„Zrezygnowałem z kariery na rzecz życia”

Po otrzymaniu kuszącej oferty pracy, która obiecywała podwyżkę pensji i przeprowadzkę do Los Angeles, 32-letni pisarz z Liverpoolu odpowiedział zarządowi… odmową. Brytyjka Amy Roberts wolała mniej stabilne, ale wolne życie od awansu zawodowego. Czy to mądry wybór? Historia pierwszoosobowa.

Kiedy skończyłam trzydzieści lat, dosłownie sparaliżowało mnie pytanie, które, jak się okazało, większość kobiet zadaje sobie pytanie: co ja robię ze swoim życiem? Byłem wtedy rozdarty między kilkoma pracami w niepełnym wymiarze godzin, bezskutecznie próbując zmniejszyć obciążenie kredytu. Kiedy więc rok później zaproponowano mi dobrze płatną pracę pisarza personelu w startupie rozrywkowym, oczywiście skorzystałem z okazji.

Potem było dziewięć miesięcy z 60-godzinnym tygodniem pracy i utratą jakichkolwiek pozorów życia towarzyskiego. Potem był awans i perspektywa przeprowadzki do Los Angeles w końcu pojawiła się przede mną. Jaka była moja odpowiedź? Zdenerwowany „dziękuję, ale nie”. W tamtym momencie decyzja, którą podjęłam, przeraziła mnie, ale teraz wiem, że była to jedna z najlepszych w moim życiu.

Na papierze stanowisko pisarskie, które zajmowałem, było bajką. Wszystko, o czym moim zdaniem może marzyć kobieta po trzydziestce. Ale za to miejsce musiałem zapłacić dużą cenę. Praca non-stop oznaczała nie tylko rezygnację z życia osobistego i niemożność spędzania czasu z bliskimi, ale także odbiła się na zdrowiu fizycznym i psychicznym. Zadania w pracy stały się dla mnie priorytetem: zacząłem regularnie pomijać przerwę na lunch, budziłem się w środku nocy, aby odpowiedzieć na niezliczone e-maile i – ponieważ pracowałem zdalnie – rzadziej wychodziłem z domu.

Dziś wielu dobrowolnie rezygnuje z wyczerpującej kariery i woli równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.

Społeczeństwo niemal doprowadziło nas do przekonania, że ​​stabilna kariera jest podstawą udanego życia. Ale nie czułem sukcesu, czułem się napędzany i pozbawiony kontaktu z życiem. I ostatecznie odmówiła nie tylko awansu, ale ogólnie stanowiska. Jaki jest sens dobrej pensji, jeśli wiąże się z niepłatnymi nadgodzinami i niemożnością przebywania z rodziną? Byłem nieszczęśliwy i pomogło mi to zrozumieć, czego chcę od życia. I nie było na tej liście pracy, która wymagałaby siedzenia przy laptopie 14 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu.

Zdecydowałem się na radykalną zmianę: zacząłem pracować w barze na pół etatu. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu wybór pracy w niepełnym wymiarze godzin okazał się wyjątkowo słusznym posunięciem. Ten harmonogram nie tylko daje mi możliwość spędzania czasu z przyjaciółmi i zarabiania stałego dochodu, ale także pozwala mi realizować moje pisarskie ambicje na własnych warunkach. Mam wolny czas, widzę swoich bliskich i zwracam na siebie uwagę. Po rozmowie z kilkoma kobietami odkryłam, że nie jestem sama: wiele dzisiaj chętnie rezygnuje z wyczerpujących karier i stawia na równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.

Trzydziestoletnia Lisa powiedziała mi, że miała załamanie nerwowe, kiedy po studiach dostała wymarzoną pracę jako konsultantka do spraw wnętrz. „Byłem w tym przez kilka lat, ale musiałem zrezygnować, aby się uratować. Teraz dostaję dużo mniej, ale czuję się dużo szczęśliwszy i widzę ludzi, których kocham”.

Maria w jej wieku przyznaje też, że warunki pracy nie pozwalają jej poświęcać wystarczającej uwagi zdrowiu psychicznemu. „Niedawno pochowałem mamę: zmarła na raka, gdy była jeszcze młoda – i zdałem sobie sprawę, że mój stan psychiczny pozostawia wiele do życzenia. I że nikt mi nie pomoże poza mną. I zdecydowałem, że powinienem przestać na jakiś czas pracować.”

Cofając się w swojej karierze odkryłem, ile czasu zostało mi na inne zainteresowania i hobby. Sumienie nie pozwalało mi marnować na nich czasu w poprzednim życiu. Podcast, który chciałem zrobić od dłuższego czasu? Jest już w fazie rozwoju. Scenariusz, który kręcił się w mojej głowie od kilku lat? Wreszcie nabiera kształtu na papierze. Ten idiotyczny zespół wykonujący covery Britney Spears, o którym marzyłem? Dlaczego nie!

