Psychologia

Autor — Denis Czyży

W weekend wybrałem się na spacer z koleżanką. Zabrali ze sobą jej syna, aby podczas spaceru zabrał go na lekcję w sekcji lokalnego ośrodka wypoczynkowego. Mój syn ma 8 lat i mieszka z matką. Kiedy ktoś inny znajduje się w polu uwagi matki, syn zaczyna działać, zwracać na siebie uwagę.

Wylądowaliśmy w Domu Kultury na godzinę przed rozpoczęciem zajęć, po czym odbył się ciekawy dialog matki z synem. Jednocześnie matka cały czas pozostawała spokojna, chociaż czasami chciałam zastosować wobec dziecka nieodpowiednie środki wychowawcze:

Dziewczyna: „Czy pójdziesz z nami dalej na spacer, a potem znów cię tu przywieziemy? A może poczekasz, aż zajęcia się tutaj rozpoczną, a my pójdziemy na spacer bez Ciebie?

Dziecko (ze znużeniem): «Nie chcę wychodzić.»

Dziewczyna: „Dobra, potem pójdziemy na spacer z Denisem, a ty będziesz tu czekać na rozpoczęcie zajęć”.

Dziecko (kapryśnie): «Nie chcę być sam, nudzę się sam!»

Dziewczyna: «Więc chodźmy na spacer z nami.»

Dziecko (z początkiem gniewu): «Mówiłem ci, jestem zmęczony!»

Dziewczyna: „Zdecyduj, czego chcesz więcej: chodź z nami lub usiądź i zrelaksuj się tutaj. Chcemy iść na spacer, więc nie będziemy tu z tobą siedzieć.

Dziecko (ze złością): «Nigdzie cię nie pozwolę!»

Dziewczyna: „Dobra, poczekaj na rozpoczęcie zajęć tutaj, a my pójdziemy na spacer”.

Mimo nieustających emocjonalnych działań dziecka, opuściliśmy ośrodek wypoczynkowy i poszliśmy na spacer. Po 2 minutach, kiedy byliśmy po drugiej stronie placu, moja mama odebrała telefon od syna. Poprosił go o pieniądze na automaty do gier, aby miał coś do roboty podczas oczekiwania.

Dziewczyna: „Dobra, już wyprowadziliśmy się z pałacu, stoimy po drugiej stronie placu, przyjdź do nas, a dam ci pieniądze”.

Dziecko wybiegło z pałacu, rozejrzało się, odnalazło nas i zaczęło machać ręką, aby matka poszła do niego. W odpowiedzi dziewczyna zaczęła machać ręką, aby jej syn podszedł do niej. Do którego syn zaczął podskakiwać (podobno przedstawiając złość) i energicznie wzywać do siebie matkę. Trwało to około dziesięciu sekund, po czym dziewczyna odwróciła się od syna i powiedziała: „Chodźmy”. Odeszliśmy i po pół minucie zniknęliśmy za rogiem. Minutę później zadzwonił drugi telefon od jego syna:

Dziecko (kapryśnie): «Dlaczego nie przyszedłeś do mnie?»

Dziewczyna: „Ponieważ potrzebujesz pieniędzy na automaty. Mówiłem ci, jak możesz je ode mnie zdobyć: przyjdź do mnie i weź je. Nie chciałeś iść do mnie, to twój wybór, sam to zrobiłeś, żeby nie grać na automatach.”

To zakończyło dialog i doszedłem do wniosku, że muszę częściej ćwiczyć radzenie sobie z dziecięcymi manipulacjami. Póki co emocjonalnie podryguję przy takich dziecinnych „sztuczkach”.

Dodaj komentarz