urodziłam w samochodzie

Moja mała Loane urodziła się 26 maja 2010 roku w naszym pojeździe, na parkingu kawiarni. Poród na drodze krajowej, w środku godziny szczytu! Wszystko w ulewnym deszczu…

To była moja druga ciąża i miałem 9 dni od semestru. Mój kołnierzyk był rozpięty dwoma palcami. W noc przed porodem obudził mnie krótko po 1 w nocy z powodu silnych burz. Spałem bardzo źle, ale czułem tylko lekkie drżenie przez mniej niż minutę.

Wstałem o 6 rano i wziąłem prysznic. Szliśmy z mężem i córką na śniadanie, kiedy poczułam, że coś we mnie pęka. Pobiegłem do łazienki i zgubiłem wodę. Była wtedy 7:25. Wyjechaliśmy tak szybko, jak to możliwe. Podwoziliśmy najstarsze dziecko z rodzicami, poinformowane po drodze przez męża. Była 7:45 rano i byliśmy około 1 km od domu moich rodziców, kiedy zdałem sobie sprawę, co się ze mną dzieje: moje dziecko urodzi się w samochodzie!

Samochód budowlany jako sala porodowa

Samochód budowlany mojego męża: brak ogrzewania, kurzu, tynku. Strach mnie zaatakował, niczego już nie opanowałem. Wiedział, jak zachować spokój i spokój, pomimo mojego wielkiego poczucia bezradności. Natychmiast zadzwonił do SAMU, kazali mu przejść 200 metrów i zaparkować na parkingu kawiarni przy drodze.

W tym momencie nie mogłem już usiąść, stałem w samochodzie (saksofon!). Strażacy przybyli 8 minut później. Po prostu zdążyli otworzyć drzwi po stronie pasażera, a ja obracam się, gdy maluch podjechał na kołpaki. Wyślizgnęła się z mokrych rąk strażaka i upadła na ziemię na żwir.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, uciekła z małą zadrapaniem na głowie. Musieliśmy przykryć samochód, aby jak najwięcej wody nie dostało się do środka. Droga na oddział położniczy była długa: duży ruch i bardzo zła pogoda na autostradzie. Obawialiśmy się naszego życia. Pamiętam wszystko sekunda po sekundzie… A jutro moje dziecko będzie miało już 6 miesięcy!

list57

Dodaj komentarz