Svetlana Zeynalova pokazała swój dom: zdjęcie 2017

Prezenterka telewizyjna została zmuszona do zbadania rynku budowlanego, gdy wpadła na nieostrożnych projektantów.

7 września 2017

To moje drugie własne mieszkanie w Moskwie. Najpierw z pierwszym mężem (z Aleksiejem Głazatowem, ojcem jej córki Saszy, Swietłana rozwiodła się w 2012 r. – ok. „Antena”) mieszkaliśmy na ulicy Ryabinowej, niedaleko domu moich rodziców. Mama mogła nawet zobaczyć przez okno: czy nasze światła są włączone, czy nie. Dlatego osiem lat temu kupiliśmy kolejne mieszkanie dalej, w Kurkino, na ulicy o ładnej nazwie Landyshevaya. Szukaliśmy większego domu: czekaliśmy na dodatek do rodziny i chcieliśmy, żeby dziecko dorastało w dobrej okolicy i miało własny pokój. Jeździliśmy w różne miejsca, kłóciliśmy się o infrastrukturę, decydowaliśmy, co lepiej zabrać – bliżej centrum, ale mniejszy obszar, czy dalej, ale większy. Możliwości finansowe są pewne, nie da się przeskoczyć nad głową.

Nigdy nie lubiłem obszarów z dużą ilością wysokich budynków. Nie mógłbym mieszkać w mrowiskach takich jak Moscow City. Ale kiedy przyjechaliśmy do Kurkino, po prostu zakochaliśmy się w okolicy. W naszym kompleksie mieszkaniowym jest coś patriarchalnego i humanitarnego, ale jednocześnie nowomodnego. Na naszym podwórku można nawet wyjść w kapciach. Otrzymaliśmy mieszkanie w postaci betonowej skrzyni z filarem pośrodku. Zaplanuj, co chcesz. Na początku myślałem, że remont mnie nie dotknie, a jedynie ściągnąłem zdjęcia przyszłego wnętrza. Ale szybko zaangażowałem się w ten proces, ponieważ nie mieliśmy szczęścia z projektantami. Ich pomysły były dziwne. Dlatego poważnie zasugerowali zrobienie wodospadu na środku pokoju, aby podzielić obszar na strefy. Dla niektórych takie innowacje mogą być dobre, ale nie dla nas i zostały odrzucone. Podzieliliśmy pokój na strefy, ale w inny sposób. I postawili drzwi, proponowano nam tego nie robić lub zapewnić jeden telefon komórkowy do sypialni i toalety. To dla mnie szalone.

Projektanci również zawiedli, gdy tylko było to możliwe. Sam projekt został wykonany z mnóstwem błędów. Ekipa budowlana odmówiła pracy według swoich rysunków, tłumacząc, że nie da się mieszkać w takim mieszkaniu. Sasha już się urodziła, a ja chodziłem do sklepów i rynków w poszukiwaniu materiałów budowlanych. Teraz wiem już wszystko o rodzajach szpachli, wykładzin podłogowych i sposobach ich układania, rozumiem farbę i izolację. Wymieniłem wannę, bo ta kupiona przez projektantów nie pasowała. Zadzwoniłem do firm, w których coś zamówiliśmy, rozpłakałem się i poprosiłem o zmianę. Na szczęście spotkaliśmy się w połowie drogi. Teraz często doradzam znajomym, którzy wykonują naprawy, i ostrzegam na co należy zwrócić uwagę. To są takie zaokrąglone ściany jak nasze, nikomu bym nie radził. Strasznie niewygodne. Nie możesz przesunąć pojedynczego mebla.

W efekcie połowa pomysłów pozostała z projektu projektantów, reszta to moja kreatywność. Oczywiście ostatecznie układ i styl są gdzieś kiepskie, ale to moje pierwsze doświadczenie i okazało się, że jest nieco spontaniczne. Ale pomimo tego, że remont był trudny i wymagał dużo nerwów, kocham go i kocham swoje mieszkanie. Nie wyobrażam sobie nawet, że będę mieszkał w innym. Bardzo szybko się do tego przyzwyczajam. I nie chcę jeszcze nic zmieniać. I tak, wtedy nasze papugi przyczepiają się do tapety, potem pies drapie ściany i chociaż się denerwuję, rozumiem: to jest życie i po prostu musisz ignorować takie rzeczy. Chociaż Dima (obecny konkubinat prezenterki telewizyjnej – ok. „Antena”) mówi, że łatwiej jest przenieść się do innego domu, niż coś z tym zrobić.