Posiadanie wolnego czasu uwalnia dużo energii do inwestowania w ulubione zajęcia, a to jest duża zaleta.

Podobnego odkrycia dokonała 38-letnia Lara. Wspomina, że ​​„szukała niezależności we wszystkim: w sposobie myślenia, działaniach i podziale czasu”. Lara zdała sobie sprawę, że byłaby szczęśliwsza balansując między freelancerem a kreatywnością. I rzuciła swoją „fajną pracę” jako PR, żeby żyć w ten sposób. „Potrafię pisać, umiem robić podcasty, mogę promować się w obszarach, które mnie naprawdę interesują. W końcu jestem dumna ze swojej pracy — nie było tak, gdy pracowałam jako PR-owiec w branży modowej.”

28-letnia Kristina również odrzuciła pełnoetatową pracę w marketingu cyfrowym na rzecz innych projektów. „W ciągu 10 miesięcy, które opuściłem biuro, wydałem książkę kucharską, rozpocząłem współpracę z Airbnb, a teraz zarabiam więcej pracując kilka godzin dziennie niż na pełny etat 55 godzin tygodniowo. Nie mówiąc już o tym, że spędzam więcej czasu z mężem. Wcale nie żałuję swojej decyzji!»

Podobnie jak Christina, nauczyłem się, że posiadanie wolnego czasu uwalnia morze energii do inwestowania w rzeczy, które kochasz – kolejna ogromna korzyść ze zerwania ze swoją zwykłą ścieżką kariery. Widzę moich przyjaciół, kiedy naprawdę mnie potrzebują, i w każdej chwili mogę powoli rozmawiać z rodzicami. To, co uważałem za krok wstecz w mojej karierze, pomogło mi iść naprzód.

Ale wiem też, że nie każdego stać na pracę w niepełnym wymiarze godzin. Nie mieszkam w najdroższym mieście i wynajmuję z partnerem tanie (ale niezbyt reprezentacyjne) mieszkanie. Oczywiście przyjaciele w dużych miastach, takich jak Nowy Jork czy Londyn, gdzie koszty życia są wyższe, nie mogą zrezygnować z kariery.

Poza tym w tej chwili muszę dbać tylko o siebie i swojego kota. Wątpię, żebym z taką samą pewnością i optymizmem mówiła o wolności wyboru, gdybym na przykład miała dzieci. Jako kobieta o skromnych potrzebach wystarczą mi pieniądze zarobione z kilku godzin pracy w barze i freelancera, czasem nawet sobie na coś zafunduję. Ale nie będę się ukrywać: często sam wpadam w panikę, kalkulując, czy w przyszłym miesiącu wystarczy mi środków na pokrycie wszystkich wydatków.

Krótko mówiąc, ten scenariusz ma swoje wady. Chociaż generalnie jestem szczęśliwszy i naprawdę kocham swoją pracę w barze, niewielka część mnie nadal umiera za każdym razem, gdy kończę swoją zmianę o XNUMX:XNUMX rano, wycierając brudny kontuar lub gdy grupa pijanych facetów włamuje się bar tuż przed zamknięciem, domagając się więcej. bankiet. Część mnie wije się, bo już jako student doświadczyłem tych wad pracy w barze, a teraz, kilkanaście lat później, znów muszę się z nimi zmierzyć.

Ważne jest, aby płacić rachunki na czas, ale ważne jest również utrzymywanie relacji, podążanie za swoimi pragnieniami i dbanie o siebie.

Jednak teraz mam inny stosunek zarówno do samej pracy, jak i do wykonywania swoich obowiązków. Odkryłem, że muszę być bardziej zdyscyplinowany i metodyczny, jeśli chcę dalej cieszyć się korzyściami płynącymi z tego stylu życia, mimo że samodyscyplina nie jest moją mocną stroną. Stałem się bardziej zorganizowany i skoncentrowany, aż w końcu nauczyłem się odmawiać tym szalonym wieczornym wypadom, które robiłem w college'u.

Zdałem sobie sprawę, że kariera jest naprawdę udana tylko wtedy, gdy mnie uszczęśliwia i ogólnie poprawia jakość mojego życia. Kiedy praca staje się ważniejsza od mojego dobrego samopoczucia i dobrego samopoczucia, przestaję żyć, po prostu poświęcam się promowaniu firmy. Tak, ważne jest, aby płacić czynsz i rachunki na czas, ale równie ważne jest dla mnie utrzymywanie relacji, podążanie za swoimi pragnieniami i dbanie o siebie bez poczucia winy z powodu marnowania czasu na robienie rzeczy, za które nie otrzymuję zapłaty.

Minęły dwa lata od tej histerii w przeddzień trzydziestych urodzin. Więc co ja dzisiaj robię ze swoim życiem? Żyję tym. I to wystarczy.


Źródło: Gwar.

Dodaj komentarz