerwca 2014 r.

„Mieszkamy w tym domu od 13 lat”, mówi Elena Chekalova, żona Parfenowa. – Budowano go i urządzano stopniowo. I tu nie ma drogich rzeczy. Część mebli została zakupiona za niewielkie pieniądze w centrum handlowym. Następnie usunęli standardowe drzwi z zakupionych szafek i wstawili te, które znaleziono we wsiach. Fotele i sofy były osłonięte pokrowcami z wzorami, malowano nawet żarówki. Wszystko przywodziło na myśl własną ręką. Nie lubię bogatych domów, gdzie zgodnie z katalogiem wszystko jest monotonne. Nie ma w nich indywidualności. I tu każdy szczegół wnętrza to cała historia. Na przykład w gabinecie Lenina główną ozdobą jest tarcza, którą przywiózł z Etiopii, kiedy kręcił film „Żywy Puszkin”. To była ciężka sesja. Mąż został wzięty do niewoli przez bandytów. Ich grupa została obrabowana, a potem nawet chcieli strzelać. Jakoś udało im się przekonać intruzów, by je wypuścili.

A za każdą rzeczą w naszym domu kryje się jakaś fabuła. Mamy obrazy o treści religijnej, namalowane przez chłopów 200-300 lat temu. To jest obraz apokryficzny. Jest wiele starych mebli, które Michaił Surow, przyjaciel Leni, wywiózł ze wsi. Jak to wyjąłeś? Zmieniłem to. Ludzie chcieli postawić w domu jakąś okropną ścianę, a cudowna szafa, w której ich przodkowie trzymali rzeczy, została wyrzucona na śmietnik. I to było typowe dla wszystkich obywateli radzieckich. Moja babcia, która przed rewolucją urodziła się w szlacheckiej rodzinie, miała piękne meble. Kiedy była dzieckiem, mama i tata zabrali ją na targ i kupili koszmarną ścianę. Nie miałem prawa głosu, nie mogłem wtedy protestować. Dlatego teraz dla mnie i mojego męża każda taka rzecz jest reliktem. To właśnie te antyki tworzą w naszym domu komfort, światło, energię. “

W domu stworzyliśmy idealną atmosferę do wypoczynku od zgiełku miasta.

Po raz pierwszy zetknąłem się z rolnictwem na własne potrzeby na Sycylii, w posiadłości miejscowego barona. Jego rodzina od wielu lat jest głównym producentem wina i oliwy z oliwek na wyspie. Mają wszystko: chleb, ser, masło, owoce, mięso. A żywność, którą jedzą, jest przez nich uprawiana, a nie kupowana. 80 pracowników pracuje na setkach hektarów ziemi. I, co najbardziej zaskakujące, przy obiedzie wszyscy siedzą przy jednym stole z baronem. Żyją jak jedna wielka rodzina. Dlatego też, gdy zdecydowaliśmy się również na uprawę warzyw i zwierząt oraz zaprosiliśmy asystenta, zrobiliśmy wszystko, aby czuł się tu jak w domu. W końcu brak czasu stał się dla nas głównym problemem w organizowaniu produkcji na własne potrzeby. I po prostu nie możesz się obejść bez pomocy doświadczonej osoby.

W tej chwili mamy 30 królików, pół tuzina kur, perliczki. Były indyki, ale jedliśmy je wszystkie bezpiecznie. Któregoś dnia wybierzemy się na nowe. Kupujemy je zwykle w czerwcu i karmimy do końca listopada. Dorastają do 18 kilogramów. W tym roku próbowaliśmy hodować brojlery, ale nic z tego nie wyszło. Ostatnio złapał ich deszcz i połowa zginęła. Okazało się, że nie tolerują wilgoci. Postanowiliśmy ich już nie zaczynać, zwłaszcza że są to ptaki hodowane sztucznie. Nie mamy dużych zwierząt, bydła. Uważam, że musimy do tego dojść. Jak dotąd mamy dość tych, które są teraz. Królik ma po prostu niesamowite mięso – dietetyczne i smaczne. Mleka praktycznie nie pijemy. Teraz nauka ustaliła już, że z biegiem lat należy go spożywać jak najmniej, jest przydatny tylko dla dzieci. Ale Lenya bardzo lubi domowy jogurt, więc kupuję mleko i sama robię jogurt.

