Elizaveta Boyarskaya: „Jasny plan to mój żywioł”

„Moje główne marzenia i pragnienia się spełniają. Zapewne dzięki gwiazdom, charakterowi i determinacji – przyznaje Elizaveta Boyarskaya, aktorka i ambasadorka marki biżuterii TOUS. Dziewczyna z dobrej rodziny, żona głównego przystojnego mężczyzny rosyjskiego kina Maksyma Matwiejewa, matka dwóch synów. Życie, które wielu wyda się idealne — jakie jest naprawdę?

Znamy się od wielu lat. Spotykamy się w pracy. Ale chciałbym się z nią przyjaźnić. W Lisie nigdy nie było kokieterii ani przebiegłości. Wiem, że cię nie zawiedzie, nie oszuka. W jakiś sposób zgodziliśmy się zrobić materiał do wydania serialu detektywistycznego. Premiera się przeciągnęła. I nagle, niespodziewanie, projekt wpadł w „siatkę”, a Lisa miała urodzić drugie dziecko. Nie miała absolutnie czasu na spotkania, ale dotrzymała słowa. W odpowiedzi na moje zdziwienie i wdzięczność uśmiechnęła się: „Cóż, co ty, zgodziliśmy się!”

Psychologia: Liza, czy myślisz, że człowiek zmienia się z wiekiem?

Elizaweta Bojarska: Na przykład bardzo się zmieniłem. Moja młodość była nieustraszona, ambitna. Kiedy weszłam do teatru o 16, byłam pewna, że ​​przejdę. I nie dlatego, że jestem córką Boyarsky'ego, ale po prostu wiedziałam: jestem fajna, jeśli chcę, to tak będzie. Teraz ogarnęłyby mnie wątpliwości, z wiekiem wypełzają karaluchy. W młodości dużo łatwiej jest skakać ze spadochronem, nurkować… Zauważyłam, że po pojawieniu się dzieci wielu znajomych zaczęło bać się latać… Hiperodpowiedzialność, lęki… Kiedy urodził się mój najstarszy syn Andryusha, zacząłem mieć koszmary: co się stanie? Wyobraziłem sobie jakieś okropności związane ze szkołą, jak będzie ścigany przez chuliganów. Martwiła mnie długa lista możliwych problemów. Kiedy poszedłem do pracy, wpadłem w panikę.

Z biegiem czasu udało mi się samodzielnie pozbyć tych lęków. Ale w moim życiu były sytuacje, kiedy zwróciłem się o pomoc do psychologa. I pomogli mi rozplątać różne węzły. Na przykład miałem takie problemy — nie mogłem powiedzieć „nie” i cierpiałem z tego powodu. Bałem się obrazić osobę. Nie wiedziała też, jak podejmować własne decyzje. Długo mieszkałam w rodzinie moich rodziców i przyzwyczaiłam się do roli córki, a nie głowy rodziny — żony, matki. Moment przejścia był trudny. Kiedy przeprowadziliśmy się do Moskwy, świat wywrócił się do góry nogami. Zdałam sobie sprawę, że jestem odpowiedzialna za absolutnie wszystko: przedszkole, dom, nasze wewnętrzne umowy z Maximem dotyczące kręgów, przydziału czasu, wspólnego wypoczynku. Nie od razu, ale się uzależniłem. Moim żywiołem jest jasny plan. Uwielbiam, gdy życie toczy się pełną parą.

Zasypiam boleśnie długo, przewijając różne myśli. Nigdy nie nauczyłem się relaksować

Teraz lubię to organizować — dla siebie i dla dzieci. Ale w momencie, kiedy pierwszy raz się z tym spotkałem, zdałem sobie sprawę, że nikt nic dla mnie nie zrobi, sam musiałem iść do sklepu, codziennie decydować, co mamy na obiad. Rację mają matki przygotowujące dziewczęta do małżeństwa, a nie te, których córki leżą na puchowym posłaniu, tak jak ja. Nigdy nie proszono mnie o pomoc w sprzątaniu, prasowaniu, praniu, moja mama robiła wszystko sama. A kiedy nagle pogrążyłam się w życiu rodzinnym, okazało się to dla mnie strasznym stresem. Musiałem nauczyć się wszystkiego od podstaw. A Maxim bardzo mnie wspierał i zachęcał mnie w tym: „Robisz wszystko dobrze. Dobrze Ci idzie!"

Jaka jest twoja relacja z nim? Czy masz podział obowiązków? Na przykład zmywasz naczynia na sobie?

Tutaj się mylisz. Jako dziecko Maxim miał obowiązek zmywać naczynia i nie jest to dla niego trudne. A jeśli mówimy o relacjach w ogóle, to mamy ich jako partnerów. Maxim potrafi gotować, kłaść dzieci spać, prać, prasować i chodzić na zakupy spożywcze. I mogę zrobić to samo. Kto jest wolny, jest zajęty w domu. Maxim kręci teraz w Moskwie, a ja jestem z dziećmi w Petersburgu na służbie. Mówię mu: „Uważaj na swoje sprawy, ja się wszystkim zajmę”.

