Rodzić, żeby zarabiać pieniądze: dlaczego jestem przeciwna zasiłkom na dzieci

Rodzić, żeby zarabiać pieniądze: dlaczego jestem przeciwna zasiłkom na dzieci

Nasz felietonista Ljubow Wysocki jest przekonany, że potrzebna jest pomoc finansowa ze strony państwa, ale nie w obecnym formacie.

W Alenie Vodonaeva, która powiedziała, że ​​​​teraz „wszystkie bydło” urodzi obiecany milion, tylko leniwi nie pluli. I przypomniałem sobie, jak kiedyś, 15 lat temu, pracowałem na obozie socjalnym dla dzieci z rodzin znajdujących się w niekorzystnej sytuacji. 

W moim oddziale miałam sześcioro dzieci z tej samej rodziny. Pogoda. Wszyscy – z diagnozą. Lekarze wiejscy praktycznie nie zajrzeli do zaświadczenia, że ​​dzieci mają upośledzenie umysłowe. Rodzice szczęśliwie wyłożyli kolejny zasiłek i równie radośnie odpuścili, co zrozumiałe na co. Wydawało mi się, że dzieci nie mają upośledzenia umysłowego. Po prostu rosną jak trawa na polu. Jedli tak słabo, że zamiast włosów mieli na głowach jakieś mysie futerko. Dwie dziewczyny nosiły kolejno jedną perukę za dwie. Chłopcy nie zawracali sobie głowy kwestiami urody. 

Przy najmniejszej okazji te dzieci próbowały chwycić rękę, oprzeć się o nią, po prostu ocierać się bliżej. Brakowało im wszystkiego – nie tylko jedzenia, nie tylko uwagi, w ogóle, choćby cienia poczucia, że ​​przynajmniej komuś nie zależy. Aż strach wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby obiecany milion pojawił się przed tymi rodzicami. Tak, plus świadczenia dla rodzin wielodzietnych, a na każde dziecko – z tytułu niepełnosprawności… 

W mojej głowie jest mgła

Ale zmarginalizowani rodzice to tylko jedna strona medalu. Tam jest inny. Z całego serca jestem przekonany, że do szpitala należy jechać po upragnione dziecko, a nie po spłatę kredytu hipotecznego. I teraz nie przesadzam: jeden z moich znajomych planuje teraz trzecie dziecko właśnie po to, aby uzyskać te nieszczęsne 450 tysięcy rubli na kredyt hipoteczny. Jak nadal będą mieszkać z trójką dzieci w dwupokojowym mieszkaniu, nie myśli. Do czego – też. Jak państwo pomoże.

Inna rodzina planuje drugą, żeby starszą edukację starczyło pieniędzy. Właśnie dorósł, dziesięciolatek, możesz zacząć młodszego. 

Zaczynam się domyślać, skąd w szkołach i przedszkolach pochodzą rodzice, którzy pobożnie wierzą: zrobili państwu przysługę, że urodzili, teraz uczą, opiekują się, wychowują. 

Wygląda na to, że obiecana kwota z sześcioma zerami zaciemnia umysł i ludzie już tak naprawdę nie rozumieją, że skończą się ryczałty i świadczenia, a dziecko pozostanie. W tym samym czasie dochód rodziny zmniejszy się przez pewien czas, a wydatki wzrosną, a nie przez rok lub dwa. 

W pośpiechu nie dostaniesz pieniędzy

„Dlaczego jesteśmy gorsi? – pyta w kółko moja przyjaciółka Natalia. – Zostając rodzicami pół roku wcześniej?

Natasza już drugi tydzień była sfrustrowana – dokładnie po „dziecinnym” przesłaniu prezydenta. Jej córka (pierwsze dziecko, tak) urodziła się zeszłego lata. A w połowie stycznia głowa państwa mówiła o 460 tys. za pierwsze dziecko urodzone po lub bezpośrednio 1 stycznia 2020 r.

Dziesiątki tysięcy rodziców doświadcza teraz podobnych emocji. W Nowosybirsku matki podpisują nawet petycję, w której proszą o rozszerzenie wypłat kapitału przynajmniej na pierworodne urodzone jesienią ubiegłego roku.

Możesz powiedzieć tyle, ile chcesz, że zazdrość to złe przeczucie. Tylko ona jednak nie ma z tym nic wspólnego, podobnie jak brzydota moralna, o którą zarzucają się teraz ci, którzy nie chcą się radować z nowych reguł. Dzieci urodzone w 2019, 2018, 2017 i wcześniej nie różnią się od dzieci urodzonych na początku lat 20. W ten sam sposób muszą zdobyć wykształcenie, ich rodzice muszą poprawić swoje warunki życia i tak dalej, zgodnie z listą rzeczy, które można przeznaczyć na kapitał macierzyński. Ale teraz jedyną szansą na otrzymanie znaczącej pomocy ze strony państwa jest urodzenie drugiego, a nawet trzeciego. 

Błąd systemu

Więc tak, jestem przeciwny zasiłkom takim, jakie są teraz. Państwo powinno pomóc, nikt się z tym nie kłóci – nie na próżno płacimy podatki przez całe życie. Ale moim zdaniem sytuacji nie da się naprawić za pomocą jednorazowych płatności. Dobra, 450 tysięcy rubli, ważkie. Jednak w pierwszym roku życia dziecka wydasz na niego co najmniej 200 tys. I wtedy? Wtedy młoda matka nie zawsze może wrócić do pracy: po dekrecie nikt nie faworyzuje pracowników, a nawet przedsiębiorstwo do tego czasu zbankrutuje, zawsze istnieje ryzyko bezrobocia z powodu niestabilności gospodarki. Mieszkanie kosztuje niebotyczne pieniądze, nawet maleńkie. Ale nadal musisz leczyć, ubierać się, w jakiś sposób edukować. 

Rodzina będzie pewna, że ​​w niedalekiej przyszłości wszystko będzie w porządku, że wystarczy pieniędzy na wyżywienie, ubranie i obuwie dzieci, posyłanie ich do szkoły, przedszkola i bezproblemową opiekę medyczną – wtedy przyrost naturalny będzie naprawdę zwiększać. Bez żadnego kapitału.

Dodaj komentarz