Aktywiści zamieniają kalekie zwierzęta w „bionikę”

Amerykańskie rozgłośnie non-profit PBS pokazały film o niezwykłym problemie: jak zmienić okaleczone zwierzę w bionika (żywą istotę wzbogaconą o sztuczną, zrobotyzowaną tkankę – zwykle kończynę). Część tego niezwykłego filmu – i zdjęcia z niego – można obejrzeć w Internecie.

Film dokumentalny „My Bionic Pet” pokazał zdumionej publiczności, co można osiągnąć, gdy miłość do zwierząt łączy się z praktycznym zmysłem – i, szczerze mówiąc, dużą ilością darmowej gotówki.

„My Bionic Pet” po raz pierwszy na ekranie pokazał oszałamiającą różnorodność unieruchomionych, a nawet skazanych na zagładę okaleczonych zwierząt, które współczesna technologia – i kochający właściciele – przekształciły w (no, prawie) pełnoprawne. Możemy śmiało powiedzieć, że ten film nie tylko dotyka głębi duszy, ale także uderza w wyobraźnię.

Wraz ze świnią, której właściciele zamiast niefunkcjonujących tylnych kończyn przyczepili do niej coś w rodzaju wózka spacerowego – i kilkoma (dość przewidywalnymi) psami – w filmie pojawia się np. tak egzotyczne zwierzę jak lama (lama nie jest dzikie zwierzę, było hodowane dla wełny – podobnie jak owce są też rdzenni Amerykanie).

Film zadziwia nie tylko pokazami osiągnięć robotyki, ale także potęgą współczucia i pomysłowością ludzi, którzy nie cofną się przed niczym, by przywrócić zwierzęciu możliwość pełnego życia.

„My Bionic Pet” niewątpliwie przekazuje główną ideę – obecny poziom technologii jest już wystarczający, aby nie tylko dać jednemu lub dwóm łabędzim zagubione dzioby (i te funkcjonujące) – możliwe jest rozwiązanie prawie wszystkich poważnych problemów, jakie mają w rezultacie zwierzęta wypadku, wypadku drogowego lub ludzkiego okrucieństwa. To tylko kwestia chęci i zdolności ludzi do pomocy.

Bohaterowie filmu, którzy faktycznie dali zwierzętom drugie życie, zauważają, że wędrują one po nieznanej krainie – do niedawna nawet zaawansowani naukowcy nie zajmowali się na poważnie problemem protetyki dla zwierząt domowych, nie mówiąc już o dzikich zwierzętach (m.in. jak łabędź!) Ale już teraz możemy mówić o narastającej masowości tego trendu – przynajmniej w krajach rozwiniętych i bogatych – USA i UE. Obecnie istnieje wiele postępowych firm, które dostarczają protezy dla zwierząt, a nie tylko tradycyjnie „zwierząt domowych” (kotów i psów) – na przykład OrthoPets, którego właścicielem jest wegetarianin.

„Musimy improwizować, ponieważ naprawdę nie ma z czym pracować” – mówi dr Greg Burkett, weterynarz z Północnej Kalifornii, któremu udało się wszczepić sztuczny dziób łabędzia. „Na przykład do znieczulenia musieliśmy użyć butelki Sprite”.

Protetyka zwierzęca to bez wątpienia duży krok naprzód w pomaganiu naszym „mniejszym braciom” – nie tylko poprzez unikanie zabójczego jedzenia i szerzenie świadomości o korzyściach wegetarianizmu i weganizmu, ale także poprzez pomaganie konkretnym zwierzętom, które żyją blisko nas i potrzebują naszego wsparcia.  

 

 

Dodaj komentarz