Dlaczego nigdy nie należy pomagać dzieciom w kupnie domu

Czy powinniśmy dążyć do zapewnienia dzieciom mieszkania? Wydawałoby się to dziwne pytanie: oczywiście tak, jeśli taka możliwość istnieje. Ale z biegiem życia szanse się zmieniają, dlatego istnieją powody bardzo bolesnych sytuacji konfliktowych.

60-letnia Anna Siergiejewna, na podstawie problemu mieszkaniowego, nie tylko pomyliła się ze swoimi synami. Kobieta straciła sens życia.

„Mój mąż i ja otrzymaliśmy mieszkanie od jego firmy w dziesiątym roku naszego wspólnego życia” – dzieli się swoim problemem. – Małżonek pracował w pracy niebezpiecznej. Zrozumiałem, że narażam zdrowie, ale tam zapewnili mieszkanie. Kiedy otrzymaliśmy upragnione zamówienie na dwupokojowe mieszkanie, pomyśleliśmy, że oszalejemy z radości. W tym czasie nasz syn miał siedem lat i byliśmy już zmęczeni kręceniem się z dzieckiem w zdejmowanych kącikach. A Wania poszedł do szkoły, musiał zdecydować się na stałe miejsce zamieszkania. Gdybyśmy tylko wiedzieli, że przedmiot naszej radości stanie się kością niezgody w rodzinie…

Potem żyliśmy ciężko, jak wszyscy: najpierw pierestrojka, potem szalone lata dziewięćdziesiąte. Ale kiedy Wania skończyła 15 lat, mieliśmy kolejne dziecko. Nie planowaliśmy tego, to się stało, a ja nie odważyłam się przerwać ciąży. Urodziła się Romka, zdrowe, piękne i inteligentne dziecko. I bez względu na to, jak było nam ciężko, ani przez chwilę nie żałowałam swojej decyzji.

Synowie dorastali zupełnie różni od siebie zarówno zewnętrznie, jak i charakterem. Wania jest kapryśna, niespokojna, hiperkomunikacyjna, a Romka przeciwnie – cicha, skupiona – jednym słowem introwertyk. Starszy praktycznie nie zwracał uwagi na młodszego – była bardzo duża różnica wieku, nie był zainteresowany dzieckiem. Wania przeżył swoje życie: przyjaciele, dziewczyny, studia. Z tym ostatnim jednak nie było łatwo: nie błyszczał też w szkole, ale w instytucie, do którego wszedł z wielkim trudem, całkowicie się odprężył. Po drugim roku został wyrzucony i poszedł do wojska z jesiennym poborem. A kiedy wrócił, powiedział, że chce mieszkać oddzielnie od nas. Nie, mój mąż i ja wtedy mówiliśmy, proszę, synu, wynajmij mieszkanie i żyj tak, jak chcesz. Ale zdecydowaliśmy, że naszym obowiązkiem rodzicielskim jest zapewnienie naszym dzieciom mieszkania. Sprzedaliśmy dom we wsi i samochód, dodaliśmy zgromadzone oszczędności i kupiliśmy Wani dwupokojowe mieszkanie. Argumentowali, jak nam się wówczas wydawało, rozsądnie: starszy dostał mieszkanie, a młodszemu nasze mieszkanie. Sprywatyzowaliśmy go i natychmiast przepisaliśmy Romce.

Samodzielne życie Wania nie przyniosło korzyści: od czasu do czasu pracował, wciąż nie mógł znaleźć tego, co mu się podobało. Potem skontaktował się z kobietą o dziesięć lat starszą od niego, która wprowadziła się do niego z dwójką swoich dzieci. Mój mąż i ja nie przeszkadzaliśmy: mój syn ma własne życie, jest dorosłym facetem i musi sam podejmować wszystkie decyzje, a także być za nie odpowiedzialny. Ale liczba przeżytych lat nie mówi jeszcze o duchowej dojrzałości. Wania nadal nie miał stałej pracy, a jego partnerka zaczęła narzekać na niego, że nic nie zarabia i że nie ma czym karmić dzieci. On, zamiast decydować o stabilnym dochodzie, zaczął pić z żalu. Na początku krok po kroku, a potem poważnie. W tym momencie mój mąż i ja zaalarmowaliśmy, ale niestety przegraliśmy w walce z alkoholem – Vanka stała się typowym domowym pijakiem. Konkubina w końcu się z niego wyprowadziła, a po krótkim czasie wypił swoje mieszkanie piciem. Sprzedałem go po prostu pijany za grosz – i zostałem bezdomny.

