Psychologia

Rozmawialiśmy o tym, jak ważne jest pozostawienie dziecka w spokoju, jeśli chce coś zrobić samemu i robi to z przyjemnością (Reguła 1).

Inną rzeczą jest to, czy napotkał poważną trudność, z którą nie może sobie poradzić. Wtedy pozycja nieinterwencji nie jest dobra, może tylko zaszkodzić.

Ojciec jedenastoletniego chłopca mówi: „Daliśmy Miszy projektanta na urodziny. Był zachwycony, od razu zaczął go zbierać. Była niedziela i bawiłam się na dywanie z najmłodszą córką. Pięć minut później słyszę: „Tato, to nie działa, pomóż”. A ja mu odpowiedziałem: „Jesteś mały? Przemyśl to sam.» Misha zasmuciła się i wkrótce porzuciła projektanta. Więc od tamtej pory nie jest dla niego odpowiedni.

Dlaczego rodzice często odpowiadają tak, jak ojciec Mishina? Najprawdopodobniej z najlepszymi intencjami: chcą uczyć dzieci samodzielności, nie bania się trudności.

Zdarza się oczywiście i coś jeszcze: raz, nieciekawe, albo sam rodzic nie wie jak. Wszystkie te „rozważania pedagogiczne” i „dobre powody” są głównymi przeszkodami we wdrażaniu naszej Reguły 2. Zapiszmy ją najpierw ogólnie, a później bardziej szczegółowo, z objaśnieniami. Zasada 2

Jeśli dziecko ma trudności i jest gotowe przyjąć Twoją pomoc, koniecznie pomóż mu.

Bardzo dobrze jest zacząć od słów: „Chodźmy razem”. Te magiczne słowa otwierają dziecku drzwi do nowych umiejętności, wiedzy i hobby.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że zasady 1 i 2 są ze sobą sprzeczne. Jednak ta sprzeczność jest oczywista. Po prostu odnoszą się do różnych sytuacji. W sytuacjach, w których obowiązuje Reguła 1, dziecko nie prosi o pomoc, a nawet protestuje, gdy jej udziela. Zasada 2 jest stosowana, gdy dziecko albo bezpośrednio prosi o pomoc, albo skarży się, że „nie udaje mu się”, „nie wyszło”, że „nie wie jak”, a nawet opuszcza pracę, którą rozpoczęło po pierwszym awarie. Każda z tych manifestacji jest sygnałem, że potrzebuje pomocy.

Nasza Zasada 2 to nie tylko dobra rada. Opiera się na prawie psychologicznym odkrytym przez wybitnego psychologa Lwa Siemionowicza Wygotskiego. Nazwał to „strefą najbliższego rozwoju dziecka”. Jestem głęboko przekonany, że każdy rodzic z pewnością powinien wiedzieć o tym prawie. Opowiem ci o tym krótko.

Wiadomo, że w każdym wieku dla każdego dziecka istnieje ograniczony zakres rzeczy, z którymi może sobie poradzić. Poza tym kręgiem są rzeczy, które są dla niego dostępne tylko przy udziale osoby dorosłej lub w ogóle niedostępne.

Na przykład przedszkolak może już zapinać guziki, myć ręce, odkładać zabawki, ale nie potrafi dobrze zorganizować swoich spraw w ciągu dnia. Dlatego w rodzinie przedszkolaka rodzicielskie słowa „Już czas”, „Teraz będziemy”, „Najpierw zjemy, a potem…”

Narysujmy prosty diagram: jedno koło w drugim. Małe kółko będzie oznaczać wszystkie rzeczy, które dziecko może zrobić samodzielnie, a obszar pomiędzy granicami małego i dużego kółka wskaże rzeczy, które dziecko robi tylko z osobą dorosłą. Poza większym kręgiem będą zadania, które są teraz poza zasięgiem jego samego lub razem ze starszymi.

Teraz możemy wyjaśnić, co odkrył LS Wygotski. Pokazał, że wraz z rozwojem dziecka zakres zadań, które zaczyna wykonywać samodzielnie, wzrasta ze względu na te zadania, które wcześniej wykonywał wspólnie z dorosłym, a nie te, które leżą poza naszym kręgiem. Innymi słowy, jutro dziecko będzie samo robiło to, co zrobiło dzisiaj z matką, a właśnie dlatego, że było „z matką”. Strefa spraw razem jest złotą rezerwą dziecka, jego potencjałem na najbliższą przyszłość. Dlatego nazywana jest strefą najbliższego rozwoju. Wyobraź sobie, że dla jednego dziecka ta strefa jest szeroka, to znaczy rodzice dużo z nim pracują, a dla innego jest wąska, ponieważ rodzice często zostawiają go dla siebie. Pierwsze dziecko będzie się szybciej rozwijać, czuć się pewniej, odnosić większe sukcesy, lepiej prosperować.

