Carl Gustav Jung: „Wiem, że demony istnieją”

Wywiad został opublikowany w szwajcarskiej gazecie Die Weltwoche cztery dni po kapitulacji armii niemieckiej w Reims. Jego tytuł to „Czy dusze znajdą spokój?” – jest nadal aktualne.

Die Weltwoche: Czy nie sądzisz, że koniec wojny przyniesie ogromną zmianę w duszy Europejczyków, a zwłaszcza Niemców, którzy teraz zdają się budzić z długiego i strasznego snu?

Carla Gustawa Junga: Oh, pewnie. Jeśli chodzi o Niemców, mamy do czynienia z problemem psychicznym, którego wagę wciąż trudno sobie wyobrazić, ale jego zarysy można dostrzec na przykładzie leczonych przeze mnie pacjentów.

Jedna rzecz jest dla psychologa jasna, a mianowicie, że nie może podążać za rozpowszechnionym sentymentalnym podziałem na nazistów i antyreżimy. Mam dwoje pacjentów, którzy są oczywiście antynazistami, a jednak ich sny pokazują, że za całą ich przyzwoitością kryje się wyraźna nazistowska psychologia z całą jej przemocą i okrucieństwem.

Kiedy szwajcarski dziennikarz zapytał feldmarszałka von Küchlera (Georg von Küchler (1881-1967) dowodził inwazją na Zachodnią Polskę we wrześniu 1939 roku. Został skazany i skazany na więzienie jako zbrodniarz wojenny przez Trybunał Norymberski) o niemieckie okrucieństwa w Polsce, wykrzyknął z oburzeniem: „Przepraszam, to nie jest Wehrmacht, to jest partia!” – doskonały przykład tego, jak bardzo naiwny jest podział na porządnych i niehonorowych Niemców. Wszyscy oni, świadomie lub nieświadomie, czynnie lub biernie, uczestniczą w okropnościach.

Nie wiedzieli nic o tym, co się dzieje, a jednocześnie wiedzieli.

Kwestia winy zbiorowej, która jest i nadal będzie problemem polityków, jest dla psychologa faktem niewątpliwym, a jednym z najważniejszych zadań leczenia jest doprowadzenie Niemców do przyznania się do winy. Już teraz wielu z nich zwraca się do mnie z prośbą o leczenie przeze mnie.

Jeśli prośby pochodzą od tych „porządnych Niemców”, którzy nie mają nic przeciwko zrzucaniu winy na kilka osób z gestapo, to uważam, że sprawa jest beznadziejna. Nie mam innego wyjścia, jak tylko zaproponować im kwestionariusze z jednoznacznymi pytaniami typu: „Co myślisz o Buchenwaldzie?” Dopiero gdy pacjent zrozumie i przyzna się do winy, można zastosować indywidualne leczenie.

Ale jak to możliwe, że Niemcy, cały naród, wpadli w tę beznadziejną sytuację psychiczną? Czy to może się przydarzyć jakiemukolwiek innemu narodowi?

Pozwolę sobie tutaj trochę dygresje i nakreślę moją teorię o ogólnej psychologicznej przeszłości, która poprzedziła wojnę narodowosocjalistyczną. Weźmy mały przykład z mojej praktyki jako punkt wyjścia.

Pewnego razu przyszła do mnie kobieta i gwałtownie oskarżyła swojego męża: on jest prawdziwym diabłem, torturuje ją i prześladuje, i tak dalej i tak dalej. W rzeczywistości ten człowiek okazał się całkowicie szanowanym obywatelem, pozbawionym jakichkolwiek demonicznych intencji.

Skąd ta kobieta wzięła swój szalony pomysł? Tak, po prostu diabeł żyje w jej własnej duszy, którą projektuje na zewnątrz, przenosząc własne pragnienia i wściekłość na męża. Wyjaśniłem jej to wszystko, a ona się zgodziła, jak skruszona owieczka. Wszystko wydawało się być w porządku. Jednak właśnie to mnie niepokoiło, bo nie wiem, dokąd odszedł diabeł, wcześniej kojarzony z wizerunkiem męża.

Demony wkraczają w sztukę barokową: wyginają się kolce, odsłaniają kopyta satyrów

Dokładnie to samo, ale na dużą skalę, wydarzyło się w historii Europy. Dla człowieka prymitywnego świat jest pełen demonów i tajemniczych sił, których się boi. Dla niego cała przyroda jest ożywiana przez te siły, które w rzeczywistości są niczym innym jak jego własnymi siłami wewnętrznymi, które są rzutowane na świat zewnętrzny.

Chrześcijaństwo i współczesna nauka zdemonizowały naturę, co oznacza, że ​​Europejczycy konsekwentnie wchłaniają w siebie demoniczne siły ze świata, nieustannie obciążając nimi swoją nieświadomość. W samym człowieku te demoniczne siły powstają przeciwko pozornej duchowej niewoli chrześcijaństwa.

