Psychologia

Mit, że każdy z nas ma drugą połówkę i bratnią duszę, sprawia, że ​​wciąż marzymy o księciu lub księżniczce. I spotkaj rozczarowanie. W poszukiwaniu ideału, kogo chcemy poznać? I czy ten ideał jest konieczny?

Platon najpierw wspomina o starożytnych istotach, które łączyły w sobie zasady męskie i żeńskie, a zatem idealnie harmonijnie łączą się w dialogu „Uczta”. Okrutni bogowie, widząc w ich harmonii zagrożenie dla ich potęgi, podzielili nieszczęsne kobiety i mężczyzn — skazanych odtąd na szukanie bratniej duszy w celu przywrócenia im dawnej integralności. Całkiem prosta historia. Ale nawet dwa i pół tysiąca lat później nie straciła dla nas swojej atrakcyjności. Bajki i mity karmią tę ideę idealnego partnera: na przykład księcia dla Śnieżki lub Kopciuszka, który pocałunkiem lub czułą uwagą przywraca życie i godność śpiącej kobiecie lub biedakowi w strzępach. Trudno się pozbyć tych schematów, ale być może należy je inaczej rozumieć.

Chcemy spotkać owoc naszej wyobraźni

Zygmunt Freud jako pierwszy zasugerował, że w poszukiwaniu idealnego partnera spotykamy tylko tych, którzy już istnieją w naszej nieświadomości. „Znalezienie obiektu miłości ostatecznie oznacza odnalezienie go na nowo” — być może tak można by sformułować prawo wzajemnego przyciągania ludzi. Swoją drogą Marcel Proust miał na myśli to samo, gdy mówił, że najpierw rysujemy osobę w naszej wyobraźni, a dopiero potem spotykamy ją w prawdziwym życiu. „Partner nas przyciąga, ponieważ jego wizerunek żyje w nas od dzieciństwa”, wyjaśnia psychoanalityczka Tatiana Alavidze, „stąd przystojny książę lub księżniczka to osoba, na którą czekaliśmy i „znaliśmy” od dawna”. Gdzie?

Szczególnie pociągają nas ci, którzy mają cechy zarówno męskie, jak i żeńskie.

Fantazja idealnego związku, którą można podsumować jako „100% nagrody, 0% konfliktu”, sprowadza nas z powrotem do wczesnych etapów życia, kiedy noworodek postrzega jako idealną i bezbłędną istotę dorosłą, która się nim opiekuje, czyli: najczęściej matka. Jednocześnie marzenie o takim związku wydaje się być bardziej wyraziste u kobiet. „Częściej poddają się temu, ponieważ mają nieświadome pragnienie uzupełnienia” – mówi psychoanalityczka Hélène Vecchiali. — Trzeba przyznać: jakkolwiek zakochany jest mężczyzna, prawie nie patrzy na kobietę z tym ogromnym uwielbieniem, z jakim matka patrzy na nowonarodzone dziecko. A nawet jeśli oczywiście tak nie jest, kobieta nadal nieświadomie wierzy, że jest gorsza. W efekcie tylko absolutnie idealny mężczyzna może nadrobić swoją „niższość”, której doskonałość „gwarantuje” sobie doskonałość. Ta idealna, całkowicie odpowiednia partnerka to ktoś, kto pokaże, że jest pożądana dla tego, kim jest.

Wybieramy kształt rodzica

Postać ojca jest niezwykle ważna dla kobiecej nieświadomości. Czy to oznacza, że ​​idealny partner powinien być taki jak ojciec? Niekoniecznie. Z punktu widzenia psychoanalizy w dojrzałym związku korelujemy partnera z wyobrażeniami rodziców — ale albo ze znakiem plus, albo ze znakiem minus. Pociąga nas tak bardzo, ponieważ jego cechy przypominają (lub przeciwnie, zaprzeczają) wizerunkowi ojca lub matki. „W psychoanalizie ten wybór nazywa się „poszukiwaniem Edypa”, mówi Tatiana Alavidze. – Co więcej, nawet jeśli świadomie próbujemy wybrać „nie-rodzica” – kobietę niepodobną do matki, mężczyznę niepodobnego do ojca, oznacza to istotność konfliktu wewnętrznego i chęć jego rozwiązania „wręcz przeciwnie”. Poczucie bezpieczeństwa dziecka kojarzy się zwykle z wizerunkiem matki, który można wyrazić w obrazie dużego, pełnego partnera. „Chudy mężczyzna w takich parach zwykle dąży do „karmiącej matki”, która wydaje się „wchłonąć” go w siebie i go chronić, mówi Tatiana Alavidze. „To samo dotyczy kobiety, która woli dużych mężczyzn”.

„Szczególnie pociągają nas ci, którzy mają zarówno męskie, jak i żeńskie cechy”, zauważa psychoterapeutka psychoanalityczna Svetlana Fedorova. – Widząc zarówno męskie, jak i żeńskie przejawy, domyślamy się w osobie podobieństwa do naszego ojca, a następnie do naszej matki. To prowadzi nas z powrotem do pierwotnej iluzji biseksualności, która wiąże się z poczuciem dziecięcej wszechmocy”.

Ogólnie jednak naiwnością byłoby sądzić, że „narzucamy” naszym partnerom wygląd naszych rodziców. W rzeczywistości ich wizerunek pokrywa się raczej nie z prawdziwym ojcem czy matką, ale z tymi nieświadomymi wyobrażeniami na temat rodziców, które rozwijamy w głębokim dzieciństwie.

