Rozdzieliłem się po urodzeniu bliźniaków

„Moja para nie oparła się narodzinom moich bliźniaków…”

„W 2007 roku dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Pamiętam ten moment bardzo dobrze, to było gwałtowne. Kiedy robisz test ciążowy, który jest pozytywny, od razu myślisz o jednym: jesteś w ciąży z „dzieckiem”. Więc w głowie, idąc na pierwsze USG, spodziewałam się dziecka. Tyle że radiolog powiedział nam, tacie i mnie, że jest dwoje dzieci! A potem przyszedł szok. Kiedy odbyliśmy spotkanie jeden na jednego, powiedzieliśmy sobie, że jest super, ale jak to zrobimy? Zadaliśmy sobie mnóstwo pytań: zmiana samochodu, mieszkania, jak poradzimy sobie z dwójką maluchów… Wszystkie początkowe pomysły, kiedy wyobrażamy sobie, że będziemy mieli jedno dziecko, wpadły do ​​wody. Ciągle się martwiłem, musiałem kupić podwójny wózek, w pracy, co powiedzieli moi przełożeni… Od razu pomyślałem o praktycznej organizacji życia codziennego i przyjmowaniu dzieci.

Udana dostawa i powrót do domu

Oczywiście wraz z ojcem dość szybko zorientowaliśmy się, że nasze wspólne środowisko życia nie pasowało do przybycia bliźniaków.. Poza tym w czasie ciąży przydarzyło mi się coś silnego: bardzo się niepokoiłam, bo nie czułam ruchu jednego z maluchów. Wierzyłam w śmierć jednego z nich w macicy, to było straszne. Na szczęście, kiedy spodziewamy się bliźniąt, jesteśmy bardzo regularnie obserwowani, ultradźwięki są bardzo blisko siebie. To mnie ogromnie uspokoiło. Ojciec był bardzo obecny, zawsze mi towarzyszył. Potem urodziły się Inoa i Eglantine, urodziłam w 35 tygodniu i 5 dniu. Wszystko poszło bardzo dobrze. Tata był tam zaangażowany, nawet jeśli podczas spotkania na oddziale położniczym nie było prywatności. Wiele osób podczas porodu i po porodzie rodzi bliźnięta.

Kiedy wróciliśmy do domu, wszystko było gotowe na przyjęcie dzieci: łóżka, sypialnie, butelki, materiały i sprzęt. Ojciec mało pracował, był z nami przez pierwszy miesiąc. Bardzo mi pomógł, bardziej zarządzał logistyką, np. zakupami, wyżywieniem, był bardziej w organizacji, trochę w opiece nad maluchami. Jak ja robiłam karmienie mieszane, karmienie piersią i butelką, on podawał butelkę w nocy, wstawał, żebym mogła odpocząć.

Więcej libido

Dość szybko parze zaczął ciążyć duży problem, a był nim mój brak libido. W czasie ciąży przytyłam 37 kg. Nie rozpoznawałem już swojego ciała, zwłaszcza żołądka. Ślady mojego ciężarnego brzucha zachowywałam przez długi czas, co najmniej pół roku. Najwyraźniej straciłam wiarę w siebie jako kobietę i seksualnie z ojcem dzieci. Stopniowo odrywałem się od seksualności. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy w naszym życiu intymnym nic się nie wydarzyło. Potem zajęliśmy się seksualnością, ale było inaczej. Byłem złożony, miałem nacięcie krocza, zablokowało mnie to seksualnie. Ojciec zaczął mnie o to winić. Ze swojej strony nie mogłem znaleźć odpowiednich słów, aby wyjaśnić mu mój problem. W rzeczywistości miałem więcej skarg niż towarzyszenia i zrozumienia z jego strony. Potem jakoś dobrze się bawiliśmy, zwłaszcza gdy byliśmy z dala od domu, gdy wyjeżdżaliśmy na wieś. Gdy tylko byliśmy gdzie indziej, poza domem, a zwłaszcza z życia codziennego, oboje się znaleźliśmy. Mieliśmy bardziej wolnego ducha, łatwiej przeżywaliśmy rzeczy fizycznie. Mimo wszystko okres winy na mnie wpłynął na nasz związek. Był sfrustrowany jako mężczyzna, a ja byłam skupiona na roli mamy. To prawda, jako matka byłam bardzo zaangażowana w moje córki. Ale mój związek nie był już moim priorytetem. Była separacja między ojcem a mną, zwłaszcza że czułam się bardzo zmęczona, pracowałam w tym czasie w bardzo stresującym sektorze. Z perspektywy czasu Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie zrezygnowałam z roli aktywnej kobiety, jako matka, wszystko prowadziłam. Ale to ze szkodą dla mojej roli jako kobiety. Nie interesowałem się już moim życiem małżeńskim. Skupiłam się na mojej roli odnoszącej sukcesy matki i pracy. Tylko o tym mówiłem. A ponieważ nie możesz być na szczycie we wszystkich dziedzinach, poświęciłem swoje życie jako kobieta. Widziałem mniej więcej, co się dzieje. Zapanowały pewne nawyki, nie mieliśmy już życia małżeńskiego. Zaalarmował mnie o naszych problemach intymnych, potrzebował seksu. Ale nie interesowały mnie już te słowa ani ogólnie seksualność.

