Psychologia

Przyjaciele, chcę wyznać moją miłość do psychologii. Psychologia to moje życie, to mój mentor, to mój tata i mama, mój przewodnik i wielki, dobry przyjaciel — kocham cię! Z głębi serca jestem wdzięczny wszystkim ludziom w tej dziedzinie, którzy wnieśli zdrowy wkład w tę naukę. Dziękuję i chwała!

Co skłoniło mnie do tego uznania, jestem zdumiony moimi wynikami w różnych dziedzinach, które udało mi się osiągnąć przy pomocy psychologii w ciągu zaledwie trzech miesięcy moich studiów na Uczelni. Nie wyobrażam sobie nawet (choć jest plan!), co stanie się za kilka lat, jeśli będziemy jechać w tym samym tempie. To fantazja i cuda.

Swoimi sukcesami dzielę się w osobistych relacjach z rodzicami. Przesunięcie było takie, że sam jestem zdumiony… ten obszar wydawał mi się najtrudniejszy i najtrudniejszy, nie do ruszenia, bo myślałem, że niewiele ode mnie zależało. A więc moja nowa historia budowania relacji z mamą i teściową.


matka

Moja mama jest bardzo dobrą osobą, ma wiele pozytywnych cech, nie ma w niej chciwości, odda ostatnią ukochaną osobę i wiele innych pięknych cech. Ale są też te negatywne, takie jak demonstracyjne zachowania (wszystkie siły do ​​stworzenia niesamowicie genialnego wrażenia siebie), ciągła, aktywna uwaga na swoją osobę, swoje potrzeby i pragnienia. Z reguły wszystko to w końcu skutkuje formami agresywnymi — jeśli nie żałują, to eksploduje. W ogóle nie toleruje krytyki i czyjejś opinii w każdej sprawie. Wierzy tylko, że jego opinia jest słuszna. Nie skłonny do rewizji swoich poglądów i błędów. Najpierw w czymś pomoże, a potem na pewno podkreśli, że pomogła i wyrzuci, że reszta jest jej niewdzięczna. Cały czas jest w pozycji Ofiary.

Jej ulubionym zwrotem jest „Nikt mnie nie potrzebuje!” (i «Niedługo umrę»), powtarzane przez 15 lat, z normą zdrowia w jej latach (71). Ta i inne podobne tendencje zawsze doprowadzały mnie do niezadowolenia i irytacji. Zewnętrznie niewiele pokazywałem, ale wewnętrznie zawsze był protest. Komunikacja została zredukowana do ciągłych wybuchów agresji i rozstaliśmy się w złym humorze. Kolejne spotkania były bardziej na autopilocie, a za każdym razem, gdy szłam do wizyty bez entuzjazmu, wydaje mi się, że mamę i trzeba ją szanować… A wraz ze studiami na UPP zaczęłam rozumieć, że ja też buduję Ofiara z siebie. Nie chcę, ale muszę iść… więc chodzę na spotkania, jakby do „ciężkiej pracy”, użalając się nad sobą.

Po półtora miesiąca szkolenia w UPP zacząłem przemyśleć swoje położenie w tej niszy, uznałem, że wystarczy zagrać Ofiarę z siebie, trzeba być Autorem i wziąć w swoje ręce to, co mogę zrobić, aby poprawić relacje. Uzbroiłem się w swoje umiejętności, które rozwinąłem na Dystansie za pomocą ćwiczeń „empatia empatyczna”, „usuń NET”, „spokojna obecność” i „całkowite „tak” i myślę, że przyjdę co może, ale ja wytrwale pokaże wszystkie te umiejętności w komunikacji z mamą! Niczego nie zapomnę ani nie przegapię! I nie uwierzycie, przyjaciele, spotkanie poszło z hukiem! Była to znajomość z nową osobą, której wcześniej dobrze nie znałem. Znam ją od ponad czterech dekad. Okazuje się, że nie wszystko jest takie złe w światopoglądzie mojej mamy iw naszym związku. Zacząłem się zmieniać, a mężczyzna zwrócił się do mnie z zupełnie innej strony siebie! To było bardzo interesujące do oglądania i odkrywania.