… Ale Sasha ma w tym roku duże zmiany. Przez dwa lata chodziła do szkoły w pobliżu stacji metra Białoruskaja, jednej z najstarszych w Moskwie z klasami integracyjnymi (ośmioletnia córka Swietłany jest autystyczna. – Dzień Kobiet), ale spędzając półtorej godziny w jedną stronę przez dziecko jest trudne. Po drodze bawiliśmy się rozwiązywaniem przykładów z matematyki, ale Sanya często zasypiała pod nimi. W tym roku Olga Yaroslavskaya, dyrektor szkoły nr. 8, która jest niedaleko od nas, z własnej inicjatywy postanowiła otworzyć klasę pomocową dla dzieci ze specjalnymi potrzebami. Sasha pójdzie tam na studia. Chociaż oczywiście chce bardziej wypoczywać na morzu i grać na tablecie. Trzeba ją też zmusić do nauki, jak większość dzieci. Niemniej jednak jej harmonogram jest dość napięty: gimnastyka, śpiew, pływanie, zajęcia z defektologami, idziemy też do koła artystycznego, bo dobrze rysuje i śpiewa. Teraz będzie miała więcej czasu na zajęcia, dziesięć minut samochodem do szkoły. Bardzo się martwimy, ale mam nadzieję, że w nowej klasie będzie się czuła dobrze. Sasha jest osobą uzależnioną. We wczesnym dzieciństwie miała smeshariki, potem kucyki, teraz Lego. Kiedy zdała sobie sprawę, że można zbierać niesamowite rzeczy według schematów, była gotowa robić to godzinami. Wykupiliśmy wszystkie zestawy dostępne w naszych sklepach, znajomi podarowali nam tego konstruktora, zamawiamy serie z Ameryki i Singapuru, które nie są sprzedawane w Rosji, wszystkie przechowujemy i nie jesteśmy gotowi rozstać się z żadną. Sasha ma dobre ucho do muzyki, w przeciwieństwie do mnie śpiewa pięknie. Kiedy zdałem sobie sprawę, że musi tworzyć muzykę, kupiliśmy syntezator. Grała na nim przez rok. A potem Dima nagle zainteresował się muzyką, kompozytor Ludovico Einaudi wywarł na nim niezatarte wrażenie. Kiedy nasz tata zdał sobie sprawę z różnicy w brzmieniu syntezatora i pianina, wpadł na pomysł, aby nauczyć się grać. Postanowiliśmy zaszaleć na elektronicznym pianinie. Jest z nim wygodnie, można za nim siedzieć przynajmniej w nocy – nie przeszkadza się sąsiadom, dźwięk jest w słuchawkach. Dima znalazła wyniki w Internecie, gdzie pokazywane są nie tylko notatki, ale także położenie rąk. Teraz patrzy na nie i próbuje się bawić. Jako dziecko sam uczyłem się przez cztery lata w szkole muzycznej na fortepianie i przez pięć lat na gitarze, ale zostałem wyrzucony z klasy fortepianu za przeciętność. Teraz siedzę z Saszą i próbuję, może kiedyś się nauczę.

Kuchnia okazała się wykonana ukośnie, tak jak chciałem. Jest produkcji rosyjskiej, sam ją znalazłem. Kuchnia jest sprytnie zaaranżowana; za jednymi z drzwi schowana jest spiżarnia. Można tam schować wszystko, od worka ziemniaków po pralkę, nawet suchą pościel. Kiedyś mieliśmy kilka papug gołąbków. Często walczyli i rozmnażali się bez przerwy. Ciągle trzeba było doczepiać pisklęta. Kiedyś zostawiliśmy ptaki rodzicom, a one odleciały. Teraz mamy dwie papugi nimfy. Są prawie oswojone, bardzo emocjonalne, subtelne psychicznie, mogą się nudzić, przestraszyć, muszą latać po mieszkaniu, inaczej zaczynają więdnąć. Nazywają się Jean i Marie, chociaż ja nazywam je po prostu kurami. Pytam więc: „Czy dałeś dzisiaj palaczom jedzenie?” Samica również stale składa jaja, ale papugi są jeszcze młode i nie rozumieją, że muszą się wykluć, rzucają jajami w dowolne miejsce.

Sanya ma swój pokój, ma duże łóżko z wygodnym materacem, ale często zasypia na naszym. Rozłoży się jak gwiazdka lub będzie leżała w poprzek, nasz tata zdrzemnie się obok niego, a pies usiądzie u jego stóp. Jest bardzo mało miejsca dla jeszcze jednej osoby. Kładziesz się, cierpisz, a ktoś pierwszy idzie albo do łóżka Sashy, albo do sofy spać.

Długo zastanawialiśmy się, czy wziąć psa. Komunikacja Sanya jest bardzo przydatna, ale nasz tata ma alergię na sierść psa, choć nie na wszystkie. Dlatego wybraliśmy rasę przez długi czas i daliśmy wełnę do analizy i najpierw przyjrzeliśmy się szczeniętom w przedszkolu. Sasha, widząc jednego ze szczeniąt, rzuciła się do niego krzycząc: „Mój pies!” – i od razu wpadła w jesienną kałużę. Miesiąc później wróciliśmy po szczeniaka, plując na alergie, bo bez psa nie da się żyć. Według jej paszportu nazywa się Joy of Istra, ale nazywamy ją po prostu Ria.

Te zdjęcia zostały mi zaprezentowane na wystawie „Głos. Dzieci ”utalentowana dziewczyna Katya z porażeniem mózgowym. Przyjechała tam jako gość z rodzicami. Teraz obrazy czekają na nas, abyśmy wywiercili dla nich otwory i wreszcie je powiesili. Ciężko namówić tatę, żeby wbił gwóźdź w ścianę, ale poza tym jest po prostu przystojny. U mężczyzny umiejętność wiercenia nie jest najważniejsza. Dima oczywiście może to zrobić, ale jest leniwy i trzeba znaleźć odpowiednie słowa lub ścisnąć kolano w kącie, ale rozumiem, że się męczy, a wiercenie nie jest najciekawszą rzeczą, jaką może zrobić w weekend. Ale on jest naszym kapitanem (choć Dmitry jest z zawodu marketerem. – Ok. Dzień Kobiet) i nie raz pływał ze znajomymi.

Dodaj komentarz