Bajki dla dzieci, które przerażają

Wasylisa Piękna, oświetlająca drogę czaszką, Piorunem i potworami, straszniejszymi niż kosmita.

Młodszy brat mojego przyjaciela z dzieciństwa niemal się jąkał po obejrzeniu filmu Obcy. Leschka miała wtedy pięć lat – szczerze mówiąc, nie był to wiek, w którym należy poznawać takie horrory. Jednak psychika sowieckich dzieci została przetestowana gorzej niż hollywoodzkie hity.

Tylko jedna kreskówka „Szkarłatny kwiat”, nakręcona w studiu Soyuzmultfilm w 1952 roku, jest tego warta. Nie, sama historia jest niewinna jak łza dziecka. Ale potwór umierający z jękiem przestraszył wielu. Szczególnie wrażliwe panienki zamknęły oczy i przywarły do ​​matki, gdy zaklęty książę szpiegował Nastenkę, chowającą się w krzakach.

Nawiasem mówiąc, wizerunek Bestii został skopiowany z aktora Michaiła Astangowa (pamiętacie Negoro z Piętnastoletniego kapitana?) – ubrany był w szlafrok z „garbem” pod spodem z poduszki granej na żywo aktorów przeniesiono na papier).

A „Tajemnica Trzeciej Planety”?! Na archeologa Gromozekę, choć twierdzi, że jest pozytywnym bohaterem, nie sposób bez mrugnięcia okiem spojrzeć. Cóż, po piracie Gloth z planety Katruk, który brzęknął ostrymi zębami, żadne „Szczęki” nie są straszne.

Dobra bajki! Historie dla dzieci, które czytają nam babcie i matki na noc, mogą śmiało twierdzić, że są gotowym scenariuszem do horroru. Oto na przykład fragment rosyjskiej opowieści ludowej „Wasylisa Piękna” ze zbioru opracowanego przez Afanasjewa. Mówimy o mieszkaniu Baby Jagi, do którego wpadł główny bohater. „Płot wokół chaty jest zrobiony z ludzkich kości, ludzkie czaszki z oczami wystają z płotu; zamiast wiary przy bramie – ludzkie stopy, zamiast zamków – ręce, zamiast zamka – usta z ostrymi zębami. ” Jeśli z dzieckiem z wyobraźnią wszystko jest w porządku, napisz to: koszmary są gwarantowane.

Cóż, aby dziecko miało pewność, że się przestraszy, oto ilustracje do bajki słynnego rosyjskiego artysty Ivana Bilibina.

Drogę do Wasylisy Pięknej oświetlała czaszka z płonącymi oczami

Ilustracje stworzone do kolekcji „Gift of the Wind. Łotewskie opowieści ludowe”, słynna artystka z Łotwy Inara Garklav, przeraziła nawet wytrawnego hiszpańskiego macho. Na jednym z forów facet z zachwytem, ​​graniczącym z przerażeniem, podzielił się wrażeniami z tego, co obejrzał.

I jeszcze nie widział książki, którą czytały wszystkie dzieci w Estonii. Legenda o Big Tõlla (wielkim rolniku, który mieszkał na wyspie Saaremaa i walczył z wrogami swojego ludu) została po raz pierwszy sfilmowana przez estońskich animatorów. I dopiero wtedy, na podstawie kreskówki, ten sam artysta Juri Arrak wydał książkę. Odcięte głowy, zmiażdżeni wrogowie, krew jak rzeka – nawet nerwy koleżanki, której powściągliwości zazdrości cała redakcja, nie wytrzymały nerwów.

Cóż, moje dzieciństwo spędziłem na Dalekim Wschodzie, dlatego w miejskiej bibliotece zapoznałem się nie z estońskim, ale z eposami jakuckimi i czukockimi. Było też mnóstwo potworów i potworów. Jak na przykład w „Nyurguun bootur swift” ze zdjęciami Elley Sivtsev, Vladimira Karamzina i Innokenty Koryakina.

1 Komentarzy

Dodaj komentarz