Teraz mam nadzieję, że stanie się dla ciebie bardziej jasne, dlaczego zostawianie dziecka samego tam, gdzie jest mu trudno „ze względów pedagogicznych” jest błędem. Oznacza to nieuwzględnianie podstawowego psychologicznego prawa rozwoju!

Muszę powiedzieć, że dzieci czują się dobrze i wiedzą, czego teraz potrzebują. Jak często pytają: „Pobaw się ze mną”, „Chodźmy na spacer”, „Popracujmy”, „Zabierz mnie ze sobą”, „Czy ja też mogę być…”. A jeśli nie masz naprawdę poważnych powodów do odmowy lub opóźnienia, niech będzie tylko jedna odpowiedź: „Tak!”.

A co się dzieje, gdy rodzice regularnie odmawiają? Jako ilustrację przytoczę rozmowę w ramach konsultacji psychologicznej.

MATKA: Mam dziwne dziecko, chyba nie normalne. Ostatnio siedzieliśmy z mężem w kuchni i rozmawialiśmy, a on otwiera drzwi i idzie prosto do noszenia kijem i uderza w prawo!

ANKIETER: Jak zwykle spędzasz z nim czas?

MATKA: Z nim? Tak, nie przejdę. A kiedy do mnie? W domu wykonuję prace domowe. I chodzi z ogonem: baw się i baw się ze mną. I powiedziałem mu: „Zostaw mnie w spokoju, pobaw się, nie masz wystarczająco zabawek?”

ANKIETER: A twój mąż, czy on się z nim bawi?

MATKA: Co ty! Kiedy mój mąż wraca z pracy do domu, od razu patrzy na sofę i telewizor…

ANKIETER: Czy twój syn podchodzi do niego?

MATKA: Oczywiście, że tak, ale go odpędza. «Nie widzisz, jestem zmęczony, idź do matki!»

Czy to naprawdę takie zaskakujące, że zdesperowany chłopiec zwrócił się „po fizyczne metody oddziaływania”? Jego agresja jest reakcją na nienormalny styl porozumiewania się (a dokładniej niekomunikowania się) z rodzicami. Styl ten nie tylko nie przyczynia się do rozwoju dziecka, ale czasami staje się przyczyną jego poważnych problemów emocjonalnych.

Spójrzmy teraz na konkretny przykład zastosowania

Zasada 2

Wiadomo, że są dzieci, które nie lubią czytać. Ich rodzice są słusznie zdenerwowani i próbują wszelkimi sposobami przyzwyczaić dziecko do książki. Jednak często nic nie działa.

Niektórzy znajomi rodzice skarżyli się, że ich syn bardzo mało czyta. Oboje chcieli, aby wyrósł na osobę wykształconą i oczytaną. Byli bardzo zajętymi ludźmi, więc ograniczyli się do zdobycia „najciekawszych” książek i postawienia ich na stole dla syna. To prawda, wciąż przypominali, a nawet żądali, aby usiadł do czytania. Jednak chłopak obojętnie mijał całe stosy powieści przygodowych i fantasy i wyszedł na zewnątrz, aby grać z chłopakami w piłkę nożną.

Istnieje pewniejszy sposób, który rodzice odkryli i ciągle na nowo odkrywają: czytać z dzieckiem. Wiele rodzin czyta na głos przedszkolakowi, który nie zna jeszcze liter. Ale niektórzy rodzice kontynuują to nawet później, kiedy ich syn lub córka już chodzi do szkoły, od razu zauważę to na pytanie: „Jak długo mam czytać z dzieckiem, które już nauczyło się układać litery w słowa? ” — nie można odpowiedzieć jednoznacznie. Faktem jest, że szybkość automatyzacji czytania jest różna dla wszystkich dzieci (wynika to z indywidualnych cech ich mózgu). Dlatego ważne jest, aby pomóc dziecku ponieść się treścią książki w trudnym okresie nauki czytania.

