Psychologia

Podsumowując wieloletnią pracę, w której znalazły się znaleziska intuicji, badań i uzdrawiania, twórca psychogenealogii, Ann Anselin Schutzenberger, opowiada o swojej metodzie io tym, jak trudno było mu zdobyć uznanie.

Psychologie: Jak wpadłeś na psychogenealogię?

Ann Anselin Schutzenberger: Ukułem termin „psychogeneologia” na początku lat 1980., aby wyjaśnić moim studentom psychologii na Uniwersytecie w Nicei, czym są więzi rodzinne, jak są przekazywane i jak ogólnie „działa” łańcuch pokoleń. Ale to już był wynik pewnych badań i wynik mojego dwudziestoletniego doświadczenia klinicznego.

Czy po raz pierwszy otrzymałeś klasyczne wykształcenie psychoanalityczne?

AA Š.: Nie całkiem. Na początku lat pięćdziesiątych, po ukończeniu studiów w Stanach Zjednoczonych i powrocie do ojczyzny, chciałem porozmawiać z antropologiem. Na psychoanalityka wybrałem specjalistę w tej dziedzinie, dyrektora Muzeum Człowieka Roberta Jessena, który wcześniej pracował jako lekarz podczas wypraw na Biegun Północny. W pewnym sensie to on otworzył mi drzwi do świata relacji międzypokoleniowych, opowiadając o tym eskimoskim zwyczaju: jeśli mężczyzna ginie na polowaniu, jego część łupu trafia do wnuka.

Robert Jessen powiedział, że pewnego dnia, wchodząc do igloo, z wielkim zdziwieniem usłyszał, jak gospodyni z szacunkiem zwróciła się do swojego dziecka ze słowami: „Dziadku, jeśli pozwolisz, zaprosimy tego nieznajomego do jedzenia z nami”. A kilka minut później znów do niego mówiła jak dziecko.

Ta historia otworzyła mi oczy na role, które dostajemy z jednej strony we własnej rodzinie, az drugiej pod wpływem naszych przodków.

Wszystkie dzieci wiedzą o tym, co dzieje się w domu, a zwłaszcza o tym, co jest przed nimi ukryte.

Potem, po Jessenie, było… Franciszka Dolto: w tamtym czasie uważano, że jest to dobra forma, po zakończeniu już analizy, aby na nią spojrzeć.

I tak przyjeżdżam do Dolto i pierwszą rzeczą, o której prosi, żebym opowiedziała o życiu seksualnym moich prababek. Odpowiadam, że nie mam o tym pojęcia, bo zastałem prababki już wdowami. I z wyrzutem: „Wszystkie dzieci wiedzą o tym, co dzieje się w domu, a zwłaszcza o tym, co jest przed nimi ukryte. Szukaj…"

Ann Anselin Schutzenberger: „Psychoanalitycy myśleli, że zwariowałam”

I wreszcie trzeci ważny punkt. Pewnego dnia koleżanka poprosiła mnie o spotkanie z jej krewną, która umierała na raka. Poszedłem do jej domu iw salonie zobaczyłem portret bardzo pięknej kobiety. Okazało się, że była to matka pacjentki, która zmarła na raka w wieku 34 lat. Kobieta, do której przyszedłem, była wtedy w tym samym wieku.

Od tego momentu zacząłem zwracać szczególną uwagę na daty rocznic, miejsca wydarzeń, choroby… i ich powtarzanie się w łańcuchu pokoleń. Tak narodziła się psychogenealogia.

Jaka była reakcja społeczności psychoanalitycznej?

AA Š.: Psychoanalitycy mnie nie znali, a niektórzy prawdopodobnie myśleli, że jestem marzycielem lub wariatem. Ale to nie ma znaczenia. Nie sądzę, że są mi równi, z kilkoma wyjątkami. Robię analizę grupową, robię psychodramę, robię rzeczy, którymi gardzą.

