Psychologia

Była królowa. Bardzo zły. Była zła, że ​​ktoś w pobliżu był ładniejszy od niej, zdenerwowana, że ​​czyjś strój był droższy i modniejszy, i po prostu wściekła, gdy dowiedziała się, że ktoś ma bardziej modnie urządzoną sypialnię.

Tak mijały lata. Królowa zaczęła się starzeć. Jej dawna uroda, z której była tak dumna, zaczęła blaknąć. Cóż, nie mogła tego znieść! Że nie jest królową i nie może zapłacić za cudowne eliksiry przeciwstarzeniowe? Tak, ile chcesz! Jej piękno jest najważniejsze. Nawet jeśli musisz za to oddać swoją duszę! Więc zdecydowała.

Królowa wezwała do niej najlepszych lekarzy w kraju, aby pomogli jej zachować młodość. Codziennie przynoszono jej nowe leki i eliksiry, które miały jej pomóc. Ale… Zmarszczki stawały się coraz większe. Nic nie pomogło. Zła królowa nie była już zapraszana na święta do sąsiednich królestw, coraz mniej fanów było chętnych do jej poznania. Królowa była zła. Rozbiła wszystkie naczynia w kuchni, stłukła wszystkie lustra w królestwie. Była wściekła. Królowa postanowiła uciec się do ostatniej deski ratunku, ogłosiła, że ​​ktokolwiek pomoże jej zachować młodość, odda połowę królestwa. A tych, którzy zgłaszają się do pomocy, a tego nie robią — wykonuje.

Uzdrowiciele, lekarze, uzdrowiciele, magowie bali się gniewu królowej i opuścili jej kraj. Wszyscy odeszli, nawet ci, którzy tylko trochę umieli leczyć. Kilka tygodni później nadeszła straszna epidemia. Ludzie zaczęli chorować, więdnąć i umierać. Nikt nie mógł im pomóc. Kraj popadał w ruinę. Królowa zdała sobie sprawę, że trochę więcej i nie będzie nikogo, kto by pilnował zamku, nikt nie będzie dla niej gotował pysznych posiłków i nie hodował złotych rybek w jej ulubionym akwarium. Jak ona ma się bez ryb? To byli jej jedyni przyjaciele, których uważała za najlepszych rozmówców i którzy jako jedyny byli jej godni. Po pierwsze są złote, a po drugie potrafią milczeć.

Zła Królowa nie wiedziała, co robić. Jak ratować kraj? A jak możesz się uratować?

Usiadła przed lustrem i pomyślała: „Tak, starzeję się. Najwyraźniej musimy się z tym pogodzić. Znacznie gorzej jest teraz, gdy wróg zaatakuje nasz kraj. Wtedy wszyscy zginą. Coś musi być zrobione. Po raz pierwszy królowa nie była zła, ale zastanawiała się, jak sprawić, by inni poczuli się lepiej. Rozczesała loki, co kiedyś wzbudziło zazdrość jej przyjaciółek i zauważyła siwe włosy, które mówiły, że nie jest już tak młoda i młoda jak wcześniej. Westchnęła i pomyślała: Dużo bym teraz dała, aby uratować mój lud. Może nawet ich uroda. W końcu królestwo podupada. Nie zostawiłem dziedzica. Za dużo myślałam o swojej sylwetce i nie chciałam jej zepsuć porodem. Tak, mój mąż zmarł z tęsknoty i nieodwzajemnionej miłości. Wiedział, że wyszłam za niego tylko z powodu jego bogactwa. Westchnęła i płakała. Czuła, że ​​coś się z nią dzieje, ale nie rozumiała jeszcze co.

Pewnego dnia do bramy zamku zapukał starzec. Powiedział, że może pomóc królowej uratować jej kraj. Strażnicy go przepuścili.

Ukłonił się królowej i poprosił o przyniesienie mu dużej miski wody. Potem zaciągnął ciężkie jedwabne zasłony i poprosił królową, by spojrzała na wodę.

