Jak odpowiadać na kaprysy cudzego dziecka

Stres jest nieprzewidywalny. Może go zapewnić nie tylko szef tyrana, ale także urocze dziecko w kształcie anioła. Jak nie ulec irytacji, jeśli ludzie wokół ciebie sprawiają problemy nie z chęci rozgniewania, ale z braku wychowania?

… Niedzielne popołudnie. Wreszcie znalazłam z mężem czas na zwiedzenie wystawy Wielcy Impresjoniści. Przy wejściu ustawia się kolejka zarówno po szafę, jak i po bilety: wśród mieszkańców Niżnego Nowogrodu jest wiele osób, które chcą cieszyć się pracą wybitnych malarzy. Ledwo przekraczając próg sali, znajdujemy się w iście magicznym świecie: przytłumione światło, cicha muzyka XX wieku, tańczące nieważkie baleriny, a dookoła – płótna Edgara Degasa, Claude'a Moneta i Auguste'a Renoira, wyświetlane na dużych ekranach . Wszystkie sklepy i pufy w kształcie gruszki zajęte są przez widzów pogrążonych w tej nierealnej atmosferze.

Rzeczywistość, niestety, okazała się silniejsza niż świat sztuki. Dwóch małych chłopców w wieku czterech lub pięciu lat, z hałasem i radosnymi okrzykami, wskakuje na pufy. Ich młode, dobrze ubrane mamy nie mają czasu na oglądanie zdjęć – obawiają się o bezpieczeństwo zbyt psotnych dzieci. W efekcie nie sposób dostrzec impresjonistów w promieniu dwudziestu metrów od bawiących się dzieciaków. Podchodzimy do matek i grzecznie prosimy o uspokojenie dzieci. Jedna z matek patrzy zdziwiona: „Musisz – ty i uspokój ich!” Chłopcy słyszą te słowa i demonstracyjnie zwiększają zarówno intensywność skoków, jak i liczbę decybeli. Pufy wokół zaczynają się opróżniać: publiczność po cichu przenosi się tam, gdzie jest mniej głośno. Mija dwadzieścia minut. Dzieci bawią się, matki nie przejmują się. A my, zdając sobie sprawę, że w takiej atmosferze dzieła sztuki nie są odbierane tak, jak powinny, wychodzimy z sali. Długo oczekiwana wizyta na wystawie nie przyniosła przyjemności, zmarnowano czas i pieniądze. W naszym rozczarowaniu nie byliśmy sami: w szafie inteligentne panie po cichu oburzyły się, po co przyprowadzać dzieci na takie imprezy.

I naprawdę, dlaczego? Pragnienie matek od najmłodszych lat, aby zaszczepić dzieciom miłość do piękna, nie powinno być sprzeczne z ich związaną z wiekiem zdolnością do postrzegania takich spektakli. Cóż, maluchy nie interesują się impresjonistami! A instalacje znanych na całym świecie obrazów odbierane są przez dzieci jako zabawa promieniami słońca, nic więcej. A kiedy dzieci są szczerze znudzone, zaczynają się bawić, jak tylko mogą: skaczą, śmieją się, krzyczą. I oczywiście przeszkadzają wszystkim, którzy nie przyszli na zabawy na świeżym powietrzu.

Nie, nie obwinialiśmy hałaśliwych dzieci za zrujnowany dzień. Dzieci zachowują się tak, jak pozwalają im dorośli. Wizytę na wystawie zrujnowały nam ich matki. Którzy albo z powodu wielkiej miłości do swoich dzieci, albo z powodu bezgranicznego egoizmu, nie chcieli liczyć się z innymi ludźmi. Na dłuższą metę taka pozycja nieuchronnie przerodzi się oczywiście w bumerang: dziecko, któremu matka pozwoli nie zawracać sobie głowy opiniami innych, nie będzie podatne na jej potrzeby i życzenia. Ale to będą jej problemy. Ale co z wszystkimi innymi? Co zrobić – wejść w konflikt i jeszcze bardziej zepsuć sobie humor czy nauczyć się abstrahować od skutków takiej bezradności wychowawczej?

Punkt widzenia psychologów znajduje się na następnej stronie.

Czy niepokoi cię czyjeś dziecko? Powiedz mu o tym!

Svetlana Gamzaeva, praktykująca psycholog, autorka projektu Spices of the Soul:

„Dobre pytanie: czy można abstrahować od tego, co dzieje się obok ciebie? A czy to w ogóle możliwe? Jak radzić sobie z irytacją, z irytacją? Z tym, że jesteś zaniedbywany, łatwo naruszasz swoje granice, a kiedy próbujesz o tym mówić – odmawiasz usłyszenia o swoich potrzebach?

Wydaje się, że pierwszym pragnieniem jest nie reagować. Zdobywać punkty za wszystko i dobrze się bawić. Z moich obserwacji wynika, że ​​brak reakcji jest naszym marzeniem społecznym. W tym życiu jest wiele rzeczy, które nas denerwują, ale staramy się nie reagować jak oświeceni mnisi buddyjscy. W efekcie zaniedbujemy siebie – swoje uczucia, potrzeby, zainteresowania. Wciskamy się głęboko lub przemieszczamy nasze doświadczenia. A potem albo się wyłamują, albo rozwijają na przykład różne objawy, a nawet choroby.

Mówisz, że nie obwiniasz dzieci za zepsucie dnia. Dlaczego nie obwiniasz? Czy oni tego nie zrujnowali? Zwykle wahamy się, czy kontaktować się bezpośrednio z dziećmi, jeśli są blisko swoich rodziców. Jakby dzieci były własnością ich rodziców. Albo jakaś nietykalna istota.

