Co powoduje brak witaminy B12
 

Chcemy wierzyć, że makrobiotyki nas chronią, że naturalny, zdrowy tryb życia w magiczny sposób uodporni nas na choroby i klęski żywiołowe. Może nie wszyscy tak myślą, ale ja zdecydowanie tak myślałem. Myślałam, że skoro dzięki makrobiotykom zostałam wyleczona z raka (w moim przypadku była to moksiterapia), mam gwarancje, że resztę moich dni przeżyję w ciszy i spokoju…

W naszej rodzinie rok 1998 nazywano… „rokem przed piekłem”. W życiu każdego z nas są takie lata… te lata, kiedy dosłownie liczy się dni do końca… nawet makrobiotyczny styl życia nie gwarantuje odporności na takie lata.

Stało się to w kwietniu. Pracowałem milion godzin tygodniowo, gdybym tyle mógł pracować. Gotowałam prywatnie, prowadziłam prywatne i publiczne lekcje gotowania i pomagałam mojemu mężowi Robertowi wspólnie prowadzić nasz biznes. Zacząłem też prowadzić program kulinarny w telewizji krajowej i przyzwyczaiłem się do wielkich zmian w moim życiu.

Mój mąż i ja doszliśmy do wniosku, że praca stała się dla nas wszystkimi że musimy wiele zmienić w naszym życiu: więcej odpoczynku, więcej zabawy. Jednak podobała nam się wspólna praca, więc zostawiliśmy wszystko tak, jak jest. „Uratowaliśmy świat” naraz.

Prowadziłam zajęcia z produktów leczniczych (co za ironia…) i poczułam jakieś niezwykłe dla mnie podniecenie. Mój mąż (który w tym czasie leczył złamaną nogę) próbował pomóc mi uzupełnić zapasy żywności, kiedy wróciliśmy do domu z zajęć. Pamiętam, jak mu powiedziałem, że jest bardziej przeszkodą niż pomocą, i odszedł, zawstydzony moim niezadowoleniem. Myślałem, że jestem po prostu zmęczony.

Kiedy wstałem, stawiając ostatni garnek na półce, przeszył mnie najostrzejszy i najbardziej intensywny ból, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Czułem się, jakby igła lodu została wbita w podstawę mojej czaszki.

Zadzwoniłem do Roberta, który słysząc wyraźne nuty paniki w moim głosie, natychmiast przybiegł. Poprosiłem go, żeby zadzwonił pod numer 9-1-1 i powiedział lekarzom, że mam krwotok mózgowy. Teraz, kiedy piszę te wersy, nie mam pojęcia, jak mogłem tak wyraźnie wiedzieć, co się dzieje, ale wiedziałem. W tym momencie straciłem koordynację i upadłem.

W szpitalu wszyscy tłoczyli się wokół mnie, pytając o mój „ból głowy”. Odpowiedziałem, że mam krwotok mózgowy, ale lekarze tylko się uśmiechnęli i powiedzieli, że zbadają mój stan i wtedy będzie jasne, o co chodzi. Leżałam na oddziale neurotraumatologii i płakałam. Ból był nieludzki, ale nie płakałem z tego powodu. Wiedziałem, że mam poważne problemy, mimo protekcjonalnych zapewnień lekarzy, że wszystko będzie dobrze.

Robert siedział obok mnie całą noc, trzymając mnie za rękę i rozmawiając ze mną. Wiedzieliśmy, że znów znaleźliśmy się na rozdrożu losu. Byliśmy pewni, że czeka nas zmiana, chociaż jeszcze nie wiedzieliśmy, jak poważna jest moja sytuacja.

Następnego dnia przyszedł do mnie ordynator oddziału neurochirurgii. Usiadł obok mnie, wziął mnie za rękę i powiedział: „Mam dla ciebie dobre i złe wieści. Dobre wieści są bardzo dobre, złe wieści też są całkiem złe, ale nadal nie są najgorsze. Jakie wieści chcesz najpierw usłyszeć?

Nadal dręczył mnie najgorszy ból głowy w moim życiu i dałem lekarzowi prawo wyboru. To, co mi powiedział, zszokowało mnie i skłoniło do przemyślenia mojej diety i stylu życia.