Demony przebijają się do sztuki barokowej: wyginają się kolce, odsłaniają kopyta satyrów. Człowiek stopniowo zamienia się w uroborosa, niszcząc siebie, w obraz, który od czasów starożytnych symbolizuje człowieka opętanego przez demona. Pierwszym kompletnym przykładem tego typu jest Napoleon.

Niemcy wykazują szczególną słabość w obliczu tych demonów ze względu na ich niesamowitą podatność na sugestię. Ujawnia się to w ich zamiłowaniu do uległości, w ich słabej woli posłuszeństwie rozkazom, które są tylko inną formą sugestii.

Odpowiada to ogólnej niższości psychicznej Niemców, wynikającej z ich nieokreślonej pozycji między Wschodem a Zachodem. To jedyni na Zachodzie, którzy w powszechnym exodusie ze wschodniego łona narodów najdłużej pozostali z matką. W końcu się wycofali, ale przybyli za późno.

Wszelkie oskarżenia o bezduszność i bestialstwo, z jakimi niemiecka propaganda atakowała Rosjan, odnoszą się do samych Niemców.

Dlatego Niemców głęboko dręczy kompleks niższości, który starają się zrekompensować megalomanią: „Am deutschen Wesen soll die Welt genesen” (przekład zgrubny: „Niemiecki duch uratuje świat”. To jest zapożyczone nazistowskie hasło z wiersza Emmanuela Geibela (1815-1884) „Uznanie Niemiec”. Wersy z Geibel są znane od czasu, gdy zostały zacytowane przez Wilhelma II w jego przemówieniu w Münster w 1907 r. – choć nie czują się zbyt dobrze we własnej skórze !

To typowa psychologia młodzieńcza, która przejawia się nie tylko skrajnym rozpowszechnieniem homoseksualizmu, ale także brakiem animy w literaturze niemieckiej (Goethe jest wielkim wyjątkiem). Odnajduje się to również w niemieckim sentymentalizmie, który w rzeczywistości jest niczym innym jak zatwardziałością, niewrażliwością i bezdusznością.

Wszelkie oskarżenia o bezduszność i bestialstwo, z jakimi niemiecka propaganda atakowała Rosjan, odnoszą się do samych Niemców. Przemówienia Goebbelsa to nic innego jak niemiecka psychologia projektowana na wroga. Niedojrzałość osobowości przerażała się przerażająco w bezkręgości niemieckiego sztabu generalnego, miękkiego jak mięczak w muszli.

W szczerej pokucie znajduje się Boże miłosierdzie. To nie tylko prawda religijna, ale i psychologiczna.

Niemcy zawsze były krajem katastrof psychicznych: reformacji, wojen chłopskich i religijnych. W narodowym socjalizmie presja demonów wzrosła tak bardzo, że ludzie, poddając się ich władzy, zamienili się w somnambulistycznych nadludzi, z których pierwszym był Hitler, który zaraził tym wszystkich innych.

Wszyscy przywódcy nazistowscy są opętani w dosłownym tego słowa znaczeniu i nie ulega wątpliwości, że ich minister propagandy został naznaczony piętnem demonizowanego człowieka – utykaniem. Dziesięć procent dzisiejszej populacji niemieckiej to beznadziejni psychopaci.

Mówisz o mentalnej niższości i demonicznej podatności Niemców na sugestię, ale czy myślisz, że dotyczy to również nas, Szwajcarów, Niemców z pochodzenia?

Jesteśmy chronieni przed tą podatnością na sugestie dzięki naszym małym liczbom. Gdyby ludność Szwajcarii liczyła osiemdziesiąt milionów, to samo mogłoby przydarzyć się nam, ponieważ demony przyciągają głównie masy. W kolektywie człowiek traci swoje korzenie, a wtedy demony mogą go opętać.

Dlatego w praktyce naziści zajmowali się tylko formowaniem ogromnych mas, a nigdy formowaniem osobowości. I dlatego też twarze demonizowanych ludzi są dziś bez życia, zamrożone, puste. Nas, Szwajcarów, chroni przed tymi niebezpieczeństwami nasz federalizm i nasz indywidualizm. U nas taka masowa akumulacja jak w Niemczech jest niemożliwa, a być może w takiej izolacji leży sposób leczenia, dzięki któremu dałoby się okiełznać demony.

Ale w co może się zmienić leczenie, jeśli przeprowadza się je za pomocą bomb i karabinów maszynowych? Czy militarne ujarzmienie zdemonizowanego narodu nie powinno tylko zwiększać poczucia niższości i pogłębiać choroby?