Królowa posłuchała. Po chwili zobaczyła, że ​​lustro wody rozjaśnia się blaskiem i najpierw niewyraźnie, potem wyraźniej dostrzegła kobietę, która zbierała zioła w nieznanym lesie. Była w prostym ubraniu, bardzo zmęczona. Schyliła się, podarła trochę trawy i włożyła do dużego worka. Torba była bardzo ciężka. Kobieta z trudem mogła znieść wyłożenie nowej porcji trawy. Dokładniej nie trawa, ale jakieś dziwne rośliny z małymi niebieskimi kwiatami.

To urbento morri, magiczne zioło, które może uratować twój kraj. Z niej mogę uwarzyć lekarstwo, które uratuje twoich sług i ludu przed epidemią. I tylko ty, nasza królowo, możesz znaleźć te kwiaty. I potrzebujesz ich dużej torby, którą bardzo trudno nosić samemu.

Blask wody zniknął, a obraz zniknął. Światło rozpłynęło się razem z nim. Starzec, który właśnie siedział naprzeciwko, również zniknął.

Urbento morri, urbento morri — powtórzyła jak zaklęcie królowa. Poszła do biblioteki królewskiej. „Wydaje mi się — pomyślała — że źle pamiętam, jak wygląda kwiat. A gdzie go szukać, starszy również nic nie powiedział.

W bibliotece znalazła starą, zakurzoną książkę, w której przeczytała, że ​​kwiat, którego potrzebowała, rośnie w odległym kraju za żółtą pustynią w zaczarowanym lesie. I tylko ci, którzy potrafią ukoić ducha lasu, mogą dostać się do tego lasu. „Nie ma nic do zrobienia” – zdecydowała królowa. Wywiozłem wszystkich lekarzy z kraju i muszę ratować moich ludzi. Zdjęła królewską sukienkę, założyła prostą i wygodną. Nie były to jedwabie, do których była przyzwyczajona, ale samodziałowe ueha, na które włożyła prostą sukienkę, taką jaką noszą biedni kupcy z miasta. Na nogach znalazła w szafie dla służby proste szmaciane buty, w tym samym miejscu dużą płócienną torbę, podobną do tej, którą widziała w kobiecie w odbiciu wody, i wyruszyła.

Przez długi czas chodziła po swoim kraju. I wszędzie widziałem głód, ruinę i śmierć. Widziałem wyczerpane i wychudzone kobiety, które ratowały swoje dzieci, dając im ostatni okruszek chleba, gdyby tylko przeżyły. Jej serce wypełniał smutek i ból.

— Zrobię wszystko, aby je ocalić, pójdę i odnajdę magiczne kwiaty urbento morri.

Na pustyni królowa prawie umarła z pragnienia. Kiedy wydawało się, że zaśnie na zawsze pod palącym słońcem, niespodziewane tornado uniosło ją i opuściło prosto na polanę przed magicznym lasem. „Więc to konieczne”, pomyślała królowa, „ktoś mi pomoże, żebym zrobiła to, co zaplanowałam. Dzięki niemu».

Nagle zwrócił się do niej siedzący obok ptak. — Nie zdziw się, tak, to ja — ptak do ciebie mówi. Jestem mądrą sową i służę jako pomocnik ducha lasu. Dziś poprosił mnie o przekazanie ci jego testamentu. Mianowicie, jeśli chcesz znaleźć magiczne kwiaty, wyrzuci cię do lasu, ale za to dasz mu 10 lat swojego życia. Tak, postarzasz się o kolejne 10 lat. Zgodzić się?"

– Tak – wyszeptała królowa. Przywiozłem do swojego kraju tyle żalu, że 10 lat to nawet niewielka zapłata za to, co zrobiłem.

„Dobrze”, odpowiedziała sowa. Popatrz tutaj.

Królowa stała przed lustrem. I patrząc w niego, zobaczyła, jak jej twarz pokrywają coraz więcej zmarszczek, jak jej wciąż złote loki siwieją. Starzała się na jej oczach.

