Dużo rozmawiamy — ale czy nas słuchają?

Być wysłuchanym oznacza otrzymać uznanie swojej wyjątkowości, potwierdzenie swojego istnienia. To chyba najczęstsze pragnienie w dzisiejszych czasach — ale jednocześnie najbardziej ryzykowne. Jak upewnić się, że słychać nas w otaczającym hałasie? Jak rozmawiać «na serio»?

Nigdy wcześniej nie komunikowaliśmy się, nie mówiliśmy, nie pisaliśmy tak dużo. Zbiorowo, aby dyskutować lub sugerować, potępiać lub jednoczyć się, a indywidualnie wyrażać swoją osobowość, potrzeby i pragnienia. Ale czy istnieje poczucie, że naprawdę jesteśmy słyszani? Nie zawsze.

Istnieje różnica między tym, co myślimy, że mówimy, a tym, co faktycznie mówimy; między tym, co słyszy drugi, a tym, co myślimy, że on słyszy. Ponadto we współczesnej kulturze, w której autoprezentacja jest jednym z najważniejszych zadań, a szybkość jest nową modalnością relacji, mowa nie zawsze ma już na celu budowanie mostów między ludźmi.

Dziś cenimy indywidualność i coraz bardziej interesujemy się sobą, bliżej zaglądamy w głąb siebie. „Jedną z konsekwencji takiej uwagi jest to, że znaczna część społeczeństwa stawia na pierwszym miejscu potrzebę manifestowania się ze szkodą dla zdolności postrzegania” – zauważa terapeuta Gestalt Michaił Kryachtunow.

Można nas nazwać społeczeństwem mówców, których nikt nie słucha.

Wiadomości donikąd

Nowe technologie wysuwają nasze „ja” na pierwszy plan. Sieci społecznościowe mówią wszystkim, jak żyjemy, o czym myślimy, gdzie jesteśmy i co jemy. „Ale to są wypowiedzi w trybie monologu, przemówienie, które nie jest skierowane do nikogo konkretnie” – mówi Inna Khamitova, systemowa psychoterapeutka rodzinna. „Być może jest to ujście dla nieśmiałych ludzi, którzy zbyt boją się negatywnych opinii w prawdziwym świecie”.

Dostają możliwość wyrażenia swoich poglądów i wypowiadania się, ale jednocześnie ryzykują zachowaniem swoich lęków i utknięciem w wirtualnej przestrzeni.

W muzeach i na tle zabytków wszyscy robią sobie selfie — wydaje się, że nikt nie patrzy na siebie ani na te arcydzieła, dla których byli w tym miejscu. Liczba komunikatów-obrazów jest wielokrotnie większa niż liczba tych, którzy mogą je dostrzec.

„W przestrzeni relacji jest nadmiar tego, co zainwestowano, w przeciwieństwie do tego, co zabrano” – podkreśla Michaił Kryachtunow. „Każdy z nas stara się wyrazić siebie, ale w końcu prowadzi to do samotności”.

Nasze kontakty stają się coraz szybsze, a przez to coraz mniej głębokie.

Nadając coś o sobie, nie wiemy, czy ktoś jest po drugiej stronie drutu. Nie spotykamy się z odzewem i stajemy się niewidzialni przed wszystkimi. Ale błędem byłoby obwinianie o wszystko środków komunikacji. „Gdybyśmy ich nie potrzebowali, po prostu by się nie pojawili”, mówi Michaił Kryachtunow. Dzięki nim w każdej chwili możemy wymieniać wiadomości. Ale nasze kontakty stają się coraz szybsze i tylko z tego powodu mniej głębokie. Dotyczy to nie tylko negocjacji biznesowych, gdzie liczy się dokładność, a nie więź emocjonalna.

Naciskamy przycisk „fala”, nawet nie rozumiejąc, do kogo machamy i kto odpowiada. Biblioteki emoji oferują zdjęcia na każdą okazję. Buźka — zabawa, kolejna buźka — smutek, złożone ręce: «Modlę się za ciebie.» Istnieją również gotowe frazy do standardowych odpowiedzi. „Aby napisać „Kocham Cię”, wystarczy raz nacisnąć przycisk, nie trzeba nawet pisać litera po literze – kontynuuje terapeuta Gestalt. „Ale słowa, które nie wymagają ani myśli, ani wysiłku, deprecjonują, tracą swoje osobiste znaczenie”. Czy nie dlatego staramy się je wzmacniać, dodając do nich „bardzo”, „naprawdę”, „szczerze uczciwi” i tym podobne? Podkreślają nasze pełne pasji pragnienie komunikowania naszych myśli i emocji innym — ale także niepewność, że to się powiedzie.

obcięta spacja

Posty, e-maile, smsy, tweety trzymają nas z dala od drugiej osoby i jej ciała, jej emocji i naszych emocji.

„Dzięki temu, że komunikacja odbywa się za pośrednictwem urządzeń, które pełnią rolę pośrednika między nami a innymi, nasze ciało nie jest już w nią zaangażowane”, mówi Inna Khamitova, „ale bycie razem oznacza słuchanie głosu innej osoby, wąchanie go, postrzegając niewypowiedziane emocje i będąc w tym samym kontekście.

Rzadko myślimy o tym, że będąc we wspólnej przestrzeni widzimy i dostrzegamy wspólne tło, pomaga nam to lepiej się zrozumieć.

Jeśli komunikujemy się pośrednio, to „nasza wspólna przestrzeń jest okrojona”, kontynuuje Michaił Kryachtunow, „Nie widzę rozmówcy lub, jeśli to na przykład Skype, widzę tylko twarz i część pokoju, ale nie widzę t wie, co jest za drzwiami, jak bardzo to rozprasza drugą osobę, jaka jest sytuacja, musi kontynuować rozmowę lub szybciej się wyłączyć.