Wydaje nam się, że nie mamy prawa ingerować w wychowanie cudzych dzieci. W edukacji – może to prawda, nie. A gdybyśmy zaczęli mówić: „Dzieci, nie róbcie hałasu. Tu jest muzeum. W muzeum zwyczajowo jest cicho. Wtrącasz się w innych ”, to byłoby nieszczere moralizowanie. Ważne jest, aby być szczerym wobec dzieci, wtedy będą one w stanie Cię usłyszeć. A jeśli powiesz dziecku konkretnie o sobie, swoich potrzebach, z pełnią deptanych uczuć: „Przestań! Zawracasz mi głowę! Podskakujesz i krzyczysz, a to strasznie mnie rozprasza. Właściwie to bardzo mnie denerwuje. Nie mogę się zrelaksować i poczuć ten niesamowity obraz. W końcu przyjechałem tutaj, aby odpocząć i cieszyć się. Więc proszę przestań krzyczeć i skakać. “

Taka szczerość jest ważna dla dzieci. Ważne jest, aby widzieli, że ludzie wokół nich są w stanie bronić ich potrzeb. I żeby ludzie dbali o to, jak zachowują się jako dzieci.

Być może dzieci, zaczynając gwałtowniej skakać, sprowokowały cię właśnie do tej odpowiedzi. Jeśli rodzice boją się ich podciągnąć, niech zrobi to przynajmniej dorosły z zewnątrz. Dzieci chcą być odciągnięte – jeśli w interesach. Najgorsza dla nich jest obojętność. Kiedy na przykład przeszkadzają innym, a inni nie reagują. A potem zaczynają ingerować coraz mocniej. Tylko po to, by zostać wysłuchanym.

I wreszcie, możesz chronić swoje prawa z administracją. W końcu zapłaciłeś pieniądze, aby móc spokojnie oglądać wystawę. A organizatorzy wystawy, sprzedając usługę, sprzedają też warunki, w jakich będzie się ona odbywać. Czyli odpowiednia atmosfera. Ich obowiązkiem jest dopilnowanie, aby wystawa nie zamieniła się w salę gimnastyczną.

Oczywiście nie idziemy na wystawę po to, by wdawać się w konflikty i bronić naszych praw. Ale nawet tutaj nie można ukryć się przed życiem. A akceptowanie swoich uczuć w celu ochrony swoich interesów jest nadal bardziej ostrożne w stosunku do siebie niż ukrywanie się przed własnymi doświadczeniami i próba nie reagowania na siebie i otaczających cię ludzi. Oznacza to pozwolenie sobie na życie. “

Tatiana Yurievna Sokolova, psycholog okołoporodowy, prowadząca Szkołę przyszłych matek (klinika Persona):

„Pomoże Ci radzić sobie ze stresem, wiedząc, że jesteś jedyną osobą odpowiedzialną za swoje emocje. Niestety w naszym życiu jest wiele sytuacji, których nie możemy zmienić. Przecież nie można reedukować źle wychowanych dzieci, tak jak nie można zmusić ich matek do bycia mądrzejszymi, uważnymi na potrzeby innych.

Są dwa sposoby. Albo podążasz ścieżką reakcji (irytujesz się, denerwujesz, próbujesz przemówić do niepoważnych mam, poskarżysz się organizatorom wystawy, potem nie możesz długo się uspokoić, przedyskutuj tę sytuację ze znajomymi, zagraj w nią swoją głowę przez długi czas, jak mnich z przypowieści o dziewczynie, którą przeniesiono przez rzekę jego przyjaciela (patrz niżej)). Ale to nie wszystko. W rezultacie ciśnienie krwi może wzrosnąć, bóle głowy i w rezultacie zrujnować resztę dnia.

Jest też drugi sposób. Mówisz sobie: „Tak, ta sytuacja jest nieprzyjemna. Wrażenie z wystawy jest zepsute. Tak, jestem teraz zirytowany, zdenerwowany. I na koniec kluczowe zdanie: „Zabraniam negatywnym emocjom niszczyć się”. Robisz w ten sposób dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, zatrzymujesz negatywne reakcje emocjonalne. Ponadto zaczynasz zarządzać tymi emocjami. Jesteś nimi, a nie oni! Zaczynasz myśleć inteligentnie, konstruktywnie i racjonalnie. A emocje stopniowo ustępują. Nie jest to łatwe, ale to droga do sukcesu.

Uwierz mi, to nie te dzieci i ich matki zepsuły wrażenie wystawy, ale sam pozwoliłeś komuś zepsuć sobie humor. Zdając sobie z tego sprawę, bierzemy odpowiedzialność za to, co się z nami dzieje. I to są pierwsze ważne kroki w zarządzaniu swoim życiem, emocjami, zdrowiem. “

Przypowieść o mnichach

W jakiś sposób starzy i młodzi mnisi wracali do swojego klasztoru. Ich ścieżkę przecinała rzeka, która z powodu deszczu wylała. Na brzegu była kobieta, która musiała dostać się na przeciwległy brzeg, ale nie mogła się obejść bez pomocy z zewnątrz. Ślubowanie surowo zabraniało mnichom dotykania kobiet. Młody mnich, zauważając kobietę, wyzywająco odwrócił się, a stary mnich podszedł do niej, podniósł ją i przeniósł przez rzekę. Mnisi zachowali milczenie przez resztę podróży, ale w samym klasztorze młody mnich nie mógł się oprzeć:

– Jak mogłeś dotykać kobiety!? Złożyłeś przysięgę!

Na co stary odpowiedział:

„Zaniosłem go i zostawiłem na brzegu rzeki, a ty nadal go nosisz.

Dodaj komentarz