Może dlatego miałeś problemy ze snem, o których mówiłeś?

Naprawdę boleśnie długo zasypiam, przewijam różne myśli. Nadal nie nauczyłem się relaksować. Nawyk bycia w dobrej formie przez cały czas jest silniejszy. To wymaga czasu. Chociaż zdarzyło się to podczas pandemii i czułem się jak bardzo szczęśliwa osoba. Było dużo wolnego czasu, poświęciłem go na to, co chciałem, a nie na to, co musiałem zrobić. I okazało się, że chcę kopać w łóżkach, uprawiać truskawki, komunikować się z dziećmi, z przyjaciółmi, czytać książki, rozmawiać z mężem, oglądać dobry film. Kiedy nie mam długich wakacji, tylko jeden długo wyczekiwany dzień wolny, jestem w domu i czasami nawet nie czuję się zbyt dobrze. Jeśli nie mam planu, zamieniam się w bezwładną masę ołowiu. Ale jeśli dzień wolny jest zaplanowany, wszystko będzie dobrze.

Znajdujesz czas dla siebie? Czy kobiece radości, takie jak salony piękności, są organicznie wplecione w Twoje życie?

Próbuję je wpleść. Wiesz, przyłapałem się na myśleniu, że nawet jeśli znajdę czas i przyjdę na półtoragodzinny masaż, to przestaję myśleć o 15 minutach przed jego zakończeniem. A przed tym roją się myśli: musisz zrobić to, tamto. Myślałem o wszystkim, a raz — przyjemna pustka w mojej głowie. Rzadki moment! Jedyne, co mnie od razu odpręża, to natura. Morze, las, pole natychmiast znoszą napięcie. A także komunikacja z mężem. Czasami biorę byka za rogi i mówię do Maxima: „Jesteśmy dobrymi rodzicami, ale musimy spędzać czas razem” i ciągnę go do kina, do teatru, do restauracji czy na spacer. Bardzo nas wypełnia i inspiruje.

Twoje dzieci mają bardzo podobny wygląd, ale inny charakter — najmłodszy Grisza, spokojny, dobroduszny człowiek, Andryusha jest ruchliwy, refleksyjny, wrażliwy. Czy potrzebują różnych podejść?

Maxim i ja robimy wszystko intuicyjnie. Czytałam różne książki o edukacji, ale nie wyszło mi tak, że jeden system zupełnie mi się podobał, wszędzie są plusy i minusy. Generalnie, jak najbardziej zależy mi na naturalności, dobrej woli i prostocie. Żadnych podręczników ani zasad. Tutaj Grisha zjadł pół talerza przy stole, a potem dał się ponieść jakiejś maszynie do pisania na podłodze, wcale nie jest mi trudno skończyć karmienie go, gdy gra.

Myślę, że powinniśmy żyć sercem i przyjaźnić się z dziećmi. Staramy się, aby chłopcy nie czuli, że istnieje między nami granica nie do pokonania, a my nigdy nie zrozumiemy, o czym myślą, a oni nigdy nas nie zrozumieją. Więc opowiadam im o pracy, dzielę się tym, co mnie dręczy. Próbuję dostać się do ich gier. Nigdy nie śmieję się z rzeczy, które niepokoją Andrieja. Mogą być naiwni, ale wydają mu się poważni. Ostatnio polubił dziewczynę i zapytałem ją, jak wygląda, a on odpowiedział: „Piękna!” I poradziłem jej, żeby coś jej dała lub zrobiła coś miłego. On, dzięki Bogu, mówi wszystko. Akcje, na przykład, jeśli jest jakaś trudna historia z nauczycielem.

Najstarszy syn miał pytania dotyczące edukacji seksualnej, a my kupiliśmy bardzo dobrą książkę

Jeśli Andrei przyniesie do domu złe słowo, nigdy mu nie powiem: „Oszalałeś?” Nie chcę, żeby bał się o czymś z nami dyskutować. W pewnym momencie miał pytania dotyczące edukacji seksualnej i kupiliśmy bardzo dobrą książkę. Andryusha nie miał komentarzy typu „och” i „wow”. Czytał, notował i grał w piłkę z przyjaciółmi. I rozumiem: to konsekwencja tego, że komunikujemy się bardzo spokojnie. Z nami czuje się chroniony, a to jest najważniejsze.

Wiele lat temu powiedziałeś: fajnie byłoby, gdybyśmy mieli rodzinne tradycje — wspólne kolacje czy niedzielne obiady. Jak się sprawy mają z tym?

