Czy mleko wiejskie jest lepsze niż mleko kupione w sklepie?

Felietonista naukowy amerykańskiej gazety The Washington Post przeanalizował różne produkty i ustalił, które z nich warto kupować tylko w postaci produktów „organicznych”, a które są mniej wymagające pod względem takiego wymogu. W raporcie szczególną uwagę poświęcono mleku.

Które mleko jest zdrowsze? Czy mleko przemysłowe zawiera antybiotyki i suplementy hormonalne? Czy jest bezpieczny dla dzieci? Na te i kilka innych pytań odpowiada niniejsze badanie.

Okazało się, że w porównaniu ze zwykłym mlekiem (uzyskiwanym w gospodarstwie przemysłowym i sprzedawanym w sieci sklepów w mieście), mleko wiejskie jest bogatsze w zdrowe nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 – ponadto im więcej świeżej trawy zjada krowa podczas roku, tym więcej. Zbadano inne kryteria żywieniowe dla mleka hodowlanego/handlowego, ale wydają się one nieistotne w danych badawczych.

Poziom skażenia antybiotykami w mleku hodowlanym i przemysłowym jest taki sam – zero: zgodnie z prawem każdy dzbanek mleka podlega obowiązkowej weryfikacji przez specjalistę, w przypadku rozbieżności produkt jest spisany (i zazwyczaj wylewany) . Krowom hodowlanym nie podaje się antybiotyków – a krowom na fermach przemysłowych – ale tylko w okresie choroby (ze względów medycznych) – i do czasu całkowitego wyzdrowienia i odstawienia leku mleko od tych krów nie jest sprzedawane.

Wszystkie produkty mleczne – rolnicze i przemysłowe – zawierają „bardzo małą” (według oficjalnych danych rządowych – w Stanach Zjednoczonych) ilość toksyny DDE – „cześć” z przeszłości, kiedy to w wielu krajach świata zaczęto stosować niebezpiecznej substancji chemicznej DDT bezpodstawnie (wtedy zdali sobie z tego sprawę, ale było już za późno – jest już w ziemi). Zdaniem naukowców zawartość DDE w glebach rolniczych na całym świecie spadnie do zera dopiero za 30-50 lat.  

Zdarza się, że na rynek trafia mleko, które nie zostało odpowiednio wypasteryzowane (błąd pasteryzacji) – ale nie ma danych z jakim mlekiem – przemysłowym czy hodowlanym – zdarza się to częściej, nie – każde mleko z dowolnego źródła musi być najpierw zagotowane. Zatem ten czynnik również „godzi” mleko z gospodarstw rolnych z mlekiem przemysłowym.

Ale jeśli chodzi o hormony – jest duża różnica! Krowom hodowlanym nie podaje się leków hormonalnych – krowy „przemysłowe” nie mają tyle szczęścia, że ​​otrzymują zastrzyk bydlęcego hormonu wzrostu (bovin-stomatotropin – w skrócie BST lub jego odmiana – recombinant byvin-stomatotropin, rBST).

Na ile „przydatne” są takie zastrzyki dla krowy, to temat na osobne badania, i to nawet nie sam hormon jest niebezpieczny dla człowieka (bo teoretycznie powinien obumrzeć podczas pasteryzacji lub w skrajnych przypadkach w agresywnym środowiska ludzkiego żołądka), ale jego składnik, który nazywa się „insulinopodobnym czynnikiem wzrostu-1” (IGF-I). Niektóre badania łączą tę substancję ze starzeniem się i wzrostem komórek nowotworowych w organizmie – inne nie potwierdzają takiego wniosku. Według oficjalnych organizacji certyfikujących poziom zawartości IGF-1 w mleku kupionym w sklepie nie przekracza dopuszczalnej normy (w tym do spożycia przez dzieci) – ale tutaj oczywiście każdy może wyciągnąć własne wnioski.  

 

Dodaj komentarz