Szukamy różnych projekcji siebie

Czy mamy ogólne wymagania dotyczące przystojnego księcia lub księżniczki? Oczywiście muszą być atrakcyjne, ale pojęcie atrakcyjności różni się w zależności od wieku i kultury. „Wybierając „najbardziej”, nieuchronnie wykorzystujemy ukryte wyobrażenia o sobie, rzutujemy je na obiekt uwielbienia – wyjaśnia nasze uzależnienia Svetlana Fedorova. Albo przypisujemy naszemu ideałowi zalety i wady, którymi sami jesteśmy obdarzeni, albo przeciwnie, ucieleśnia to, czego (jak sądzimy) nam brakuje. Na przykład, nieświadomie uważając się za głupią i naiwną, kobieta znajdzie partnera, który będzie ucieleśniał mądrość i umiejętność podejmowania za nią dorosłych decyzji — a tym samym uczyni go odpowiedzialnym za siebie, tak bezradnym i bezbronnym.

Marzenia o przystojnym księciu lub bratniej duszy uniemożliwiają nam rozwój

Możemy też „przekazywać” komuś te cechy, których w sobie nie lubimy — w tym przypadku partner stale staje się osobą słabszą od nas, która ma takie same problemy jak my, ale w wyraźniejszej formie . W psychoanalizie ta taktyka nazywa się „wymianą dysocjacji” — pozwala nam nie dostrzegać własnych niedociągnięć, podczas gdy partner staje się nosicielem wszystkich tych właściwości, których w sobie nie lubimy. Powiedzmy, że aby ukryć własny lęk przed działaniem, kobieta może zakochać się tylko w słabych, niezdecydowanych mężczyznach cierpiących na depresję.

Innym ważnym aspektem atrakcyjności jest połączenie piękna z nieregularnymi, ostrymi, a nawet groteskowymi rysami w wyglądzie. „Piękno dla nas symbolicznie uosabia instynkt życia, a atrakcyjność niewłaściwych, brzydkich cech wiąże się z instynktem śmierci” – wyjaśnia Svetlana Fedorova. – Te dwa instynkty są głównymi składnikami naszej nieświadomości i są ze sobą ściśle powiązane. Kiedy łączy je cechy jednej osoby, paradoksalnie czyni to go szczególnie atrakcyjnym. Same w sobie złe cechy nas przerażają, ale gdy są ożywiane energią życia, to nie tylko nas z nimi pogodzi, ale także napełni je urokiem.

Musimy pogrzebać infantylny ideał

Podobieństwo z partnerem jest tradycyjnie uważane za jedno z najważniejszych kryteriów idealnego połączenia „połówek”. Nie tylko wspólność cech charakteru, ale także wspólne gusta, wspólne wartości, w przybliżeniu ten sam poziom kulturowy i krąg społeczny — wszystko to przyczynia się do nawiązania relacji. Ale to nie wystarczy psychologom. „Zdecydowanie musimy pokochać i różnice naszego partnera. Najwyraźniej jest to na ogół jedyna droga do harmonijnych relacji” – mówi Helen Vecchiali.

Pozostać z kimś, kogo zdjęliśmy z piedestału, czyli przeszliśmy etap akceptowania niedociągnięć, cienia stron (znajdujących się zarówno w nim, jak iw nas samych), to pogrzebać «infantylny» ideał partnera. I wreszcie móc znaleźć idealnego partnera dla dorosłego. Kobiecie trudno uwierzyć w taką miłość — miłość, która nie zamyka oczu na wady, nie starając się ich ukryć, uważa Helen Vecchiali. Uważa, że ​​kobiety powinny przejść inicjację — znaleźć i wreszcie rozpoznać własną pełnię, nie oczekując, że przyniesie ją idealny partner. Innymi słowy, odwróć przyczynę i skutek. Być może jest to logiczne: nie odnajdując harmonii w relacjach z samym sobą, trudno na nią liczyć w związkach partnerskich. Nie możesz zbudować silnej pary, uważając, że nie nadajesz się do budowy kamienia. A partner (ten sam bezwartościowy kamień) tu nie pomoże.

„Ważne jest, aby przestać wierzyć, że idealny partner jest „taki sam jak ja” lub ktoś, kto mnie uzupełnia., podkreśla Helen Vecchiali. — Oczywiście, aby atrakcyjność pary nie umarła, konieczne jest, aby istniała wspólność. Ale dodatkowo musi być różnica. A to jest jeszcze ważniejsze.» Uważa, że ​​nadszedł czas, aby spojrzeć na nowo na historię „dwóch połówek”. Marzenia o przystojnym księciu lub bratniej duszy uniemożliwiają nam postęp, ponieważ opierają się na przekonaniu, że jestem gorszą istotą poszukującą „tego, co kiedyś było”, znanego i znajomego. Trzeba mieć nadzieję na spotkanie dwóch pełnoprawnych istot, które są całkowicie odwrócone nie do tyłu, ale do przodu. Tylko oni mogą stworzyć nowy związek dwojga ludzi. Taki związek, w którym nie dwoje tworzą jedną całość, ale jedna i jedna, każda całość sama w sobie, tworzą trzy: siebie i ich wspólnotę z jej nieskończoną przyszłością pełną szczęśliwych możliwości.

Dodaj komentarz