„Och”, wykrzyknęła królowa. Czy to naprawdę ja? Nic, nic, przyzwyczaję się do tego. A w moim królestwie po prostu nie będę patrzeć na siebie w lustrze. Jestem gotowy! - powiedziała.

— Idź, powiedziała sowa…

Przed nią była ścieżka, która prowadziła ją w głąb lasu. Królowa jest bardzo zmęczona. Zaczęła czuć, że jej nogi nie są jej posłuszne, że worek wciąż jest pusty, wcale nie lekki. Tak, to tylko ja się starzeję, dlatego tak trudno mi chodzić. W porządku, dam radę, pomyślała królowa i ruszyła dalej.

Wyszła na dużą polanę. I och radości! Zobaczyła niebieskie kwiaty, których potrzebowała. Pochyliła się nad nimi i szepnęła: „Przyszłam i znalazłam cię. I zaniosę cię do domu. W odpowiedzi usłyszała ciche dzwonienie kryształu. Te kwiaty odpowiedziały na jej prośbę. I królowa zaczęła zbierać magiczne zioło. Starała się robić to ostrożnie. Nie podarłem jej korzeniami, nie wyciągałem, nie zgniotłem prześcieradeł. „W końcu te rośliny i te kwiaty są potrzebne nie tylko mnie. I tak odrosną i rozkwitną jeszcze piękniej, pomyślała i kontynuowała swoją pracę. Zbierała kwiaty od rana do zachodu słońca. Bolała ją dolna część pleców, nie mogła już się w ogóle schylać. Ale torba wciąż nie była pełna. Ale starsza powiedziała, pamiętała o tym, że worek musi być pełny i że trudno będzie jej nieść go sama. Najwyraźniej to jest test, pomyślała królowa, zebrała, zebrała i zebrała kwiaty, mimo że była bardzo zmęczona.

Kiedy znowu chciała przenieść swoją torbę, usłyszała: „Pozwól, że ci pomogę, czuję, że ten ciężar jest dla ciebie ciężki”. W pobliżu stał mężczyzna w średnim wieku w prostym ubraniu. Zbierasz magiczne zioła. Po co?

A królowa powiedziała, że ​​przybyła z innego kraju, by ratować swój lud, który z jej winy cierpiał klęski i choroby, o jej głupocie i kobiecej dumie, o tym, jak wszelkimi sposobami chciała zachować swoją urodę i młodość. Mężczyzna słuchał jej uważnie, nie przerywał. Pomógł tylko włożyć kwiaty do torby i przenosić ją z miejsca na miejsce.

Było w nim coś dziwnego. Ale królowa nie mogła zrozumieć, co. Była z nim taka łatwa.

Wreszcie torba była pełna.

— Jeśli nie masz nic przeciwko, pomogę ci go nieść — powiedział mężczyzna, który nazywał siebie Jean. Po prostu idź dalej i wskaż drogę, pójdę za tobą.

„Tak, bardzo mi pomożesz”, powiedziała królowa. Nie mogę tego zrobić sam.

Droga powrotna wydawała się królowej znacznie krótsza. I nie była sama. Z Jeanem czas leciał. A droga nie wydawała się tak trudna jak wcześniej.

Nie została jednak wpuszczona do zamku. Strażnicy nie rozpoznali w starej kobiecie swojej pięknej i złej królowej. Ale nagle pojawił się znajomy staruszek i bramy otworzyły się przed nimi.

Odpocznij, wrócę za kilka dni, powiedział, podnosząc worek pełen magicznych ziół jak piórko.

Po pewnym czasie starzec pojawił się ponownie w komnatach królowej. Klęcząc przed królową wręczył jej leczniczy eliksir uwarzony z magicznego zioła urbento morri.

„Wstań z kolan, czcigodny starcze, to ja powinienem uklęknąć przed tobą. Zasługujesz na to bardziej niż ja. Jak cię wynagrodzić? Ale jak zawsze pozostała bez odpowiedzi. Starca już nie było.

