Niezwykle etyczne życie: roczny eksperyment

Wegetarianizm i weganizm mają na celu prowadzenie etycznego stylu życia. Jakie trudności i niespodzianki czekają nas po drodze? Leo Hickman, korespondent największej brytyjskiej gazety The Guardian, spędził cały rok żyjąc ze swoją rodziną tak etycznie, jak to tylko możliwe, i to nie tylko pod względem diety, ale jednocześnie trzech punktów: jedzenia, wpływu stylu życia na środowisko i zależność od megakorporacji.

Eksperyment zapowiadał się jeszcze ciekawiej, bo Leo ma żonę i trójkę dzieci w wieku przedszkolnym – wszyscy byli zaniepokojeni i zaintrygowani eksperymentem, na który zapisał się ojciec rodziny (i chcąc nie chcąc brał w nim udział) !

Możemy od razu powiedzieć, że Leo zdołał zrealizować swoje plany, chociaż oczywiście nie ma pewnego wskaźnika „sukcesu” lub „porażki”, ponieważ w zasadzie nie ma zbyt wiele etyki w sposobie życia! Najważniejsze jest to, że patrząc wstecz na rok eksperymentu, Leo niczego nie żałuje – i do pewnego stopnia udało mu się zachować nawet teraz standard, sposób życia, który przyjął na potrzeby badania, dla czas trwania eksperymentu.

W ciągu roku „etycznego życia” Leo napisał książkę „Nagie życie”, której główną ideą jest to, jak paradoksalnie, że chociaż istnieje możliwość etycznego życia, a wszystko, czego potrzebujemy, jest tuż pod naszym nosem, to jednak większość wybiera życie nieetyczne z powodu bezwładu i lenistwa. Jednocześnie Leo zauważa, że ​​w ostatnich latach społeczeństwo bardziej skupiło się na recyklingu, pojawiło się więcej produktów wegetariańskich, a niektóre ważne aspekty żywienia wegańskiego (na przykład cotygodniowe „koszyki rolników”) stały się znacznie łatwiejsze. radzić sobie z.

Kiedy więc Leo stanął przed zadaniem rozpoczęcia etycznego jedzenia, żyj z minimalną szkodą dla biosfery i, jeśli to możliwe, wyjdź spod „czapki” wielkich korporacji i sieci handlowych. Życie Leona i jego rodziny obserwowało trzech niezależnych ekspertów od środowiska i żywienia, którzy notowali jego sukcesy i porażki, a także doradzali całej rodzinie w najtrudniejszych sprawach.

Pierwszym wyzwaniem Leo było zacząć jeść w sposób przyjazny dla środowiska, w tym kupować tylko te produkty, które nie wymagają dużej ilości mil. Dla tych, którzy nie wiedzą, termin „mila produktu” odnosi się do liczby mil (lub kilometrów), które produkt musiał przebyć z ogrodu hodowcy do domu. To przede wszystkim oznacza, że ​​najbardziej etyczne warzywa lub owoce są uprawiane jak najbliżej Twojego domu, a już na pewno w Twoim kraju, a nie gdzieś w Hiszpanii czy Grecji, ponieważ. transport żywności oznacza emisje do atmosfery.

Leo odkrył, że jeśli kupuje żywność w pobliskim supermarkecie, bardzo trudno jest zminimalizować zużycie opakowań, marnowania żywności i wyeliminować żywność uprawianą przy użyciu pestycydów, a ogólnie supermarkety nie pozwalają na komercyjny rozwój małych gospodarstw. Leo zdołał rozwiązać te problemy, zamawiając dostawę sezonowych lokalnych warzyw i owoców bezpośrednio do domu. W ten sposób rodzinie udało się uniezależnić od supermarketu, zmniejszyć zużycie opakowań na żywność (w supermarketach wszystko jest kilkakrotnie zawijane w celofan!), zacząć jeść sezonowo i wspierać lokalnych rolników.

Dzięki ekologicznemu transportowi rodzinie Hickmanów również było trudniej. Na początku eksperymentu mieszkali w Londynie i podróżowali metrem, autobusem, pociągiem i rowerem. Ale kiedy przenieśli się do Kornwalii (której krajobraz nie nadaje się do jazdy na rowerze), chcąc nie chcąc musieli kupić samochód. Po długich namysłach rodzina wybrała najbardziej przyjazną dla środowiska (w porównaniu z benzyną i olejem napędowym) alternatywę – samochód z silnikiem zasilanym gazem płynnym.

Po konsultacjach z innymi etycznymi rodzinami stwierdzili, że samochód elektryczny jest zbyt drogi i niewygodny. Leo uważa, że ​​samochód na gaz jest najbardziej praktycznym, ekonomicznym, a jednocześnie umiarkowanie przyjaznym dla środowiska środkiem transportu w życiu miejskim i wiejskim.

Jeśli chodzi o finanse, po obliczeniu swoich wydatków pod koniec roku, Leo oszacował, że wydał mniej więcej taką samą kwotę na normalne, a nie „eksperymentalne” życie, ale wydatki były rozłożone inaczej. Największym wydatkiem był zakup koszyczków z żywnością zagrodową (o ile jedzenie „plastikowych” warzyw i owoców z supermarketu jest zauważalnie tańsze), a największą oszczędnością była decyzja o zastosowaniu pieluch szmacianych zamiast jednorazowych dla najmłodszej córki.  

 

 

 

Dodaj komentarz