Rolnictwo przemysłowe, czyli jedna z najgorszych zbrodni w historii

W całej historii życia na naszej planecie nikt nie cierpiał tak jak zwierzęta. To, co dzieje się z udomowionymi zwierzętami w gospodarstwach przemysłowych, jest prawdopodobnie najgorszą zbrodnią w historii. Ścieżka ludzkiego postępu jest zaśmiecona ciałami martwych zwierząt.

Nawet nasi dalecy przodkowie z epoki kamienia, którzy żyli dziesiątki tysięcy lat temu, byli już odpowiedzialni za szereg katastrof ekologicznych. Kiedy pierwsi ludzie dotarli do Australii około 45 lat temu, wkrótce doprowadzili do wyginięcia 000% zamieszkujących ją dużych gatunków zwierząt. Był to pierwszy znaczący wpływ Homo sapiens na ekosystem planety – i nie ostatni.

Około 15 lat temu ludzie skolonizowali Amerykę, niszcząc przy tym około 000% dużych ssaków. Wiele innych gatunków zniknęło z Afryki, Eurazji i wielu wysp wokół ich wybrzeży. Dowody archeologiczne ze wszystkich krajów opowiadają tę samą smutną historię.

Historia rozwoju życia na Ziemi jest jak tragedia w kilku scenach. Rozpoczyna się sceną ukazującą bogatą i zróżnicowaną populację dużych zwierząt, bez śladu Homo Sapiens. W drugiej scenie pojawiają się ludzie, o czym świadczą skamieniałe kości, groty włóczni i pożary. Natychmiast następuje trzecia scena, w której w centrum uwagi znajdują się ludzie, a większość dużych zwierząt, wraz z wieloma mniejszymi, zniknęła.

Ogólnie rzecz biorąc, ludzie zniszczyli około 50% wszystkich dużych ssaków lądowych na planecie, zanim jeszcze zasadzili pierwsze pole pszenicy, stworzyli pierwsze metalowe narzędzie pracy, napisali pierwszy tekst i wybili pierwszą monetę.

Kolejnym ważnym kamieniem milowym w stosunkach człowiek-zwierzę była rewolucja rolnicza: proces, dzięki któremu z koczowniczych łowców-zbieraczy przeistoczyliśmy się w rolników żyjących w stałych osiedlach. W rezultacie na Ziemi pojawiła się zupełnie nowa forma życia: udomowione zwierzęta. Początkowo mogło się to wydawać niewielką zmianą, ponieważ ludziom udało się udomowić mniej niż 20 gatunków ssaków i ptaków w porównaniu z niezliczonymi tysiącami, które pozostały „dzikie”. Jednak w miarę upływu wieków ta nowa forma życia stawała się coraz bardziej powszechna.

Obecnie ponad 90% wszystkich dużych zwierząt jest udomowionych („duże” – czyli zwierzęta ważące co najmniej kilka kilogramów). Weźmy na przykład kurczaka. Dziesięć tysięcy lat temu był to rzadki ptak, którego siedlisko ograniczało się do małych nisz w Azji Południowej. Dziś prawie każdy kontynent i wyspa, z wyjątkiem Antarktydy, jest domem dla miliardów kurczaków. Udomowiony kurczak jest prawdopodobnie najpopularniejszym ptakiem na naszej planecie.

Gdyby sukces gatunku był mierzony liczbą osobników, niekwestionowanymi liderami byłyby kury, krowy i świnie. Niestety, udomowione gatunki zapłaciły za swój bezprecedensowy zbiorowy sukces bezprecedensowym indywidualnym cierpieniem. Przez ostatnie miliony lat królestwo zwierząt znało wiele rodzajów bólu i cierpienia. Jednak rewolucja rolnicza stworzyła zupełnie nowe rodzaje cierpienia, które z biegiem czasu tylko się nasilało.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że udomowione zwierzęta żyją znacznie lepiej niż ich dzicy krewni i przodkowie. Dzikie bawoły spędzają dni na poszukiwaniu pożywienia, wody i schronienia, a ich życiu nieustannie zagrażają lwy, szkodniki, powodzie i susze. Wręcz przeciwnie, zwierzęta gospodarskie są otoczone ludzką opieką i ochroną. Ludzie zapewniają zwierzętom żywność, wodę i schronienie, leczą ich choroby i chronią je przed drapieżnikami i klęskami żywiołowymi.

To prawda, że ​​większość krów i cieląt prędzej czy później trafia do rzeźni. Ale czy to sprawia, że ​​ich los jest gorszy niż dzikich zwierząt? Czy lepiej być pożartym przez lwa niż zabitym przez człowieka? Czy zęby krokodyla są milsze od stalowych ostrzy?