A więc nasze spotkanie z mamą

Spotkaliśmy się jak zwykle. Byłem przyjazny, uśmiechnięty i otwarty na komunikację. Zadała kilka uważnych pytań: „Jak się czujesz. Jakie wieści? Mama zaczęła mówić. Rozmowa zaczęła się i potoczyła ożywiona. Na początku po prostu aktywnie słuchałam w kobiecym stylu empatycznego słuchania — od serca do serca, pomagając utrzymać wątek empatycznej rozmowy z pytaniami takimi jak: „Co czułeś? Byłeś zdenerwowany… Czy było ci trudno to usłyszeć? Przywiązałeś się do niego… Jak przeżyłeś to, co ci zrobił? Tak bardzo cię rozumiem!” — wszystkie te uwagi wyrażają miękkie wsparcie, duchowe zrozumienie i współczucie. Przez cały czas na mojej twarzy było szczere zainteresowanie, milczałem, tylko kiwałem głową, wstawałem zdania potwierdzające. Chociaż o wielu rzeczach, które powiedziała, wiedziałem, że to wręcz przesada, ale nie zgadzałem się z faktami, ale z jej uczuciami, z jej poczuciem tego, co się dzieje. Po raz setny wysłuchałem opowiadanej historii, jakby to był pierwszy raz.

Wszystkie chwile samopoświęcenia mojej mamy mówiły mi — że oddała się nam, co było wyraźną przesadą — nie odmówiłem (jak — dlaczego? Kto pytał?). Wcześniej mogło tak być. Ale nie tylko przestałem odrzucać jej punkt widzenia, ale co o wiele ważniejsze w poufnej rozmowie, czasami potwierdzałem, że tak, bez niej naprawdę nie byśmy jako jednostki nie mieli miejsca. Zwroty brzmiały tak: „Naprawdę wiele dla nas zrobiłeś i wniosłeś wielki wkład w nasz rozwój, za co jesteśmy Ci bardzo wdzięczni” (pozwoliłem odpowiedzieć za wszystkich moich bliskich). Co było szczerze prawdziwe (wdzięczne), aczkolwiek przesadzone, o jednym najważniejszym wpływie na nasze osobowości. Mama nie bierze pod uwagę naszego dalszego rozwoju osobistego, kiedy zaczęliśmy żyć osobno. Ale zdałem sobie sprawę, że to nie jest ważne w naszej rozmowie, że nie ma potrzeby umniejszać jej roli bezmyślnymi krytycznymi (jak mi się wydawało, niegdyś bardzo wiernie oddającymi rzeczywistość) frazami.

Potem zaczęła sobie przypominać cały swój „ciężki los”. Losy przeciętnego okresu sowieckiego, nie było tam nic szczególnie tragicznego i trudnego — standardowe problemy tamtych czasów. W moim życiu byli ludzie z naprawdę bardzo trudnym losem, jest do czego porównać. Ale szczerze jej współczułem, z tymi codziennymi trudnościami, które musiała pokonywać, a które są już nieznane naszemu pokoleniu, zgodziłem się i zachęciłem zdaniem: „Jesteśmy z ciebie dumni. Jesteś naszą super mamą! (z mojej strony pochwała i podniesienie jej samooceny). Mama zainspirowała się moimi słowami i kontynuowała swoją historię. Była w tym momencie w centrum mojej całkowitej uwagi i akceptacji, nikt jej nie przeszkadzał — wcześniej były obalanie jej przesady, co bardzo ją rozzłościło, a teraz był tylko bardzo uważny, wyrozumiały i akceptujący słuchacz. Mama zaczęła się otwierać jeszcze głębiej, zaczęła opowiadać swoje ukryte historie, o których ja nie wiedziałam. Z którego wyłonił się mężczyzna z poczuciem winy za swoje zachowanie, co było dla mnie nowością, przez co jeszcze bardziej zainspirowała mnie do słuchania i wspierania mamy.

Okazuje się, że naprawdę widzi swoje nieodpowiednie zachowanie (nieustanne «piłowanie») w stosunku do męża i do nas, ale ukrywa, że ​​się tego wstydzi i po prostu trudno jej sobie z sobą poradzić. Wcześniej nie można było powiedzieć ani słowa o jej zachowaniu, brała wszystko z wrogością: „Jajka nie uczą kurczaka itp.” Nastąpiła ostro agresywna reakcja obronna. Od razu się go uczepiłem, ale bardzo ostrożnie. Wyraziła swoją myśl, że „dobrze, jeśli widzisz siebie z zewnątrz, to jest dużo warte, gotowe i bohater!” (wsparcie, inspiracja do rozwoju osobistego). I na tej fali zaczęła dawać małe zalecenia, jak postępować w takich przypadkach.