Chociaż staram się jak najmniej chodzić do sklepów. Założyliśmy farmę, żeby znowu nic nie kupować. Szkoda, że ​​nie każdy może sobie na to pozwolić. To jest luksus. Wszystkie te zmodyfikowane produkty z etykietami i kodami kreskowymi zabijają ludzi. Otyłość stała się tylko pewnego rodzaju epidemią. Jaki jest tego powód? Z tym, że ludzie nie jedzą prawidłowo, żyją źle. A potem płacą szalone pieniądze za diety. Dręczą siebie, swoje ciało. W tym samym czasie wszyscy tyją i tyją. A jeśli tylko pomyśleli: dlaczego nasi przodkowie nie przeszli na żadne diety, a jednocześnie byli absolutnie normalni w budowie? Ponieważ jedli żywność w całości, nieprzetworzoną, nierafinowaną. Jeśli sam coś wyhodowałeś, nie możesz już liczyć białek, węglowodanów i tłuszczów. Rzeczywiście, żywność ekologiczna zawiera błonnik, węglowodany złożone – czego tak bardzo potrzebuje nasz organizm. Leni jest ciągle pytana: „Jak to jest, twoja żona tak dużo gotuje, a ty jesteś taki chudy?” Dzieje się tak, ponieważ spożywa normalne jedzenie. Zobacz, jak świetnie wygląda po pięćdziesiątce. A to w dużej mierze dzięki temu, że posiadamy własne produkty.

Kiedy nie miałam działki, uprawiałam zieleń na parapecie w moim mieszkaniu. Rodzice Lenina zrobili to samo. Przez większość roku mieszkali we wsi, ale kiedy przenieśli się na zimę do Czerepowiec, na parapecie pojawiły się doniczki z pietruszką i koperkiem.

Ale teraz mam prawie wszystko na łóżkach: pomidory, rzodkiewki, topinambur, marchewki. Nie wiadomo, jakie pestycydy mogą znajdować się w warzywach handlowych. Na miejscu zrobiliśmy nawet dół kompostowy. Odchody, trawa, liście – wszystko tam trafia. Dobrze się zamyka, nie ma zapachu. Ale są organiczne, nieszkodliwe nawozy.

Jednocześnie nigdy wcześniej nie robiłem czegoś takiego. Ale całe moje życie opierało się na doświadczeniu moich rodziców. Odepchnął się, próbował być dalej od niego. Nie chciałem być tą samą osobą z miasta. Mój tata był dziennikarzem, mama językoznawcą. To ludzie, którzy całkowicie poświęcili się pracy intelektualnej. Byli absolutnie obojętni na codzienność. Mogli kupić pierogi, kiełbaski. Nie ma znaczenia, co jest. Najważniejsze jest teatr, książki. Nie podobało mi się to strasznie. Nigdy nie mieliśmy wygodnego domu. Dlatego teraz staram się zrobić wszystko, aby stworzyć to ciepło.

W piekarniku jest nawet wędzarnia.

Od dawna chciałem mieć kuchnię, w której mógłbym gotować na ogniu. Myślę, że będzie to smaczniejsze i bardziej przyjazne środowisku. Kiedy przyjechaliśmy do wsi rodziców Lenina, zawsze wydawało mi się, że wszystko, co gotuje się w rosyjskim piecu, jest dziesięć razy smaczniejsze. A potem pojechałem do Maroka. Bardzo podobał mi się lokalny styl: chaty, kafelki. Dlatego chciałem taką kuchnię. To prawda, że ​​początkowo zrobiliśmy zły komin. I wszystkie opary weszły do ​​domu. Potem przerobili to.

Szafy wykonaliśmy w stylu narodowym, a rzeczy trzymamy w odpowiednim

Sesja zdjęciowa:
Dmitrij Drozdov / „Antena”

Dla mnie koncepcja rodzinnego obiadu, kolacji jest bardzo ważna. Może dlatego mamy tak dobre relacje z naszymi dziećmi. To nie jest kult jedzenia. Po prostu, gdy wszyscy siedzą przy stole, pojawia się uczucie świętowania. A dzieci chcą przychodzić do takiego domu. Naprawdę są tym zainteresowani. Nie jest obowiązkiem, gdy dziecko ucieka z rodzicami na 5-minutową przekąskę, a potem od razu idzie do klubu. Córka jej przyjaciół zaprasza do domu, syn dziewczynek przedstawia nas. Chcą, żebyśmy widzieli, z kim się komunikują. Mój syn niedawno miał urodziny. On i jego przyjaciele świętowali to w restauracji. Goście pytali: „Dlaczego nie ma rodziców? Tak bardzo chcemy, żeby tu byli. ” W tym momencie nie byłem w Moskwie, ale przyszła Lenya. Przyjaciele byli zachwyceni. Zgadzam się, to nie jest taka powszechna sytuacja.

Spotkania domowe bardzo zbliżają rodzinę. Daje to możliwość relaksu i rozmowy. A dzieci mają poczucie bezpieczeństwa. To jest bardzo ważne. Dom to miejsce, do którego zawsze mogą przyjść.

Dodaj komentarz