Jednak nawet doświadczeni zbieracze grzybów nie są odporni na zatrucie. I to nie jest kwestia profesjonalnego polotu, który nagle zawiódł swojego właściciela. Najczęściej przyczyną zatruć przez profesjonalnych „grzybokowców” są skażone gleby, na których wyrosły zebrane grzyby.

Wędrujący po lesie grzybiarz może nawet nie podejrzewać, że pod ziemią leśnej ziemi ktoś pomyślał o założeniu spontanicznego cmentarzyska nawozów rolniczych lub zakopaniu tam radioaktywnych śmieci. Tacy „mędrcy” kierują się chęcią zaoszczędzenia na kosztownym usuwaniu niebezpiecznych dla zdrowia substancji. A ponieważ nikt nie zajmuje się badaniem terenów leśnych pod kątem obecności radionuklidów, metali ciężkich i pestycydów (a jest to nierealne), całkowicie nieszkodliwe grzyby, motyle i borowiki gromadzą w sobie szkodliwe substancje i stają się trujące.

Ogólnie rzecz biorąc, grzyby mają tendencję do „ratowania” wszystkiego, nawet trucizny na zwłoki, jeśli w pobliżu jest martwe zwierzę. Dlatego w większości krajów europejskich zbieranie grzybów leśnych jest obarczone grzywną administracyjną. I sporo. Tak więc Europejczycy, jeśli chcą jeść grzyby, używają do tego gatunków uprawnych. Mogą to być boczniaki, pieczarki, rzadziej shiitake lub kurki. Uprawiane są na terenach zamkniętych, gdzie stale pobierane są próbki gleby i prowadzona jest dokładna kontrola sanitarno-epidemiologiczna produktów.

Dodaj komentarz