Zaczęła od rady, jak się komunikować i mówić mężowi, żeby nie zranić, nie urazić, żeby ją usłyszał. Udzieliła kilku wskazówek, jak wyrabiać nowe nawyki, jak konstruktywnie krytykować formułę „plus-pomoc-plus”. Rozmawialiśmy o tym, że zawsze trzeba się powściągnąć i nie rozproszyć — najpierw zawsze się uspokój, potem wydawaj polecenia itp. Wyjaśniła, że ​​po prostu nie ma zwyczaju spokojnego reagowania i musi się tego nauczyć: „Ty trzeba trochę spróbować i wszystko będzie dobrze!”. Spokojnie SŁUCHAŁA mojej rady, protestu nie było! A nawet próbowałem je wyrazić na swój własny sposób i co im zrobi, a co już próbuje — dla mnie był to przełom w kosmos!

Stałem się jeszcze bardziej entuzjastyczny i całą swoją energię skierowałem, aby ją wspierać i chwalić. Na co odpowiedziała życzliwymi uczuciami — czułością i ciepłem. Oczywiście trochę się popłakaliśmy, no kobiety, wiesz… dziewczyny mnie zrozumieją, mężczyźni się uśmiechną. Z mojej strony to był taki wybuch miłości do mojej mamy, że nawet teraz piszę te słowa i kilka łez się wylało. Uczucia, jednym słowem… Przepełniały mnie dobre uczucia — miłość, czułość, szczęście i troska o bliskich!

W rozmowie moja mama również przeciągnęła swoje zwykłe zdanie „nikt mnie nie potrzebuje, wszyscy są już dorośli!”. Na co zapewniłem ją, że naprawdę potrzebujemy jej jako mądrego mentora (choć z mojej strony była wyraźna przesada, ale bardzo jej się to podobało, ale komu by się to nie podobało?). Wtedy zabrzmiała kolejna fraza dyżurna: „Wkrótce umrę!”. W odpowiedzi usłyszała ode mnie tezę: „Kiedy umrzesz, to martw się!”. Była zawstydzona taką propozycją, jej oczy rozszerzyły się. Odpowiedziała: „Więc po co się martwić?” Nie pozwalając mi się opamiętać, kontynuowałem: „Zgadza się, wtedy jest już za późno, ale teraz jest jeszcze wcześnie. Jesteś pełen siły i energii. Żyj i ciesz się każdym dniem, masz nas, więc dbaj o siebie i nie zapominaj o sobie. Zawsze chętnie Ci pomożemy! A my zawsze przyjdziemy ci z pomocą.»

W końcu śmialiśmy się, przytulaliśmy i wyznaliśmy sobie miłość. Przypomniałam po raz kolejny, że jest najlepszą mamą na świecie i bardzo jej potrzebujemy. Więc rozstaliśmy się pod wrażeniem, jestem pewien. Przybywając na fali „Świat jest piękny”, szczęśliwie wróciłem do domu. Myślę, że moja mama też wtedy nadawała na tych samych falach, jej pojawienie się to sygnalizowało. Następnego ranka sama do mnie zadzwoniła i nadal komunikowaliśmy się na fali miłości.

wnioski

Zdałem sobie sprawę i zrozumiałem jedną ważną rzecz. Brakuje uwagi, troski i miłości, znaczenia jego osoby i uznania znaczenia jednostki. A co najważniejsze — pozytywna ocena środowiska. Ona tego chce, ale nie wie, jak właściwie to zdobyć od ludzi. I domaga się tego w niewłaściwy sposób, błagając o liczne przypomnienia swojej aktualności, narzuca swoje usługi, rady, ale w nieodpowiedniej formie. Jeśli nie ma reakcji ze strony ludzi, to jest wobec nich agresja, rodzaj urazy, która nieświadomie przeradza się w zemstę. Człowiek zachowuje się w ten sposób, ponieważ nie nauczono go prawidłowej komunikacji z ludźmi w dzieciństwie iw latach następnych.