Ale to, co szczególnie smuci istnienie udomowionych zwierząt gospodarskich, to nie tyle to, jak umierają, ale przede wszystkim to, jak żyją. Warunki życia zwierząt gospodarskich ukształtowały dwa konkurujące ze sobą czynniki: z jednej strony ludzie chcą mięsa, mleka, jajek, skóry i siły zwierząt; z drugiej strony ludzie muszą zapewnić sobie długoterminowe przetrwanie i reprodukcję.

Teoretycznie powinno to chronić zwierzęta przed skrajnym okrucieństwem. Jeśli rolnik doi swoją krowę bez dostarczania żywności i wody, produkcja mleka zmniejszy się, a krowa szybko umrze. Niestety, ludzie mogą powodować wielkie cierpienie zwierzętom hodowlanym w inny sposób, zapewniając nawet ich przetrwanie i rozmnażanie.

Podstawą problemu jest to, że udomowione zwierzęta odziedziczyły po swoich dzikich przodkach wiele fizycznych, emocjonalnych i społecznych potrzeb, których nie można zaspokoić na farmach. Rolnicy zazwyczaj ignorują te potrzeby: zamykają zwierzęta w maleńkich klatkach, okaleczają ich rogi i ogony oraz oddzielają matki od potomstwa. Zwierzęta bardzo cierpią, ale zmuszone są dalej żyć i rozmnażać się w takich warunkach.

Ale czy te niezaspokojone potrzeby nie są sprzeczne z najbardziej podstawowymi zasadami ewolucji darwinowskiej? Teoria ewolucji stwierdza, że ​​wszystkie instynkty i popędy ewoluowały w interesie przetrwania i reprodukcji. Jeśli tak, to czy ciągłe rozmnażanie zwierząt gospodarskich nie dowodzi, że wszystkie ich rzeczywiste potrzeby są zaspokojone? Jak krowa może mieć „potrzebę”, która nie jest tak naprawdę ważna dla przetrwania i reprodukcji?

Z pewnością prawdą jest, że wszystkie instynkty i popędy ewoluowały, aby sprostać ewolucyjnej presji przetrwania i reprodukcji. Jednak po usunięciu tego nacisku instynkty i popędy, które wytworzył, nie wyparowują natychmiast. Nawet jeśli nie przyczyniają się już do przetrwania i reprodukcji, nadal kształtują subiektywne doświadczenie zwierzęcia.

Fizyczne, emocjonalne i społeczne potrzeby współczesnych krów, psów i ludzi nie odzwierciedlają ich obecnego stanu, ale raczej ewolucyjnej presji, z którą ich przodkowie musieli zmierzyć się dziesiątki tysięcy lat temu. Dlaczego ludzie tak bardzo kochają słodycze? Nie dlatego, że na początku lat 70., żeby przetrwać, musimy jeść lody i czekoladę, ale dlatego, że kiedy nasi przodkowie z epoki kamiennej zetknęli się ze słodkimi, dojrzałymi owocami, sensowne było zjedzenie ich tak dużo, jak to możliwe, tak szybko, jak to możliwe. Dlaczego młodzi ludzie zachowują się lekkomyślnie, wdając się w brutalne bójki i włamując się na poufne strony internetowe? Ponieważ przestrzegają starożytnych dekretów genetycznych. Tysiące lat temu młody myśliwy, który ryzykował życiem w pogoni za mamutem, przyćmił wszystkich swoich konkurentów i dostał rękę lokalnej piękności – a jego geny zostały nam przekazane.

Dokładnie ta sama logika ewolucyjna kształtuje życie krów i cieląt w naszych fermach przemysłowych. Ich starożytni przodkowie byli zwierzętami społecznymi. Aby przetrwać i rozmnażać się, musieli skutecznie komunikować się ze sobą, współpracować i konkurować.

Jak wszystkie społeczne ssaki, dzikie bydło zdobywało niezbędne umiejętności społeczne poprzez zabawę. Szczenięta, kocięta, cielęta i dzieci uwielbiają się bawić, ponieważ ewolucja zaszczepiła w nich tę potrzebę. Na wolności zwierzęta musiały się bawić — gdyby tego nie robiły, nie uczyłyby się umiejętności społecznych niezbędnych do przetrwania i reprodukcji. W ten sam sposób ewolucja dała szczeniętom, kociętom, cielętom i dzieciom nieodparte pragnienie przebywania blisko matek.