Na zajęciach dla rodziców matka opowiedziała, jak zainteresowała swojego dziewięcioletniego syna czytaniem:

„Vova nie lubił książek, czytał powoli, był leniwy. A ze względu na to, że niewiele czytał, nie mógł szybko nauczyć się czytać. Wyszło więc coś w rodzaju błędnego koła. Co robić? Postanowiłem go zainteresować. Zacząłem wybierać ciekawe książki i czytać mu w nocy. Wspiął się do łóżka i czekał, aż skończę prace domowe.

Przeczytaj — i obaj lubili: co będzie dalej? Czas zgasić światło, a on: «Mamusiu, proszę, no, jeszcze jedną stronę!» A ja sam jestem zainteresowany… Potem stanowczo się zgodzili: jeszcze pięć minut — i tyle. Oczywiście nie mógł się doczekać następnego wieczoru. A czasami nie czekał, sam czytał historię do końca, zwłaszcza jeśli niewiele zostało. I już mu nie mówiłem, ale powiedział mi: „Przeczytaj to na pewno!” Oczywiście próbowałem go przeczytać, aby wieczorem rozpocząć nową historię. Więc stopniowo zaczął brać książkę w ręce, a teraz tak się składa, że ​​nie da się jej oderwać!

Ta historia jest nie tylko świetną ilustracją tego, jak rodzic stworzył dla swojego dziecka strefę najbliższego rozwoju i pomógł ją opanować. Przekonująco pokazuje też, że gdy rodzice zachowują się zgodnie z opisanym prawem, łatwo jest im utrzymywać przyjazne i życzliwe relacje z dziećmi.

Przyszliśmy spisać zasadę 2 w całości.

Jeśli dziecko ma trudności i jest gotowe do przyjęcia Twojej pomocy, pomóż mu. W którym:

1. Weź na siebie tylko to, czego sam nie może zrobić, resztę pozostaw jemu.

2. Gdy dziecko opanuje nowe czynności, stopniowo przenoś je na niego.

Jak widać, teraz Zasada 2 dokładnie wyjaśnia, jak pomóc dziecku w trudnej sprawie. Poniższy przykład dobrze ilustruje znaczenie dodatkowych klauzul tej reguły.

Wielu z Was prawdopodobnie nauczyło swoje dziecko jeździć na dwukołowym rowerze. Zwykle zaczyna się od tego, że dziecko siedzi w siodełku, traci równowagę i próbuje upaść wraz z rowerem. Aby utrzymać rower w pozycji pionowej, musisz jedną ręką chwycić kierownicę, a drugą siodełko. Na tym etapie prawie wszystko robisz sam: nosisz rower, a dziecko tylko niezdarnie i nerwowo próbuje pedałować. Jednak po chwili stwierdzasz, że sam zaczął prostować kierownicę, a potem stopniowo rozluźniasz rękę.

Po chwili okazuje się, że można opuścić kierownicę i biec od tyłu, tylko podtrzymując siodło. Wreszcie czujesz, że możesz chwilowo puścić siodełko, pozwalając dziecku na samodzielną jazdę kilka metrów, chociaż w każdej chwili jesteś gotowy do podniesienia go. A teraz nadchodzi chwila, kiedy pewnie sam jeździ!

Jeśli przyjrzysz się bliżej każdemu nowemu biznesowi, którego dzieci uczą się z twoją pomocą, wiele rzeczy okaże się podobnych. Dzieci są zazwyczaj aktywne i nieustannie starają się przejąć to, co robisz.

Jeśli ojciec bawiąc się z synem kolejką elektryczną najpierw montuje szyny i podłącza transformator do sieci, to po chwili chłopiec stara się to wszystko zrobić sam, a nawet układa tory w jakiś ciekawy sposób.

Jeśli matka odrywała kawałek ciasta swojej córce i pozwalała jej robić własne, „dziecięce” ciasto, teraz dziewczynka sama chce zagnieść i pokroić ciasto.

Pragnienie dziecka podboju wszystkich nowych „terytoriów” spraw jest bardzo ważne i powinno być strzeżone jak okiem oka.

Doszliśmy do chyba najbardziej subtelnego punktu: jak chronić naturalną aktywność dziecka? Jak nie zdobywać punktów, żeby tego nie zagłuszyć?

Jak to się stało

Wśród nastolatków przeprowadzono ankietę: czy pomagają w domu w pracach domowych? Większość uczniów klas 4-6 odpowiedziała przecząco. Jednocześnie dzieci wyrażały niezadowolenie z faktu, że rodzice nie pozwalają im wykonywać wielu prac domowych: nie pozwalają im gotować, prać, prasować, chodzić do sklepu. Wśród uczniów klas 7-8 było tyle samo dzieci, które nie były zatrudnione w gospodarstwie domowym, ale niezadowolonych było kilkukrotnie mniej!

