Psychologia

Dlaczego niektórzy ludzie popełniają przestępstwa, podczas gdy inni stają się ich ofiarami? Jak psychoterapeuci współpracują z obydwoma? Ich główną zasadą jest skupienie uwagi na przyczynach przemocy i chęć jej zmniejszenia.

Psychologia: Jako psychiatra sądowy pracowałeś z wieloma ludźmi, którzy zrobili straszne rzeczy. Czy istnieje dla ciebie — i ogólnie dla psychoanalityka — jakaś granica moralna, po przekroczeniu której nie można już pracować z klientem?

Estela Welldon, lekarz sądowy i psychoanalityk: Zacznę od anegdotycznej historii z mojego życia rodzinnego. Wydaje mi się, że łatwiej będzie mi zrozumieć moją odpowiedź. Kilka lat temu po trzech dekadach pracy w Klinice Portman, która specjalizuje się w pomocy pacjentom aspołecznym, odszedłem z pracy w NHS.

I rozmawiałem wtedy z moją ośmioletnią wnuczką. Często mnie odwiedza, wie, że w moim gabinecie pełno jest książek o seksie i innych nie do końca dziecinnych rzeczach. A ona powiedziała: „Więc nie będziesz już sekslekarzem?” "Jak mnie nazwałeś?" – zapytałem ze zdziwieniem. Myślę, że usłyszała nutę oburzenia w moim głosie i poprawiła się: „Chciałam powiedzieć: czy nie będziesz już lekarzem, który leczy miłość?” I pomyślałem, że ten termin powinien zostać przyjęty… Rozumiesz, do czego zmierzam?

Szczerze mówiąc, nie za bardzo.

Do tego, że wiele zależy od punktu widzenia i doboru słów. No i oczywiście miłość. Urodziłeś się — a twoi rodzice, twoja rodzina, wszyscy wokół są z tego powodu niezwykle szczęśliwi. Nie ma za co, nie ma za co. Wszyscy się tobą opiekują, wszyscy cię kochają. A teraz wyobraź sobie, że moi pacjenci, ludzie, z którymi pracowałem, nigdy nie mieli czegoś takiego.

Przychodzą na ten świat często, nie znając swoich rodziców, nie rozumiejąc, kim są.

Nie ma dla nich miejsca w naszym społeczeństwie, są ignorowani, czują się pominięci. Ich uczucia są całkowicie przeciwne do tego, czego doświadczasz. Dosłownie czują się jak nikt. A co powinni zrobić, aby się utrzymać? Na początek, przynajmniej dla przyciągnięcia uwagi, oczywiście. A potem idą do społeczeństwa i robią wielki „boom!” — Przyciągnij jak najwięcej uwagi.

Brytyjski psychoanalityk Donald Winnicott sformułował kiedyś genialny pomysł: każde antyspołeczne działanie implikuje i opiera się na nadziei. I ten sam „bum!” — to jest właśnie czynność wykonywana w nadziei na przyciągnięcie uwagi, zmianę losu, stosunku do siebie.

Ale czy nie jest oczywiste, że ten „bum!” prowadzić do smutnych i tragicznych konsekwencji?

Dla kogo to oczywiste? Ale nie robisz tych rzeczy. Aby to zrozumieć, musisz umieć myśleć, racjonalnie rozumować, dostrzegać przyczyny i przewidywać skutki. A ci, o których mówimy, nie są zbyt „wyposażeni” do tego wszystkiego. Najczęściej nie potrafią myśleć w ten sposób. Ich działania podyktowane są niemal wyłącznie emocjami. Działają dla działania, dla samego „boomu!” — i ostatecznie kieruje nimi nadzieja.

I wydaje mi się, że moim głównym zadaniem jako psychoanalityka jest właśnie nauczenie ich myślenia. Zrozum, co spowodowało ich działania i jakie mogą być konsekwencje. Akt agresji zawsze poprzedza przeżyte upokorzenie i ból — doskonale pokazują to starożytne mity greckie.

Nie da się ocenić stopnia bólu i upokorzenia doświadczanego przez te osoby.

Nie chodzi tu o depresję, w którą każdy z nas może od czasu do czasu wpaść. To dosłownie emocjonalna czarna dziura. Nawiasem mówiąc, w pracy z takimi klientami trzeba być bardzo ostrożnym.

Ponieważ w takiej pracy analityk nieuchronnie ujawnia klientowi bezdenność tej czarnej dziury rozpaczy. I zdając sobie z tego sprawę, klient często myśli o samobójstwie: naprawdę bardzo trudno jest żyć z tą świadomością. I nieświadomie to podejrzewają. Wiesz, wielu moich klientów miało wybór między pójściem do więzienia a mnie na leczenie. I znaczna część z nich wybrała więzienie.

Nie do uwierzenia!

A jednak tak jest. Ponieważ nieświadomie bali się otworzyć oczy i zdać sobie sprawę z horroru swojej sytuacji. A to znacznie gorsze niż więzienie. Czym jest więzienie? To dla nich prawie normalne. Są dla nich jasne zasady, nikt nie wejdzie do duszy i nie pokaże, co się w niej dzieje. Więzienie jest po prostu… Tak, zgadza się. To zbyt proste — zarówno dla nich, jak i dla nas jako społeczeństwa. Wydaje mi się, że społeczeństwo również ponosi część odpowiedzialności za tych ludzi. Społeczeństwo jest zbyt leniwe.