Lekarz wyjaśnił, że przeżyłem tętniaka pnia mózgu i 85% osób, które mają te krwotoki, nie przeżywa (chyba to była dobra wiadomość).

Z moich odpowiedzi lekarz wiedział, że nie palę, nie piję kawy i alkoholu, nie jem mięsa i nabiału; że zawsze przestrzegałem bardzo zdrowej diety i regularnie ćwiczyłem. Wiedział też z badania wyników badań, że w wieku 42 lat nie miałam najmniejszego śladu hapłytki i zablokowania żył lub tętnic (oba zjawiska są zwykle charakterystyczne dla stanu, w którym się znalazłem). A potem mnie zaskoczył.

Ponieważ nie pasowałem do stereotypów, lekarze chcieli przeprowadzić dalsze badania. Główny lekarz uważał, że musi istnieć jakiś ukryty stan, który spowodował tętniak (podobno miał charakter genetyczny i było ich kilka w jednym miejscu). Lekarz był również zdumiony faktem, że pęknięty tętniak zamknął się; żyła była zatkana, a ból, którego doświadczałem, był spowodowany ciśnieniem krwi na nerwy. Lekarz stwierdził, że rzadko, jeśli w ogóle, obserwował takie zjawisko.

Kilka dni później, po wykonaniu badań krwi i innych, dr Zaar przyszedł i ponownie usiadł na moim łóżku. Miał odpowiedzi i bardzo się z tego cieszył. Wyjaśnił, że mam poważną anemię i że moja krew nie zawiera wymaganej ilości witaminy B12. Brak witaminy B12 spowodował wzrost poziomu homocysteiny we krwi i wywołał krwotok.

Lekarz powiedział, że ściany moich żył i tętnic są cienkie jak papier ryżowy, co znowu było spowodowane brakiem witaminy B12i że jeśli nie dostaję wystarczającej ilości potrzebnych mi składników odżywczych, ryzykuję powrót do mojego obecnego stanu, ale szanse na szczęśliwe zakończenie będą się zmniejszać.

Powiedział też, że wyniki badań wskazują, że moja dieta była uboga w tłuszcze., co jest przyczyną innych problemów (ale to temat na osobny artykuł). Zauważył, że powinienem przemyśleć swoje wybory żywieniowe, ponieważ moja obecna dieta nie odpowiada mojemu poziomowi aktywności. Jednocześnie, zdaniem lekarza, najprawdopodobniej to mój styl życia i system żywienia uratowały mi życie.

Byłem zszokowany. Przez 15 lat stosowałam dietę makrobiotyczną. Gotowaliśmy z Robertem głównie w domu, używając składników najwyższej jakości, jakie udało nam się znaleźć. Słyszałem… i wierzyłem… że sfermentowane pokarmy, które spożywam codziennie, zawierają wszystkie niezbędne składniki odżywcze. O mój Boże, okazało się, że się myliłem!

Zanim zwróciłem się do makrobiotyki, studiowałem biologię. Na początku szkolenia holistycznego mój naukowy sposób myślenia skłaniał mnie do sceptycyzmu; Nie chciałem wierzyć, że przedstawiane mi prawdy opierały się po prostu na „energii”. Stopniowo to stanowisko się zmieniło i nauczyłem się łączyć myślenie naukowe z myśleniem makrobiotycznym, dochodząc do własnego zrozumienia, które służy mi teraz.

Zacząłem badać witaminę B12, jej źródła i wpływ na zdrowie.

Wiedziałam, że jako weganka będę miała duże trudności ze znalezieniem źródła tej witaminy, ponieważ nie chciałam jeść mięsa zwierzęcego. Wyeliminowałem również suplementy diety z mojej diety, wierząc, że wszystkie potrzebne składniki odżywcze znajdują się w żywności.

W trakcie moich badań dokonałem odkryć, które pomogły mi przywrócić i utrzymać zdrowie neurologiczne, dzięki czemu nie jestem już chodzącą „bombą zegarową” czekającą na nowy krwotok. To moja osobista historia, a nie krytyka poglądów i praktyk innych ludzi, jednak ten temat zasługuje na poważną dyskusję, ponieważ uczymy ludzi sztuki używania jedzenia jako lekarstwa.

Dodaj komentarz