Psychologia

Fragment książki S. Soloveichika „Pedagogika dla wszystkich”

Od dawna trwa debata na temat autorytarnego i liberalnego rodzicielstwa. Pierwszy polega na poddaniu się władzy: „Komu powiedziałem?” Tolerancyjny oznacza, że ​​wiele rzeczy jest dozwolonych. Ale ludzie nie rozumieją: jeśli „wszystko jest dozwolone”, skąd bierze się zasada dyscyplinowania? Nauczyciele błagają: bądź miły dla dzieci, kochaj je! Rodzice ich słuchają, a kapryśni, rozpieszczeni ludzie dorastają. Wszyscy chwytają się za głowy i krzyczą do nauczycieli: „Nauczyłeś tego! Zrujnowałeś dzieci!

Ale faktem jest, że wynik wychowania nie zależy od twardości czy miękkości, a nie tylko od miłości, a nie od tego, czy dzieci są rozpieszczane, czy nie, i nie od tego, czy otrzymują wszystko, czy nie wszystko — zależy to tylko od duchowość otaczających ludzi.

Kiedy mówimy „duch”, „duchowość”, my sami, nie rozumiejąc tego wyraźnie, mówimy o wielkim ludzkim dążeniu do nieskończoności — do prawdy, dobra i piękna. Z tym dążeniem, tym duchem, który żyje w ludziach, powstało wszystko, co piękne na ziemi — z nim buduje się miasta, nim dokonuje się wyczynów. Duch jest prawdziwą podstawą wszystkiego, co najlepsze w człowieku.

To duchowość, to niewidzialne, ale całkowicie realne i określone zjawisko, wprowadza wzmacniający, dyscyplinujący moment, który nie pozwala człowiekowi robić złych rzeczy, chociaż wszystko jest mu dozwolone. Tylko duchowość, bez tłumienia woli dziecka, bez zmuszania go do walki z samym sobą, do podporządkowania siebie — siebie samego, czyni z niego osobę zdyscyplinowaną, życzliwą, człowieka obowiązku.

Tam, gdzie jest wysoki duch, wszystko jest możliwe i wszystko odniesie korzyść; tam, gdzie rządzą tylko skończone pragnienia, wszystko dzieje się na niekorzyść dziecka: cukierki, pieszczoty i zadania. Tam wszelka komunikacja z dzieckiem jest dla niego niebezpieczna, a im więcej dorosłych jest w nią zaangażowanych, tym gorszy wynik. Nauczyciele piszą do rodziców w dziecięcych pamiętnikach: „Podejmij działanie!” Ale w innych przypadkach, szczerze mówiąc, należałoby napisać: „Twój syn nie uczy się dobrze i przeszkadza na zajęciach. Zostaw go w spokoju! Nie zbliżaj się do niego!»

Matka ma nieszczęście, dorósł syn pasożyta. Ginie: „Jestem winna, niczego mu nie odmówiłam!” Kupiła dziecku drogie zabawki i piękne ubrania, „oddała mu wszystko, o co prosiła”. I wszyscy litują się nad matką, mówią: „Zgadza się… Za dużo na nich wydajemy! Jestem moim pierwszym kostiumem…” i tak dalej.

Ale wszystko, co można ocenić, zmierzyć w dolarach, godzinach, metrach kwadratowych lub innych jednostkach, wszystko to jest być może ważne dla rozwoju umysłu i pięciu zmysłów dziecka, ale dla edukacji, czyli dla rozwoju ducha, postawa nie ma. Duch jest nieskończony, niemierzalny w żadnych jednostkach. Kiedy tłumaczymy złe zachowanie dorosłego syna faktem, że wydaliśmy na niego dużo, jesteśmy trochę jak ludzie, którzy chętnie przyznają się do małej winy, by ukryć poważną. Nasza prawdziwa wina wobec dzieci jest na wpół duchowa, w nieduchowym stosunku do nich. Oczywiście łatwiej przyznać się do materialnej ekstrawagancji niż duchowej skąpstwa.

Na każdą okazję domagamy się porady naukowej! Ale jeśli ktoś potrzebuje zalecenia, jak naukowo wytrzeć nos dziecka, to oto jest: z naukowego punktu widzenia osoba duchowa może wytrzeć nos dziecka, jak mu się podoba, ale nieduchowa — nie podchodź do malucha . Niech chodzi z mokrym nosem.

Jeśli nie masz ducha, nic nie zrobisz, nie odpowiesz zgodnie z prawdą na ani jedno pedagogiczne pytanie. Ale przecież pytań o dzieci jest niewiele, jak nam się wydaje, tylko trzy: jak pielęgnować pragnienie prawdy, czyli sumienność; jak pielęgnować pragnienie dobra, czyli miłość do ludzi; i jak pielęgnować pragnienie piękna w czynach i sztuce.

Pytam: ale co z tymi rodzicami, którzy nie mają tych aspiracji do haju? Jak powinni wychowywać swoje dzieci?

Odpowiedź brzmi okropnie, rozumiem, ale musisz być szczery… nie ma mowy! Bez względu na to, co zrobią tacy ludzie, nie odniosą sukcesu, dzieci będą coraz gorzej, a jedynym ratunkiem są inni wychowawcy. Wychowywanie dzieci to wzmacnianie ducha duchem, a innego wychowania po prostu nie ma, ani dobrego, ani złego. A więc — okazuje się, i tak — to nie działa, to wszystko.

Dodaj komentarz