Na rozkaz królowej eliksir został dostarczony do każdego domu w jej królestwie.

Niecałe sześć miesięcy później kraj zaczął się odradzać. Znowu słychać było głosy dzieci. Rynki miejskie szeleściły, brzmiała muzyka. Jean we wszystkim pomagał królowej. Poprosiła go, aby został z nim, aby w każdy możliwy sposób podziękować mu za pomoc. I stał się jej niezastąpionym asystentem i doradcą.

Pewnego dnia, jak zawsze rano, królowa siedziała przy oknie. Nie patrzyła już w lustro. Wyjrzała przez okno, podziwiała kwiaty i ich piękno. Na wszystko jest czas, pomyślała. O wiele ważniejsze jest, aby mój kraj znów kwitł. Szkoda, że ​​nie urodziłam spadkobiercy.. Jaka byłam wcześniej głupia.

Słyszała dźwięki tego. Heralds poinformował, że zbliża się delegacja z sąsiedniego stanu. Jak bardzo była zaskoczona, gdy usłyszała, że ​​król z dalekiego obcego kraju przybywa, by ją uwieść.

Zabiegać? Ale czy jestem stary? Może to żart?

Wyobraź sobie jej zdziwienie, gdy zobaczyła Jeana, swojego wiernego asystenta na tronie. To on podał jej rękę i serce.

Tak, jestem królem. I chcę, żebyś była moją królową.

Jean, bardzo cię kocham. Ale tak wiele młodych księżniczek czeka na swoją wybrankę. Zwróć na nich swoje oczy!

„Ja też cię kocham, droga królowo. I kocham nie oczami, ale duszą! To za twoją cierpliwość, pracowitość, zakochałem się w tobie. I nie widzę twoich zmarszczek i już siwych włosów. Jesteś dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie. Bądź moją żoną!

I królowa się zgodziła. W końcu, co może być lepszego niż wspólne starzenie się? Wspierać się na starość, dbać o siebie nawzajem? Razem na spotkanie świtu i odpłynięcie zachodu słońca.

Każdy, kto przechodził, był zapraszany na wesele, które odbywało się na placu miejskim i wszyscy byli leczeni. Lud radował się z powodu swojej królowej i życzył jej szczęścia. Kochali ją za sprawiedliwość i porządek, który stworzyła w swoim kraju.

Królowa była bardzo szczęśliwa. Niepokoiła ją tylko jedna myśl. Jest stara, żeby mieć dziedzica.

Pod koniec biesiady, gdy goście poszli już do domu, a nowożeńcy byli gotowi wsiąść do powozu, pojawił się starzec

Przepraszam za spóźnienie. Ale przyniosłem ci mój prezent. I wręczył królowi i królowej niebieską fiolkę. Jest to również nalewka urbento morri. Przygotowałem to dla Ciebie. Dlatego się spóźniłem. Wypij to.

Królowa wypiła połowę i podała fiolkę mężowi. Skończył eliksir. I o cudzie! Poczuła, że ​​przez jej ciało przepłynęła ciepła fala, że ​​było wypełnione siłą i świeżością, że cała stała się lekka i zwiewna jak w młodości. Wydawało się, że zaraz udusi się z radości, która ją ogarnęła. Bóg! Co się z nami dzieje?

Odwrócili się, żeby podziękować starcowi, zapytać, co wypili. Ale odszedł…

Rok później mieli spadkobiercę. Nazwali go Urbento.

A minęło jeszcze wiele lat, a Urbento od dawna rządzi tym krajem, a jego rodzice wciąż są razem. Hodują ryby, spacerują po parku, karmią białe łabędzie, które biorą jedzenie tylko z rąk, bawią się z jego synami i ich najmłodszą blond córką i opowiadają im cudowne opowieści o magicznych kwiatach, od których nazwali swojego syna. A w centrum miasta znajduje się pomnik wielkiego lekarza z napisem „W podziękowaniu temu, który przywrócił szczęście ojczyźnie. Dla Urbento Morri»

Dodaj komentarz