Dziś Niemcy są jak pijany człowiek, który budzi się rano z kacem. Nie wiedzą, co zrobili i nie chcą wiedzieć. Jest tylko jedno uczucie bezgranicznego nieszczęścia. Podejmą gorączkowe wysiłki, aby usprawiedliwić się w obliczu oskarżeń i nienawiści otaczającego ich świata, ale nie będzie to właściwa droga. Odkupienie, jak już wspomniałem, polega tylko na całkowitym wyznaniu winy. „Mea culpa, mea maxima culpa!” (Moja wina, moja wielka wina (łac.).)

Każdy człowiek, który straci swój Cień, każdy naród, który wierzy w jego nieomylność, stanie się łupem

W szczerej pokucie znajduje się Boże miłosierdzie. To nie tylko prawda religijna, ale i psychologiczna. Amerykański sposób leczenia, który polega na przeprowadzaniu ludności cywilnej przez obozy koncentracyjne, aby pokazać wszystkie okropności tam popełnione, jest dokładnie słuszny.

Jednak nie da się osiągnąć celu jedynie poprzez nauczanie moralne, skrucha musi rodzić się w samych Niemcach. Możliwe, że katastrofa ujawni pozytywne siły, że z tego zaabsorbowania sobą odrodzą się prorocy, tak charakterystyczni dla tych dziwnych ludzi jak demony. Kto upadł tak nisko, ma głębię.

Kościół katolicki prawdopodobnie zbierze bogaty zbiór dusz, ponieważ Kościół protestancki jest dzisiaj podzielony. Pojawiły się wieści, że ogólne nieszczęście obudziło w Niemczech życie religijne: całe wspólnoty klęczą wieczorami, błagając Pana, aby ocalił je przed Antychrystem.

Czy możemy więc mieć nadzieję, że demony zostaną wyparte, a z ruin wyrośnie nowy, lepszy świat?

Nie, nie możesz jeszcze pozbyć się demonów. To trudne zadanie, którego rozwiązanie jest w odległej przyszłości. Teraz, gdy anioł historii opuścił Niemców, demony będą szukać nowej ofiary. I nie będzie to trudne. Każda osoba, która straci swój Cień, każdy naród, który wierzy w jego nieomylność, stanie się łupem.

Kochamy przestępcę i okazujemy mu płonące zainteresowanie, bo diabeł każe nam zapomnieć o belce we własnym oku, gdy dostrzegamy plamkę w oku brata, a to jest sposób na oszukanie nas. Niemcy odnajdą się, gdy zaakceptują i przyznają się do winy, ale inni padną ofiarą obsesji, jeśli z obrzydzeniem do niemieckiej winy zapomną o własnych niedoskonałościach.

Zbawienie polega tylko na spokojnej pracy wychowania jednostki. To nie jest tak beznadziejne, jak mogłoby się wydawać

Nie wolno nam zapominać, że zgubna skłonność Niemców do kolektywności tkwi nie mniej w innych zwycięskich narodach, tak że i one mogą nieoczekiwanie paść ofiarą sił demonicznych.

„Ogólna podatność na sugestię” odgrywa ogromną rolę w dzisiejszej Ameryce, a jak bardzo Rosjanie są już zafascynowani demonem władzy, łatwo zauważyć po ostatnich wydarzeniach, które powinny nieco złagodzić nasze pokojowe uniesienie.

Brytyjczycy są pod tym względem najrozsądniejsi: indywidualizm uwalnia ich od pociągu do haseł, a Szwajcarzy dzielą zdumienie zbiorowym szaleństwem.

Więc powinniśmy z niepokojem czekać, aby zobaczyć, jak demony zamanifestują się w przyszłości?

Powiedziałem już, że zbawienie polega tylko na spokojnej pracy wychowania jednostki. To nie jest tak beznadziejne, jak mogłoby się wydawać. Potęga demonów jest ogromna, a najnowocześniejsze środki masowej sugestii – prasa, radio, kino – służą im.

Chrześcijaństwo było jednak w stanie obronić swoją pozycję w obliczu nieprzezwyciężonego przeciwnika i to nie przez propagandę i masowe nawracanie – co stało się później i okazało się nie tak znaczące – ale przez perswazję od osoby do osoby. I to jest droga, którą również musimy obrać, jeśli chcemy okiełznać demony.

Trudno pozazdrościć Ci zadania pisania o tych stworzeniach. Mam nadzieję, że będziecie w stanie wyrazić moje poglądy w taki sposób, aby ludzie nie uznali ich za zbyt dziwne. Niestety moim losem jest, że ludzie, zwłaszcza opętani, myślą, że jestem szalony, bo wierzę w demony. Ale to jest ich sprawa, żeby tak myśleć.

Wiem, że demony istnieją. Nie zmniejszą się, jest to tak samo prawdziwe, jak fakt istnienia Buchenwaldu.


Tłumaczenie wywiadu Carla Gustava Junga „Czy dusze znajdą pokój?”

Dodaj komentarz