Mój mąż i ja byliśmy w szoku: jak to jest, zainwestowaliśmy ostatnie pieniądze w jego mieszkanie, zadłużyliśmy się, a on tak łatwo je stracił? Ale nie mogliśmy pozwolić naszemu pechowemu synowi na bezdomność, zabraliśmy go do siebie. Romka, który był wówczas w szkole, odmówił mieszkania z nim w tym samym pokoju. Możesz go zrozumieć: starszy brat jest pijany, a potem przygnębiony, jaka przyjemność jest przy takiej osobie? Dlatego osiedliliśmy Vankę w naszym pokoju.

I to nie było życie, które się zaczęło, ale piekło. Starszy, pijany, zaczął gwałtownie okazywać niezadowolenie z życia i zrzucał winę na… mnie i mojego męża. Na przykład przeoczyli go, poświęcając całą swoją uwagę uwielbianemu „ostatniemu synowi”. Próbowaliśmy się z nim sprzeciwić i przekonywać, ale osoba z zamglonym umysłem nie słyszy żadnych argumentów. Wraz z bratem stali się w końcu całkowicie wrogami. Mąż, którego zdrowie zostało nadszarpnięte przez lata pracy w niebezpiecznej produkcji, zachorował na onkologię z powodu chronicznego stresu i wypalił się w ciągu zaledwie sześciu miesięcy. Najstarszy syn skomentował odejście ojca w duchu, że teraz pokój stał się bardziej wolny. Myślałem, że utopię się we łzach, ale co mogę uzyskać od niego, alkoholika? Przede mną jednak kolejny poważny test.

Romka skończył liceum, poszedł na studia i dostał miejsce w hostelu, choć nie miał do tego prawa, bo nie pochodzi z innego miasta. Cieszyłem się nawet z takiego zwrotu: oglądanie codziennych potyczek synów było nie do zniesienia. Jednak mój najmłodszy nagle przypomniał sobie, że mieszkanie legalnie należy do niego i zasugerował, aby mój najstarszy syn i ja go opuścić. Vanka, powiedział, miała osobne mieszkanie, ale dlaczego jestem gorszy? Tak więc, krewni, opuśćcie mój dom – i tyle. I miałam okazję usłyszeć to od naszego ukochanego najmłodszego syna, doskonałego ucznia, zwycięzcy szkolnych olimpiad oraz naszej nadziei i dumy z mężem!

Po tej „niespodziance” nie spałem przez kilka dni. Potem zadzwoniła i zapytała: ok, jesteś zły na Vankę, który profilował jego mieszkanie, ale gdzie mam się udać? To mój jedyny dom! Na co Romka powiedziała: „Na razie żyję, najważniejsze dla mnie jest eksmisja brata z mieszkania. I tak skorzystam z tego mieszkania tylko wtedy, gdy nikt w nim nie jest zarejestrowany. ” Cóż, wszystko jasne – to znaczy, kiedy umrę. I najwyraźniej im szybciej, tym lepiej. Jak mogłam o tym pomyśleć, kiedy mój mąż i ja kupiliśmy mieszkanie dla jednego syna i przepisaliśmy własne dla innego? Dlaczego to zrobiliśmy? Obecna sytuacja nie powstałaby, gdyby synowie początkowo wiedzieli, że sami muszą zadbać o swoje mieszkanie. A mój mąż, widzisz, teraz by żył. Ale dlaczego miałbym dalej żyć, nie wiem. “

Dodaj komentarz