miałem wypalenie

W 2011 roku musiałam dokonać aborcji po „przypadkowej” wczesnej ciąży. Zdecydowaliśmy się go nie zatrzymywać, biorąc pod uwagę to, przez co przechodziliśmy z bliźniakami. Od tego momentu nie chciałam już uprawiać seksu, dla mnie oznaczało to koniecznie „zajście w ciążę”. Jako bonus, powrót do pracy również odegrał rolę w rozstaniu się pary. Rano wstałem o 6 rano szykowałem się zanim obudziłem dziewczynęs. Zajęłam się prowadzeniem książeczki wymiany z nianią i ojcem o dzieciach, nawet wcześniej przygotowałam obiad, żeby niania tylko zajęła się kąpielą dziewczynek i zmusiła je do jedzenia przed moim powrotem. Potem o 8:30 wyjazd do przedszkola lub szkoły, ao 9:15 przyjechałem do biura. Wracałem do domu około 19. O 30 w ogóle dziewczyny były już w łóżku, ao 20 jedliśmy kolację z ojcem. W końcu o 20 ostatni termin, Zasnąłem i poszedłem spać. spać. To był mój codzienny rytm, aż do 30 roku, w którym doznałem wypalenia. Pewnego wieczoru załamałem się w drodze z pracy do domu, wyczerpany, zadyszany tym szalonym rytmem między życiem zawodowym a osobistym. Wziąłem długi urlop chorobowy, potem odszedłem z firmy iw tej chwili jestem jeszcze w okresie bez pracy. Poświęcam czas na refleksję nad wydarzeniami z ostatnich trzech lat. Dziś myślę, że to, czego najbardziej brakowało mi w moim związku, to w końcu dość proste rzeczy: czułość, codzienna pomoc, wsparcie także ze strony ojca. Zachęta, słowa typu „nie martw się, to się uda, dotrzemy tam”. Albo żeby wziął mnie za rękę, żeby częściej mówił do mnie „tu jestem, jesteś piękna, kocham cię”. Zamiast tego zawsze odsyłał mnie do obrazu tego nowego ciała, do moich zbędnych kilogramów, porównywał mnie do innych kobiet, które po urodzeniu dzieci pozostały kobiece i szczupłe. Ale w końcu myślę, że straciłem do niego zaufanie, myślałem, że jest odpowiedzialny. Może powinienem był wtedy zobaczyć psychiatrę, a nie czekać na wypalenie. Nie miałem z kim porozmawiać, moje pytania wciąż były w toku. W końcu to tak, jakby czas nas rozdzielił, ja też jestem za to odpowiedzialny, każdy z nas ma swoją część odpowiedzialności, z różnych powodów.

W końcu myślę, że cudownie jest mieć dziewczyny, bliźniaczki, ale też bardzo ciężko. Para naprawdę musi być silna, solidna, żeby przez to przejść. A przede wszystkim, że wszyscy akceptują fizyczne, hormonalne i psychologiczne wstrząsy, które to reprezentuje ”.

Dodaj komentarz