Woli malować okropności zbrodni w gazetach, filmach i książkach, ogłaszać winami samych przestępców i wysyłać ich do więzienia. Tak, są oczywiście winni tego, co zrobili. Ale więzienie nie jest rozwiązaniem. W zasadzie nie da się go rozwiązać bez zrozumienia, dlaczego popełniane są przestępstwa i co poprzedza akty przemocy. Bo najczęściej poprzedza je upokorzenie.

Albo sytuacja, którą człowiek odbiera jako upokorzenie, nawet jeśli w oczach innych tak nie wygląda

Prowadziłem seminaria z policją, wykładałem sędziom. I cieszę się, że z dużym zainteresowaniem przyjęli moje słowa. Daje to nadzieję, że pewnego dnia przestaniemy masowo wydawać wyroki i nauczymy się, jak zapobiegać przemocy.

W książce «Matka. Madonna. Kurwa» piszesz, że kobiety mogą prowokować przemoc seksualną. Nie boisz się, że dasz dodatkowy argument tym, którzy przywykli do obwiniania kobiet o wszystko — „założyła za krótką spódniczkę”?

Och znajoma historia! Ta książka została opublikowana w języku angielskim ponad 25 lat temu. A pewna postępowa księgarnia feministyczna w Londynie kategorycznie odmówiła jej sprzedaży: dlatego, że oczerniam kobiety i pogarszam ich sytuację. Mam nadzieję, że w ciągu ostatnich 25 lat dla wielu stało się jasne, że w ogóle o tym nie pisałem.

Tak, kobieta może prowokować przemoc. Ale po pierwsze, przemoc z tego powodu nie przestaje być przestępstwem. A po drugie, to nie znaczy, że kobieta chce… Och, obawiam się, że nie da się tego w skrócie wytłumaczyć: o tym jest cała moja książka.

Postrzegam to zachowanie jako formę perwersji, która jest tak samo powszechna wśród kobiet, jak i mężczyzn.

Ale u mężczyzn manifestacja wrogości i wyładowanie niepokoju są związane z jednym konkretnym organem. A u kobiet odnoszą się do całego ciała jako całości. I bardzo często nastawiony na samozniszczenie.

To nie tylko skaleczenia na rękach. Są to zaburzenia odżywiania: na przykład bulimia czy anoreksja mogą być również uważane za nieświadome manipulacje własnym ciałem. A prowokowanie przemocy jest z tego samego rzędu. Kobieta nieświadomie rozlicza się z własnym ciałem — w tym przypadku z pomocą „pośredników”.

W 2017 roku w Rosji weszła w życie dekryminalizacja przemocy domowej. Czy uważasz, że to dobre rozwiązanie?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jeśli celem jest zmniejszenie poziomu przemocy w rodzinach, to nie wchodzi w grę. Ale pójście do więzienia za przemoc domową też nie wchodzi w grę. Oprócz próby „ukrycia” ofiar: wiecie, w Anglii w latach 1970. aktywnie tworzono specjalne schroniska dla kobiet, które padły ofiarą przemocy domowej. Okazało się jednak, że z jakiegoś powodu wiele ofiar nie chce się tam dostać. Albo nie czują się tam szczęśliwi. To sprowadza nas z powrotem do poprzedniego pytania.

Chodzi oczywiście o to, że wiele takich kobiet nieświadomie wybiera mężczyzn podatnych na przemoc. I nie ma sensu pytać, dlaczego tolerują przemoc, dopóki nie zacznie zagrażać ich życiu. Dlaczego nie spakują się i nie wyjdą przy pierwszym znaku? W ich podświadomości jest coś, co ich zatrzymuje, sprawia, że ​​„karzą” siebie w ten sposób.

Co społeczeństwo może zrobić, aby złagodzić ten problem?

A to sprowadza nas z powrotem do samego początku rozmowy. Najlepszą rzeczą, jaką może zrobić społeczeństwo, to zrozumieć. Zrozumieć, co dzieje się w duszach tych, którzy dopuszczają się przemocy i tych, którzy stają się jej ofiarami. Zrozumienie to jedyne ogólne rozwiązanie, jakie mogę zaoferować.

Musimy jak najgłębiej przyjrzeć się rodzinie i związkom oraz bardziej przyjrzeć się procesom, które w nich zachodzą

Dzisiaj ludzie dużo bardziej pasjonują się badaniem partnerstw biznesowych niż, na przykład, relacji między partnerami w małżeństwie. Doskonale nauczyliśmy się kalkulować, co nasz partner biznesowy może nam dać, czy powinien wierzyć w pewne kwestie, co nim kieruje w podejmowaniu decyzji. Ale mimo wszystko w stosunku do osoby, z którą dzielimy łóżko, nie zawsze rozumiemy. I nie staramy się zrozumieć, nie czytamy mądrych książek na ten temat.

Ponadto wiele ofiar przemocy, a także tych, którzy wybrali pracę ze mną w więzieniu, wykazało niesamowite postępy w przebiegu terapii. A to daje nadzieję, że można im pomóc.

Dodaj komentarz