Psychologia

Każdy wybór to porażka, porażka, załamanie innych możliwości. Nasze życie składa się z szeregu takich niepowodzeń. A potem umieramy. Co zatem jest najważniejsze? Dziennikarz Oliver Burkeman został poproszony o odpowiedź przez analityka Junga, Jamesa Hollisa.

Prawdę mówiąc, wstyd mi przyznać, że jedną z głównych książek dla mnie jest książka Jamesa Hollisa „O najważniejszej rzeczy”. Zakłada się, że zaawansowani czytelnicy doświadczają zmian pod wpływem bardziej subtelnych środków, powieści i wierszy, które nie deklarują ambicji zmiany życia od progu. Nie sądzę jednak, aby tytuł tej mądrej książki był traktowany jako prymitywne posunięcie charakterystyczne dla publikacji samopomocowych. Jest to raczej odświeżająca bezpośredniość wypowiedzi. „Życie jest pełne kłopotów” — pisze psychoanalityk James Hollis. Ogólnie rzecz biorąc, jest rzadkim pesymistą: liczne negatywne recenzje jego książek piszą ludzie, których rozwściecza jego odmowa energetycznego rozweselenia nas lub podania uniwersalnej recepty na szczęście.

Gdybym był nastolatkiem, a przynajmniej młodym, również bym się zirytował tym marudzeniem. Ale przeczytałem Hollisa we właściwym momencie, kilka lat temu, a jego teksty były zimnym prysznicem, otrzeźwiającym klapsem, alarmem – wybierz dla mnie jakąkolwiek metaforę. To było dokładnie to, czego bardzo potrzebowałem.

James Hollis, jako zwolennik Carla Junga, wierzy, że „ja” – ten głos w naszej głowie, który uważamy za siebie – jest właściwie tylko małą częścią całości. Oczywiście nasze „ja” ma wiele schematów, które jego zdaniem doprowadzą nas do szczęścia i poczucia bezpieczeństwa, co zwykle oznacza dużą pensję, uznanie społeczne, idealnego partnera i idealne dzieci. Ale w istocie „ja”, jak twierdzi Hollis, to po prostu „cienka płytka świadomości unosząca się na błyszczącym oceanie zwanym duszą”. Potężne siły nieświadomości mają własne plany dla każdego z nas. A naszym zadaniem jest dowiedzieć się, kim jesteśmy, a następnie usłuchać tego wezwania, a nie opierać się mu.

Nasze wyobrażenia o tym, czego chcemy od życia, nie są prawdopodobnie takie same, jak to, czego życie od nas chce.

To bardzo radykalne, a zarazem skromne rozumienie zadań psychologii. Oznacza to, że nasze wyobrażenia o tym, czego chcemy od życia, nie są prawdopodobnie takie same, jak to, czego życie od nas chce. A to oznacza również, że prowadząc sensowne życie, prawdopodobnie pogwałcimy wszystkie nasze plany, będziemy musieli opuścić strefę pewności siebie i komfortu i wkroczyć w obszar cierpienia i nieznanego. Pacjenci Jamesa Hollisa opowiadają, jak w końcu w połowie życia zdali sobie sprawę, że przez lata kierowali się zaleceniami i planami innych ludzi, społeczeństwa czy własnych rodziców, w wyniku czego ich życie z roku na rok stawało się coraz bardziej fałszywe. Istnieje pokusa, by współczuć im, dopóki nie uświadomisz sobie, że wszyscy tacy jesteśmy.

Hollis uważa, że ​​w przeszłości, przynajmniej pod tym względem, było łatwiej ludzkości, za Jungiem: mity, wierzenia i rytuały dawały ludziom bardziej bezpośredni dostęp do sfery życia psychicznego. Dziś staramy się ignorować ten głęboki poziom, ale stłumiony, w końcu wydostaje się gdzieś na powierzchnię w postaci depresji, bezsenności lub koszmarów. «Kiedy zgubiliśmy drogę, dusza protestuje».

Ale nie ma gwarancji, że w ogóle usłyszymy to wezwanie. Wielu po prostu podwaja wysiłki, aby znaleźć szczęście na starych, utartych ścieżkach. Dusza wzywa ich do spotkania z życiem – ale, jak pisze Hollis, to sformułowanie ma podwójne znaczenie dla praktykującego terapeuty: „wielu, z mojego doświadczenia, nie pojawia się na spotkanie”.

Na każdym ważnym skrzyżowaniu w życiu zadaj sobie pytanie: „Czy ten wybór sprawi, że będę większy czy mniejszy?”

Ok, więc jaka jest odpowiedź? Co jest naprawdę najważniejsze? Nie czekaj, aż Hollis powie. Raczej podpowiedź. Na każdym ważnym rozdrożu w życiu zachęca nas do zadawania sobie pytania: „Czy ten wybór czyni mnie większym czy mniejszym?” Jest coś niewytłumaczalnego w tym pytaniu, ale pomogło mi to przejść przez kilka życiowych dylematów. Zwykle zadajemy sobie pytanie: „Czy stanę się szczęśliwszy?” Ale szczerze mówiąc, niewiele osób ma dobry pomysł na to, co przyniesie szczęście nam lub naszym bliskim.

Ale jeśli zadajesz sobie pytanie, czy w wyniku swojego wyboru zmniejszysz się, czy zwiększysz, to odpowiedź jest zaskakująco często oczywista. Każdy wybór, zdaniem Hollisa, który uparcie odmawia bycia optymistą, staje się dla nas rodzajem śmierci. Tak więc zbliżając się do rozwidlenia, lepiej wybrać rodzaj umierania, który nas unosi, a nie ten, po którym utkniemy w miejscu.

Zresztą, kto powiedział, że „szczęście” jest pustym, niejasnym i raczej narcystycznym pojęciem — najlepszą miarą czyjegoś życia? Hollis przytacza podpis pod kreskówką, w której terapeuta zwraca się do klienta: „Słuchaj, nie ma mowy o odnalezieniu szczęścia. Ale mogę ci opowiedzieć fascynującą historię o twoich kłopotach.» Zgodziłbym się na tę opcję. Jeśli rezultatem jest życie, które ma więcej sensu, to nie jest to nawet kompromis.


1 J. Hollis „Co liczy się najbardziej: żyć bardziej rozważnym życiem” (Avery, 2009).

Źródło: The Guardian

Dodaj komentarz