Biorę do siebie to, co nie ma ze mną nic wspólnego. Ale nie czuje tego przy mnie.

Nasze wspólne doświadczenie w tym momencie jest niewielkie — mamy mały kontakt, obszar kontaktu psychologicznego jest niewielki. Jeśli zwykłą rozmowę przyjmiemy jako 100%, to gdy komunikujemy się za pomocą gadżetów, 70-80% znika.” Nie stanowiłoby to problemu, gdyby taka komunikacja nie przekształciła się w zły nawyk, który przenosimy do normalnej codziennej komunikacji.

Coraz trudniej nam pozostać w kontakcie.

Pełna obecność drugiego człowieka w pobliżu jest niezastąpiona środkami technicznymi

Z pewnością wielu widziało to zdjęcie gdzieś w kawiarni: dwie osoby siedzą przy tym samym stole, każda patrząc na swoje urządzenie, a może sami byli w takiej sytuacji. „To jest zasada entropii: bardziej złożone układy rozpadają się na prostsze, łatwiej jest degradować niż rozwijać” – zastanawia się terapeuta Gestalt. — Żeby usłyszeć drugiego, trzeba oderwać się od siebie, a to wymaga wysiłku, a potem po prostu wysyłam buźkę. Ale emotikon nie rozwiązuje kwestii partycypacji, adresat ma dziwne uczucie: wydaje się, że zareagował na to, ale nie było to niczym wypełnione. Pełna obecność drugiej osoby obok siebie jest niezastąpiona środkami technicznymi.

Tracimy umiejętność głębokiej komunikacji i trzeba ją przywrócić. Możesz zacząć od odzyskania zdolności słyszenia, choć nie jest to łatwe.

Żyjemy na przecięciu wielu wpływów i apeli: zrób swoją stronę, polub, podpisz apel, weź udział, idź… I stopniowo rozwijamy w sobie głuchotę i odporność — to tylko niezbędny środek ochronny.

Szukam równowagi

„Nauczyliśmy się zamykać naszą wewnętrzną przestrzeń, ale przydałoby się też móc ją otworzyć” — zauważa Inna Khamitova. „W przeciwnym razie nie otrzymamy informacji zwrotnej. A my na przykład nadal mówimy, nie czytając znaków, że drugi nie jest gotowy, aby nas teraz usłyszeć. A my sami cierpimy na brak uwagi”.

Twórca teorii dialogu, Martin Buber, uważał, że najważniejszą rzeczą w dialogu jest umiejętność słyszenia, a nie mówienia. „Musimy dać drugiemu miejsce w przestrzeni rozmowy”, wyjaśnia Michaił Kryachtunow. Aby zostać wysłuchanym, trzeba najpierw stać się tym, który słyszy. Nawet w psychoterapii przychodzi czas, kiedy klient, wypowiadając się, chce wiedzieć, co się dzieje z terapeutą: „Jak się masz?” To wzajemne: jeśli cię nie słucham, ty mnie nie słyszysz. I wzajemnie".

Nie chodzi o mówienie na zmianę, ale o uwzględnienie sytuacji i bilans potrzeb. „Nie ma sensu działać według szablonu: spotkałam się, muszę się czymś podzielić” – wyjaśnia terapeuta Gestalt. „Ale możesz zobaczyć, do czego zmierza nasze spotkanie, jak rozwija się interakcja. I postępuj zgodnie z nie tylko własnymi potrzebami, ale także okolicznościami i procesem.”

To naturalne, że chcesz czuć się zdrowym, sensownym, docenianym i połączonym ze światem.

Połączenie między mną a innym opiera się na tym, jakie miejsce mu daję, jak zmienia moje emocje i postrzeganie. Ale jednocześnie nigdy nie wiemy na pewno, co inny wyobrazi sobie, używając naszych słów jako podstawy pracy swojej wyobraźni. – Stopień, w jakim zostaniemy zrozumiani, zależy od wielu rzeczy: od naszej zdolności do dokładnego formułowania przesłania, od uwagi drugiej osoby i od tego, jak interpretujemy sygnały od niego emanujące – podkreśla Inna Khamitova.

Dla jednego, aby wiedzieć, że jest słuchany, trzeba widzieć w sobie wpatrzone w niego spojrzenie. Bliższe spojrzenie jest wstydliwe dla innego — ale pomaga, gdy kiwa głową lub zadaje pytania wyjaśniające. „Możesz nawet zacząć wyrażać pomysł, który nie jest w pełni ukształtowany”, jest przekonany Michaił Kryachtunow, „a jeśli rozmówca jest nami zainteresowany, pomoże go rozwinąć i sformalizować”.

Ale co, jeśli pragnienie bycia wysłuchanym jest tylko narcyzmem? „Rozróżnijmy narcyzm od miłości własnej” – sugeruje Michaił Kryachtunow. „To naturalne, że chce się czuć zdrowym, znaczącym, docenianym i połączonym ze światem”. Aby miłość własna, zawarta w narcyzmie, objawiła się i była owocna, musi być potwierdzona z zewnątrz przez innych: abyśmy byli dla Niego interesującymi. A on z kolei byłby dla nas interesujący. Nie zawsze tak się dzieje i nie zdarza się to każdemu. Ale kiedy jest między nami taki zbieg okoliczności, rodzi się z tego poczucie bliskości: możemy odsunąć się na bok, pozwalając mówić drugiemu. Albo zapytaj go: czy możesz słuchać?

Dodaj komentarz