Anne Veski: mój mąż jest w kuchni, a ja żyję jak w bajce

Mamy tę posiadłość od 1984 roku. Wtedy mój mąż Benno Belchikov i ja, który jest również moim producentem, kupiliśmy ziemię na obrzeżach Tallina. W tamtych czasach było zupełnie opuszczone miejsce – morze, las. A jeszcze wcześniej, na początku XII wieku, znajdowało się tutaj małe estońskie gospodarstwo rolne. W miejscu naszego domu znajdowało się pole, na którym przez dziesięciolecia toczono niepotrzebne kamienie. Kiedy oczyszczaliśmy teren, usunęliśmy z terenu 12 (!) wywrotek głazów. Trudno było sobie wyobrazić, jak poradzimy sobie z budową domu, w końcu jeździliśmy 10 miesięcy w roku. Pamiętam, że zebrałem się na odwagę i poszedłem do miejskiego komitetu wykonawczego. Poprosiłem o wymianę tej ziemi i dwupokojowego mieszkania na czteropokojowe. Odmówiono mi. I w tak surowej formie, że nawet się rozpłakałam. Byłem pewien, że władze nas wesprą: razem z ekipą Nemo przywieźliśmy do kraju dobre pieniądze. Ale tak nie było, zabroniono mi tej wymiany. Jednak teraz jestem wdzięczny losowi, że moja prośba nie została spełniona. W końcu żyjemy teraz jak w bajce: od naszego domu do brzegu morza 500 metrów wokół znajduje się park narodowy, nawet wodospad jest w pobliżu. Jednocześnie dojazd samochodem do centrum Tallina zajmuje tylko 7 minut. Czy to nie szczęście!

Dom trzeba było wybudować od podstaw. Nie wiedzieliśmy od czego zacząć i zwróciliśmy się o pomoc do znanego architekta. I zrobił dla nas taki projekt! Zaproponował wybudowanie trzypiętrowej rezydencji, w której znajdują się dwa ogrody zimowe, ogromna sala ze szklaną podłogą i wbudowane w nią gigantyczne akwarium. Przypuszczano, że wieczorami będziemy włączać światła i podziwiać ryby. Zdecydowanie odrzuciliśmy te fantastyczne pomysły. Chciałem zrobić dom, w którym można mieszkać, a nie afiszować się przed znajomymi. Nieco później problem planowania został rozwiązany sam. W tamtym czasie często występowaliśmy w Finlandii i po prostu zakochaliśmy się w jednej z narodowych cech Finów – ich praktyczności. I postanowiliśmy zbudować dom jak nasi fińscy przyjaciele. Brak marmurowych kolumn, wszystko jest bardzo funkcjonalne i solidne, przy maksymalnym wykorzystaniu naturalnych materiałów. Rezultatem jest przytulny fiński dom w centrum Estonii. Został zbudowany w półtora roku.

Do kominka używamy drewna opałowego. Ogień jest przyjemny dla oka i zapewnia komfort. W dniu Jaana (święto Iwana Kupały – ok. „Antena”) rozpalamy też ogromny ogień z tych szczap. Uwielbiamy spotykać się przy ognisku z przyjaciółmi, śpiewać do gitary i smażyć ziemniaki na patykach „w polu”. Atmosfera jest bardziej uduchowiona niż w jakiejkolwiek restauracji. Beno sam łupie drewno opałowe. A ponieważ nie używamy ich tak często, to stos drewna starcza na długi czas.

Dodaj komentarz