Nie pasuję do nich, ale nie obchodzi mnie to. Uwielbiam otwierać drzwi i wiem, że psychogenealogia pokaże swoją skuteczność w przyszłości. Z czasem zmienia się również ortodoksyjny freudyzm.

Jednocześnie spotkałeś się z niesamowitym zainteresowaniem publiczności…

AA Š.: Psychogenealogia pojawiła się w czasie, gdy coraz więcej ludzi interesowało się swoimi przodkami i odczuwało potrzebę odnalezienia swoich korzeni. Jednak żałuję nawet, że wszyscy byli tak porwani.

Dzisiaj każdy może twierdzić, że korzysta z psychogenealogii bez poważnego szkolenia, które powinno obejmować zarówno wyższe, specjalistyczne wykształcenie, jak i pracę kliniczną. Niektórzy są tak ignorantami w tej dziedzinie, że popełniają rażące błędy w analizie i interpretacji, sprowadzając swoich klientów na manowce.

Ci, którzy szukają specjalisty, muszą zapytać o profesjonalizm i kwalifikacje osób, które zobowiązują się im pomóc, a nie działać w myśl zasady: „wszyscy wokół niego jadą, ja też pójdę”.

Czy czujesz, że to, co słusznie jest twoje, zostało ci odebrane?

AA Š.: Tak. Używają mnie także ci, którzy stosują moją metodę, nie rozumiejąc jej istoty.

Wprowadzone w obieg idee i słowa nadal żyją własnym życiem. Nie mam kontroli nad używaniem terminu „psychogeneologia”. Chciałbym jednak powtórzyć, że psychogenealogia to metoda jak każda inna. Nie jest to ani panaceum, ani klucz główny: to tylko kolejne narzędzie do odkrywania historii i korzeni.

Nie trzeba upraszczać: w psychogenealogii nie chodzi o stosowanie określonej matrycy czy znajdowanie prostych przypadków powtarzających się dat, które nie zawsze coś same w sobie znaczą — ryzykujemy popadnięcie w niezdrową „manię zbiegów okoliczności”. Trudno też samemu zająć się psychogenealogią. Oko terapeuty jest potrzebne do śledzenia wszystkich zawiłości skojarzeń myślowych i zastrzeżeń, jak w każdej analizie i każdej psychoterapii.

Sukces Twojej metody pokazuje, że wiele osób nie znajduje swojego miejsca w rodzinie i cierpi z tego powodu. Dlaczego to takie trudne?

AA Š.: Ponieważ jesteśmy okłamywani. Bo pewne rzeczy są przed nami ukryte, a milczenie pociąga za sobą cierpienie. Dlatego musimy spróbować zrozumieć, dlaczego zajęliśmy to szczególne miejsce w rodzinie, prześledzić łańcuch pokoleń, w którym jesteśmy tylko jednym z ogniw i zastanowić się, jak możemy się uwolnić.

Zawsze przychodzi chwila, kiedy musisz zaakceptować swoją historię, rodzinę, którą masz. Nie możesz zmienić przeszłości. Możesz się przed nim uchronić, jeśli go znasz. To wszystko. Nawiasem mówiąc, psychogenealogia interesuje się również radościami, które stały się kamieniami milowymi w życiu rodziny. Kopanie w rodzinnym ogrodzie nie polega na gromadzeniu kłopotów i cierpienia dla siebie, ale na radzeniu sobie z nimi, jeśli przodkowie tego nie zrobili.

Dlaczego więc potrzebujemy psychogenealogii?

AA Š.: Mówię sobie: „Bez względu na to, co wydarzyło się w przeszłości mojej rodziny, bez względu na to, co robili i czego doświadczyli moi przodkowie, bez względu na to, co przede mną ukrywają, moja rodzina jest moją rodziną i akceptuję to, ponieważ nie mogę się zmienić”. Praca nad przeszłością rodziny oznacza uczenie się, jak się od niej wycofać i wziąć w swoje ręce nić życia, swoje życie. A kiedy nadejdzie czas, przekaż go swoim dzieciom ze spokojniejszą duszą.

Dodaj komentarz