«To za mało»: Dlaczego tak rzadko jesteśmy z siebie zadowoleni?

„Skończyłem, odniosę sukces”, „jak dobrze wykonałem tę pracę”. Nie jesteśmy zbyt chętni do wypowiadania sobie takich słów, ponieważ generalnie mamy tendencję do skarcenia się bardziej niż chwalenia siebie. A także stale domagaj się najlepszych wyników. Co powstrzymuje nas od wiary w siebie i bycia dumnym z naszych sukcesów?

Kiedy jako dziecko zadawałam pytania, często słyszałam od rodziców: „No cóż, to oczywiste!” albo „W twoim wieku już musisz to wiedzieć” — wspomina 37-letnia Veronika. — Nadal boję się jeszcze raz o coś zapytać, wyglądać głupio. Wstydzę się, że mogę czegoś nie wiedzieć.

W tym samym czasie Veronica ma w bagażu dwa wyższe wykształcenie, teraz zdobywa trzecią, dużo czyta i cały czas się czegoś uczy. Co powstrzymuje Veronicę przed udowodnieniem sobie, że jest coś warta? Odpowiedzią jest niska samoocena. Jak to otrzymujemy i dlaczego niesiemy to przez życie – mówią psychologowie.

Jak kształtuje się niska samoocena?

Poczucie własnej wartości to nasz stosunek do tego, jak siebie postrzegamy: kim jesteśmy, co możemy i możemy zrobić. „Poczucie własnej wartości rozwija się w dzieciństwie, kiedy z pomocą dorosłych uczymy się rozumieć siebie, uświadamiać sobie, kim jesteśmy” – wyjaśnia Anna Reznikova, psycholog specjalizująca się w terapii krótkoterminowej zorientowanej na rozwiązanie. „W ten sposób w umyśle powstaje obraz siebie”.

Ale skoro rodzice zazwyczaj kochają swoje dzieci, dlaczego często siebie nie doceniamy? „W dzieciństwie dorośli stają się naszymi przewodnikami po świecie i po raz pierwszy dostajemy od nich wyobrażenie o tym, co jest dobre, a co złe i poprzez ocenę: jeśli zrobiłeś to w ten sposób, to dobrze, jeśli zrobiłeś inaczej, jest źle! psycholog kontynuuje. „Sam czynnik oceny jest okrutnym żartem”.

To jest główny wróg naszej akceptacji siebie, naszych działań, wyglądu… Nie brakuje nam pozytywnych ocen, ale akceptacji siebie i naszych działań: łatwiej byłoby z nią podejmować decyzje, łatwiej byłoby czegoś spróbować, poeksperymentować . Kiedy czujemy, że jesteśmy akceptowani, nie boimy się, że coś się nie uda.

Rośniemy, ale samoocena już nie

Dorastamy więc, stajemy się dorosłymi i … nadal patrzymy na siebie oczami innych. „Tak działa mechanizm introjekcji: to, czego dowiadujemy się o sobie od bliskich lub znaczących dorosłych w dzieciństwie, wydaje się być prawdą i nie kwestionujemy tej prawdy” – tłumaczy terapeutka Gestalt Olga Wołodkina. — W ten sposób powstają ograniczające przekonania, zwane też „wewnętrznym krytykiem”.

Dorastamy i nieświadomie nadal korelujemy nasze działania z tym, jak zareagują na nie dorośli. Nie ma ich już w pobliżu, ale w mojej głowie wydaje się włączać głos, który nieustannie mi o tym przypomina.

„Wszyscy mówią, że jestem fotogeniczna, ale wydaje mi się, że moi przyjaciele po prostu nie chcą mnie denerwować” – mówi 42-letnia Nina. — Babcia ciągle narzekała, że ​​psuję ramę, potem źle się uśmiechałam, potem stawałam w niewłaściwym miejscu. Patrzę na moje zdjęcia, zarówno w dzieciństwie, jak i teraz, i rzeczywiście nie twarz, ale jakiś grymas, wyglądam nienaturalnie, jak wypchane zwierzę! Głos babci wciąż uniemożliwia atrakcyjnej Ninie pozowanie przed fotografem.

„Zawsze porównywano mnie do mojego kuzyna”, mówi 43-letni Witalij. „Spójrz, ile Vadik czyta”, powiedziała moja mama, „całe dzieciństwo starałam się tylko udowodnić, że nie jestem gorsza od niego, też wiem, jak to zrobić dużo rzeczy. Ale moje osiągnięcia nie zostały wzięte pod uwagę. Rodzice zawsze chcieli czegoś więcej”.

Wewnętrzny krytyk żywi się właśnie takimi wspomnieniami. Rośnie razem z nami. Powstaje w dzieciństwie, kiedy dorośli nas zawstydzają, poniżają, porównują, obwiniają, krytykują. Następnie umacnia swoją pozycję w okresie dojrzewania. Według badania VTsIOM co dziesiąta dziewczyna w wieku 14-17 lat skarży się na brak pochwał i aprobaty ze strony dorosłych.

Napraw błędy przeszłości

Jeśli powodem naszego niezadowolenia z siebie jest sposób, w jaki starsi traktowali nas w dzieciństwie, może uda nam się to teraz naprawić? Czy pomogłoby, gdybyśmy my, teraz dorośli, pokazali rodzicom to, co osiągnęliśmy i domagali się uznania?

34-letniemu Igorowi się nie udało: „Podczas zajęć z psychoterapeutą przypomniałem sobie, że mój ojciec cały czas nazywał mnie głupim jako dziecko” – mówi – „Bałem się nawet do niego podejść, gdybym potrzebował pomoc w odrabianiu prac domowych. Pomyślałem, że będzie łatwiej, jeśli mu wszystko powiem. Ale wyszło na odwrót: usłyszałem od niego, że do tej pory pozostaję głupcem. I okazało się, że było gorzej, niż się spodziewałem.”

Nie ma sensu narzekać tym, którzy naszym zdaniem są winni naszej niepewności. „Nie możemy ich zmienić” – podkreśla Olga Wołodkina. „Ale mamy moc, aby zmienić nasze nastawienie do ograniczających przekonań. Dorośliśmy i jeśli chcemy, możemy nauczyć się przestać dewaluować siebie, zwiększać znaczenie naszych pragnień i potrzeb, stać się naszym własnym wsparciem, tym dorosłym, którego opinia jest dla nas ważna”.

Krytykowanie siebie to jeden z biegunów. Przeciwieństwem jest chwalenie siebie bez patrzenia na fakty. Naszym zadaniem nie jest przechodzenie z jednej skrajności w drugą, ale zachowanie równowagi i utrzymywanie kontaktu z rzeczywistością.

Dodaj komentarz