Wynik ten pokazał, jak zanika chęć dzieci do aktywności, podejmowania różnych zadań, jeśli dorośli nie przyczyniają się do tego. Kolejne wyrzuty pod adresem dzieci, że są „leniwe”, „niesumienne”, „samolubne”, są tak samo spóźnione, jak bezsensowne. Te «lenistwo», «nieodpowiedzialność», «egoizm» my, rodzice, nie zauważając tego, czasami sami siebie tworzymy.

Okazuje się, że rodzice są tutaj w niebezpieczeństwie.

Pierwsze niebezpieczeństwo przelew za wcześnie Twój udział dla dziecka. W naszym przykładzie rowerowym jest to równoznaczne z zwolnieniem zarówno kierownicy, jak i siodełka po pięciu minutach. Nieunikniony upadek w takich przypadkach może doprowadzić do tego, że dziecko straci chęć do siedzenia na rowerze.

Drugie niebezpieczeństwo jest na odwrót. zbyt długie i uporczywe zaangażowanie rodziców, że tak powiem, nudne zarządzanie, we wspólnym biznesie. I znowu, nasz przykład jest dobrą pomocą, aby zobaczyć ten błąd.

Wyobraź sobie: rodzic trzymający rower za kierownicę i za siodełko biegnie obok dziecka przez jeden dzień, drugi, trzeci, tydzień… Czy nauczy się jeździć samodzielnie? Prawie wcale. Najprawdopodobniej znudzi się tym bezsensownym ćwiczeniem. A obecność osoby dorosłej jest koniecznością!

Na kolejnych lekcjach niejednokrotnie powrócimy do trudności dzieci i rodziców związanych z codziennymi sprawami. A teraz pora przejść do zadań.

Zadania domowe

Zadanie pierwsze

Na początek wybierz coś, w czym Twoje dziecko nie jest zbyt dobre. Zaproponuj mu: «Chodźcie razem!» Spójrz na jego reakcję; jeśli wykaże chęć, pracuj z nim. Obserwuj uważnie momenty, w których możesz się zrelaksować („odpuść kierownicę”), ale nie rób tego zbyt wcześnie lub gwałtownie. Pamiętaj, aby zaznaczyć pierwsze, nawet małe, niezależne sukcesy dziecka; Pogratuluj mu (i sobie też!).

Zadanie drugie

Wybierz kilka nowych rzeczy, które chciałbyś, aby dziecko nauczyło się robić samodzielnie. Powtórz tę samą procedurę. Jeszcze raz pogratuluj sobie i sobie sukcesu.

Zadanie trzecie

Pamiętaj, aby w ciągu dnia bawić się, rozmawiać, rozmawiać z dzieckiem do serca, aby czas spędzony z Tobą był dla niego pozytywnie ubarwiony.

Pytania od rodziców

PYTANIE: Czy będę rozpieszczać dziecko tymi stałymi zajęciami razem? Przyzwyczaj się do przerzucania wszystkiego na mnie.

ODPOWIEDŹ: Twoja troska jest uzasadniona, jednocześnie od Ciebie zależy ile i na jak długo zajmiesz się jego sprawami.

PYTANIE: Co powinienem zrobić, jeśli nie mam czasu na opiekę nad dzieckiem?

ODPOWIEDŹ: Jak rozumiem, masz „ważniejsze” rzeczy do zrobienia. Warto zdać sobie sprawę, że sam wybierasz kolejność ważności. W takim wyborze może pomóc znany wielu rodzicom fakt, że naprawienie tego, co zostało utracone w wychowaniu dzieci, wymaga dziesięciokrotnie więcej czasu i wysiłku.

PYTANIE: A jeśli dziecko nie zrobi tego samo i nie przyjmie mojej pomocy?

ODPOWIEDŹ: Wygląda na to, że napotkałeś problemy emocjonalne w swoim związku. Porozmawiamy o nich w następnej lekcji.

- A jeśli on nie chce?

Dziecko w pełni opanowało wiele obowiązkowych zadań, nic go nie kosztuje, aby wieczorem zbierać porozrzucane zabawki w pudełku, ścielić łóżko czy wkładać podręczniki do teczki. Ale uparcie tego wszystkiego nie robi!

„Jak się zachować w takich przypadkach? pytają rodzice. „Znowu to z nim?” Zobacz →

Dodaj komentarz