Minęły lata, a tradycje się nie pojawiły. (śmiech) Nie jestem pewien, czy to tradycja oddzielania śmieci, ale to jest nasza nowa rzeczywistość i ważny moment w wychowaniu dzieci. Ponieważ możesz uczyć tylko osobistym przykładem. Mieszkaliśmy w mieszkaniu w Petersburgu przez rok i zdaliśmy sobie sprawę, że nasza mała rodzina gromadzi imponującą ilość odpadów w ciągu jednego dnia, a ile w ciągu tygodnia, w ciągu miesiąca! Teraz sortujemy surowce wtórne, dzwonimy do ekotaksówki dwa razy w miesiącu. W korytarzu są pojemniki, poprosiłam o nie znajomych jako prezent urodzinowy. Andryusha chętnie dołączyła do historii z osobną kolekcją.

Jestem przekonany, że należy tego uczyć od dzieciństwa, aby podejście stało się naturalne. Oprócz sortowania śmieci musisz wyrobić sobie nawyk zabierania kupujących do sklepu, aby nie używać plastikowych toreb. Zawsze mam shoppera w torbie. I możesz zabrać swój własny termos do kawiarni, ale to już trudniejszy nawyk. Jeszcze jej nie pokonałem. Ja biorę kawę w jednorazowym kubku, potem wkładam pokrywkę do torby i na koniec dnia zanoszę ją do domu, do odpowiedniego pojemnika z plastikiem.

Maxim opowiedział mi kiedyś w wywiadzie o jednym ze swoich pierwszych wspomnień z dzieciństwa: pobiegł za autobusem, którym na zawsze odjechał jego ojciec. Maxim dorastał w niepełnej rodzinie i zdecydował, że zawsze będzie ze swoimi dziećmi. Jakim ojcem się okazał?

Maxim to niesamowity ojciec. Powiedziałbym, że idealnie. Utrzymuje rodzinę, dobrze gotuje, z łatwością i zręcznie w razie potrzeby wykonuje prace domowe, bawi się z dziećmi, kąpie się, czyta, uprawia z nimi sport, uczy wrażliwości i uważności na kobiety, Maxim jest zręczny, dużo robi. prace domowe, może to — napraw to. Łączy z tym Andryushę: „Przynieś śrubokręt, naprawimy to!” Jeśli zabawka Grishy się zepsuje, on również zanosi ją swojemu tacie i mówi: „Baterie”. Grisha wie, że tata może zrobić wszystko.

Dla najstarszego syna Maxim jest niekwestionowanym autorytetem. Andryusha jest mu posłuszna zawsze i we wszystkim, a mnie — za każdym razem, bo czasem się poddaję. Ale tato — nie, on ma krótką rozmowę. Maxim jest lojalny, miły, ale surowy. Jak chłopiec, jak mężczyzna rozmawia z dziećmi. I to jest cudowne! Teraz jest tak wielu infantylnych młodych ludzi, którzy są przyzwyczajeni do tego, że rodzice robią za nich wszystko. Nie biorą odpowiedzialności. A Maxim przede wszystkim wpaja dzieciom odpowiedzialność. I zawsze podkreśla, że ​​ważne są osiągnięcia osobiste — w sporcie, na studiach, w pracy nad sobą.

Maxim jest poważnie zaangażowany w swoje zdrowie, przestrzega pięciokrotnej diety. Czy zrobiłeś jakiś postęp na ścieżce troski o siebie i miłości własnej?

Nie mam racji jak mój mąż. Ale staram się nie jeść fast foodów i nie palę od dziesięciu lat. Sen jest lepszy niż wcześniej, śpię sześć godzin, nie cztery. W ogóle długo żyłam tak: jest praca, której się oddaję, jest rodzina, dzieci, ale zapomniałam o tym, co mam. A kiedy nie zostawiasz miejsca dla siebie, wpływa to negatywnie na wszystkie dziedziny życia. Trzeba przecież nie tylko dawać, ale także otrzymywać — poprzez sport, sen, spotkania z przyjaciółmi, filmy, książki. Energia musi zostać uzupełniona. Jakiś czas po urodzeniu Andryushy zdałem sobie sprawę, że jestem bardzo zirytowany, było mi ciężko. Pamiętam, że spotkaliśmy się z koleżanką, która powiedziała, że ​​jestem bardzo zmęczona. Wysłuchała opowieści o tym, jak żyję i powiedziała: „Mamo, zwiąż to”. Od niej po raz pierwszy usłyszałem, że musisz znaleźć czas dla siebie, swojej ukochanej. Nie myślałem o tym wcześniej. I wtedy odkryłam, że nawet pójście na manicure dodaje mi energii. Z przyjemnością wracam do domu i bawię się z dziećmi, uśmiecham się. Więc wszystkie te drobiazgi kobiet wcale nie są drobiazgami, ale rzeczą konieczną.

Dodaj komentarz