56 miesięcy do zajścia w ciążę

Odstawiłem pigułkę, gdy miałem 20 lat. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mam cykle około 60 dni. Pomimo początkowego leczenia, które miało temu zaradzić, rok później nadal nie byłam w ciąży. Następnie rozpoczynamy słynny „tor przeszkód”:

– prośba o wsparcie ochrony (zabiegi są strasznie drogie);

– histerografia (badanie rurek) nie wykazująca nieprawidłowości;

– badania krwi i różne badania dla mnie, spermogramy dla mojego męża – któremu dziękuję za odwagę i cierpliwość: niełatwo oddać nasienie o 8 rano w bezosobowej sali laboratoryjnej bez nawet zasłon w oknach !

Następnie rozpoczęliśmy sztuczne inseminacje…

Po sprawdzeniu stanu macicy i zielonego światła od ginekologa czas ruszać! Pobranie nasienia męża w laboratorium o godz. sperma, odpoczynek 7 minut… A najgorsze jeszcze przed nami! Piętnaście dni czekania, czy zadziała.

zapłodnienie in vitro i dwójka pięknych maluszków

Za każdym razem to ten sam policzek. Po czterech inseminacjach mój tyłek wygląda jak Gruyere. W końcu zobaczę innego specjalistę. I tam upadłam… Cztery lata trudów na nic! Laparoskopia ujawnia, że moje rurki są zablokowane i że należy stosować IVF. Wracając do punktu wyjścia: egzaminy, papierkowa robota, badania krwi, zastrzyki…. Urodziłam w czerwcu Théo i Jérémy, po wymarzonej ciąży bliźniaczej. Mają teraz 20 miesięcy, a my już umówiliśmy się na wizytę u tego samego specjalisty, aby pomóc młodszym siostrzyczkom. Nie trać serca! Jest długi, trudny, bolesny, ale wynik naprawdę jest tego wart.

Laurence

Dodaj komentarz