Co się dzieje, gdy hodowcy odbierają teraz młode cielę matce, umieszczają je w maleńkiej klatce, zaszczepiają się przeciwko różnym chorobom, podają mu pokarm i wodę, a następnie, gdy cielę staje się dorosłą krową, sztucznie je zapładniają? Z obiektywnego punktu widzenia cielę to nie potrzebuje już więzi macierzyńskich ani partnerów, aby przetrwać i rozmnażać się. Ludzie dbają o wszystkie potrzeby zwierzęcia. Ale z subiektywnego punktu widzenia cielę nadal ma silne pragnienie przebywania z matką i zabawy z innymi cielętami. Jeśli te pragnienia nie zostaną zaspokojone, cielę bardzo cierpi.

To jest podstawowa lekcja psychologii ewolucyjnej: potrzeba, która ukształtowała się tysiące pokoleń temu, nadal jest odczuwana subiektywnie, nawet jeśli nie jest już potrzebna do przetrwania i reprodukcji w teraźniejszości. Niestety rewolucja rolnicza dała ludziom możliwość zapewnienia przetrwania i reprodukcji udomowionych zwierząt, ignorując ich subiektywne potrzeby. W rezultacie zwierzęta udomowione są najbardziej udanymi zwierzętami hodowlanymi, ale jednocześnie najbardziej nieszczęśliwymi zwierzętami, jakie kiedykolwiek istniały.

W ciągu ostatnich kilku stuleci, kiedy tradycyjne rolnictwo ustąpiło rolnictwu przemysłowemu, sytuacja tylko się pogorszyła. W tradycyjnych społeczeństwach, takich jak starożytny Egipt, Imperium Rzymskie czy średniowieczne Chiny, ludzie mieli bardzo ograniczoną wiedzę z zakresu biochemii, genetyki, zoologii i epidemiologii – stąd ich możliwości manipulacyjne były ograniczone. W średniowiecznych wioskach kury biegały swobodnie po podwórkach, dziobały nasiona i robaki ze śmietnisk i budowały gniazda w stodołach. Gdyby ambitny rolnik próbował zamknąć 1000 kurczaków w przepełnionym kurniku, prawdopodobnie wybuchłaby śmiertelna epidemia ptasiej grypy, niszcząc wszystkie kurczaki, a także wielu mieszkańców wioski. Żaden ksiądz, szaman ani szaman nie mógł temu zapobiec. Ale gdy tylko współczesna nauka odkryła tajemnice ptasiego organizmu, wirusów i antybiotyków, ludzie zaczęli narażać zwierzęta na ekstremalne warunki życia. Za pomocą szczepionek, leków, hormonów, pestycydów, centralnych systemów klimatyzacji i automatycznych karmników można teraz uwięzić dziesiątki tysięcy kurcząt w maleńkich kurnikach i produkować mięso i jajka z niespotykaną dotąd wydajnością.

Los zwierząt w takich przemysłowych warunkach stał się jednym z najbardziej palących problemów etycznych naszych czasów. Obecnie większość dużych zwierząt żyje w gospodarstwach przemysłowych. Wyobrażamy sobie, że naszą planetę zamieszkują głównie lwy, słonie, wieloryby i pingwiny oraz inne niezwykłe zwierzęta. Może się tak wydawać po obejrzeniu filmów National Geographic, filmów Disneya i bajek dla dzieci, ale rzeczywistość taka nie jest. Na świecie jest 40 lwów i około 000 miliardów udomowionych świń; 1 słonie i 500 miliardów udomowionych krów; 000 milionów pingwinów i 1,5 miliarda kurczaków.

Dlatego głównym pytaniem etycznym są warunki istnienia zwierząt gospodarskich. Dotyczy to większości głównych stworzeń na Ziemi: dziesiątek miliardów żywych istot, z których każda ma złożony wewnętrzny świat wrażeń i emocji, ale które żyją i umierają na przemysłowej linii produkcyjnej.

Nauka o zwierzętach odegrała ponurą rolę w tej tragedii. Społeczność naukowa wykorzystuje swoją rosnącą wiedzę o zwierzętach głównie do lepszego zarządzania swoim życiem w służbie ludzkiego przemysłu. Jednak z tych samych badań wiadomo również, że zwierzęta hodowlane są niezaprzeczalnie czującym istotami ze złożonymi relacjami społecznymi i złożonymi wzorcami psychologicznymi. Może nie są tak mądrzy jak my, ale z pewnością wiedzą, czym jest ból, strach i samotność. Oni też mogą cierpieć i też mogą być szczęśliwi.

Czas poważnie się nad tym zastanowić. Siła ludzka stale rośnie, a wraz z nią rośnie nasza zdolność do krzywdzenia lub przynoszenia korzyści innym zwierzętom. Od 4 miliardów lat życiem na Ziemi rządzi dobór naturalny. Teraz jest coraz bardziej regulowana intencjami człowieka. Ale nie możemy zapominać, że ulepszając świat, musimy brać pod uwagę dobro wszystkich żywych istot, a nie tylko Homo sapiens.

Dodaj komentarz