Raz wypadek, dwa razy wzór

Piszę tę pracę po 2 miesiącach nieprzypadkowo. Po tym incydencie długo myślałem, jak to się ze mną stało? W końcu to nie wydarzyło się tak po prostu, czy nie stało się to przypadkiem? I dzięki jakiejś akcji. Ale było wrażenie, że wszystko wydarzyło się jakoś nieświadomie. Wprawdzie pamiętałem, że w rozmowie trzeba używać tego: empatii, aktywnego słuchania i tak dalej… ale generalnie wszystko poszło jakoś spontanicznie i na uczuciach, głowa była na drugim miejscu. Dlatego ważne było dla mnie kopanie tutaj. Doszedłem do wniosku, że jeden taki przypadek może być wypadkiem — kiedyś rozmawiałem z zupełnie inną osobą, ale jeśli są już dwa takie przypadki, to już niewielka, ale statystyka. Postanowiłem więc sprawdzić się z inną osobą i właśnie taka okazja się nadarzyła. Moja teściowa ma podobny charakter, tę samą drażliwość, agresywność, niecierpliwość. Jednocześnie wieśniaczka z minimalnym wykształceniem. To prawda, że ​​moje relacje z nią były zawsze trochę lepsze niż z matką. Ale do spotkania trzeba było się bardziej szczegółowo przygotować. Zacząłem zapamiętywać i analizować pierwszą rozmowę, wydobyłem dla siebie kilka modnych rozmów, na których można polegać. I uzbroiła się w to, żeby porozmawiać z teściową. Drugiego spotkania nie będę opisywał, ale wynik ten sam! Życzliwa fala i dobre zakończenie. Teściowa w końcu powiedziała nawet: „Czy dobrze się zachowywałam?”. To było coś, po prostu byłem zaskoczony i nie spodziewałem się! Dla mnie była to odpowiedź na pytanie: czy zmieniają się osoby o niższym poziomie inteligencji, wiedzy, wykształcenia itp.? Tak, przyjaciele, zmieńcie się! A winowajcami tej zmiany jesteśmy my, ci, którzy studiują psychologię i stosują ją w życiu. Mężczyzna po osiemdziesiątce stara się być lepszy. Widać to powoli i krok po kroku, ale to jest fakt i jest to dla nich postęp. To jak przenoszenie zarośniętej góry. Najważniejsze jest, aby pomóc bliskim! I powinni to robić rdzenni ludzie, którzy wiedzą, jak żyć i poprawnie komunikować się.


Podsumowuję swoje działania:

  1. Uważne skupienie się na rozmówcy. Ćwiczenia na odległość — «Powtarzaj dosłownie» — może w tym pomóc, rozwinąć tę umiejętność.
  2. Szczera empatia, empatia. Odwołaj się do uczuć rozmówcy. Odbicie jego uczuć, poprzez siebie do niego z powrotem. „Co czułeś?… to niesamowite, podziwiam cię, jesteś taki wnikliwy…”
  3. Podnieś jego samoocenę. Daj człowiekowi pewność siebie, zapewnij go, że jest dobrze zrobiony, bohater w określonej sytuacji, w tym, co zrobił dobrze w określonej sytuacji, lub odwrotnie, wspieraj i zapewniaj, że wszystko, co zrobił, nie jest takie złe, musisz zobacz dobro. W każdym razie, dobra robota za heroiczne trzymanie się.
  4. Przejdź do współpracy z bliskimi. Wyjaśnij, że się kochacie, tylko troska nie jest w porządku. Udziel porady, jak właściwie dbać.
  5. Podnieś jego samoocenę. Zapewnij, że jest to dla Ciebie ważne, zawsze potrzebne i aktualne. Że w każdym razie zawsze możesz na nim polegać. To dodatkowo nakłada obowiązki na osobę w nowych aspiracjach do własnych zmian.
  6. Daj pewność, że zawsze tam jesteś i możesz na siebie liczyć. «Zawsze chętnie pomożemy!» i zaoferuj pomoc w jakikolwiek sposób.
  7. Trochę humoru na zwroty ofiarne rozmówcy, możesz przygotować i odrobić pracę domową, jeśli znane są już oklepane zwroty ofiarne.
  8. Rozstanie na życzliwej fali i powtórzenie, potwierdzenie, utrwalenie wysokiej samooceny człowieka: „Dobrze się z nami spisałeś, wojowniku!”, „Jesteś najlepszy! Skąd oni to biorą?», «Potrzebujemy Cię!», «Zawsze tam jestem».

To właściwie wszystko. Teraz mam schemat, który pomaga mi komunikować się produktywnie i bardzo radośnie z bliskimi. I chętnie się tym z wami podzielę, przyjaciele. Wypróbuj to w życiu, uzupełnij o swoje doświadczenie, a będziemy szczęśliwi w komunikacji i miłości!

Dodaj komentarz