Terapia sztuką: nadaj uczuciom kolor i kształt

Psychoterapeuci przychodzą do osób, które przeżyły tragedię, borykają się z niezrozumieniem i doświadczają bólu psychicznego. Ale są też inne sytuacje, kiedy w świecie zewnętrznym wszystko jest radosne i pozytywne, a klient dosłownie wyklucza się z tego strumienia, chowa się i tęskni. W przypadkach, w których przyczyna tego, co się dzieje, nie jest jasna, może pomóc arteterapia, mówi psychoterapeutka Tatyana Potemkina.

Podejmujemy decyzję o przeprowadzce do innego kraju w nadziei, że nasze życie stanie się lepsze. Niekoniecznie łatwiej, ale ciekawiej, jaśniej, lepiej prosperując. I jesteśmy gotowi na trudności. Ale czekamy na nich z zewnątrz: nowy język, obyczaje, środowisko, zadania. A czasami pochodzą z wnętrza.

Zanim 34-letnia Julia skontaktowała się ze mną przez Skype, nie wychodziła z domu przez pięć miesięcy. W kraju skandynawskim, do którego przeprowadziła się dwa lata temu, nie groziło jej niebezpieczeństwo. Mój mąż starał się jak najwięcej czasu spędzać w domu. Kiedy był nieobecny, wysyłał asystenta, jeśli czegoś potrzebowała. A Julia była coraz gorsza.

„Idę do drzwi i oblewa mi się zimny pot, w oczach jest ciemno, prawie mdleję” – poskarżyła się. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje!

Kiedy „nic nie jest jasne”, może pomóc arteterapia. Poprosiłam Julię o przygotowanie papieru i gwaszu na następną sesję. I zapewniła mnie, że nie musisz być artystą. „Otwórz wszystkie słoiki, weź pędzelek i trochę poczekaj. A potem rób, co chcesz.»

Julia maczała pędzel w kilku kolorach z rzędu i zostawiała długie smugi na papierze. Jeden liść, drugi… Zapytałem, jak się czuje. Odpowiedziała, że ​​było to bardzo smutne — jak wtedy, gdy zmarł jej brat.

Nagromadzony ból znalazł wyjście, uwalniając energię. Strach osłabiony

Iwan był jej kuzynem. Rówieśnicy, byli przyjaciółmi w dzieciństwie, lato spędzali na wspólnej daczy. Oddzwonili jako nastolatkowie, ale rodzice Yuliny nie chcieli już, żeby się spotykali: okazało się, że Ivan był uzależniony od substancji psychoaktywnych.

W wieku 20 lat zmarł z powodu przedawkowania. Julia uważała, że ​​to on sam ponosi winę, ponieważ tak śmiesznie pozbył się swojego życia. Żałowała jednak, że nie mogła mu pomóc. Była to mieszanka złości, smutku, poczucia winy. Nie podobało jej się to zamieszanie, próbowała zapomnieć o Iwanie i pogrążyła się w studiach, a potem w karierze: prowadziła popularny program telewizyjny, była rozpoznawana na ulicach.

Było też życie osobiste. Julia została żoną odnoszącego sukcesy przedsiębiorcy, którego ceniła za pogodny charakter. Podjęli decyzję o wspólnej emigracji i nie wątpili w jej słuszność.

Mąż kontynuował swoją działalność, a Julia postanowiła pójść za jego przykładem, otwierając kursy języka rosyjskiego. Ale nic nie wyszło. Bała się rozpocząć kolejną.

„Nigdy nie byłam na utrzymaniu” – powiedziała Julia – „a teraz siedzę na szyi męża. To mnie przygnębia…

— Jak twój obecny stan zdrowia ma się do wspomnień brata?

— Myślałem, że jesteśmy zupełnie inni, ale jesteśmy podobni! Ja też nie mogę tego znieść. Wania stał się ciężarem dla jego rodziców. Współczuli mu, ale kiedy umarł, wydawali się czuć ulgę. Czy tak samo będzie ze mną?

Raz po raz zachęcałem Julię do używania farby, aby nadać uczuciom kolor i formę. Opłakiwała straty: śmierć brata, impotencję, rozłąkę z rodzicami, zmianę statusu społecznego i utratę podziwu, jaki otaczał ją przed…

Nagromadzony ból znalazł wyjście, uwalniając energię. Strach osłabł, a Julia wróciła do życia — i do siebie. Nadszedł dzień, kiedy wyszła na zewnątrz i pojechała metrem. „Następnie ja sama” pożegnała się ze mną.

Niedawno nadeszła od niej wiadomość: otrzymała nowe wykształcenie i zaczyna pracować.

Dodaj komentarz