Uwaga na zwierzęta przybiera cień bałwochwalstwa: czy to prawda?

Prochy kota występującego w kultowym brytyjskim serialu sprzedane na aukcji za rekordową kwotę za tak dużo. Właścicielka konia, która jechała pod siodłem bohatera amerykańskiego westernu, została z honorami pochowana obok jej grobu. A po śmierci ukochanego słonia wpływowy birmański pułkownik „rozkazał” sobie. 

Początkowo sztab jednej ze znanych aukcji w Anglii uznał ofertę potencjalnego „realizatora” za nieudany żart, a nawet prowokację. Nieznana osoba, która przedstawiła się jako prawnik z „solidnej rodziny”, zaproponowała, że ​​złoży prochy skremowanego kota na parkiecie. „Ten kot, a raczej to, co z niego zostało, przyciągnie uwagę kupujących” – zapewniał prawnik. „Sam nie masz pojęcia, ile uwagi przyciągnie twoja struktura, gdy tak dużo zadeklarujesz”. 

Pomimo pozornej absurdalności sytuacji, przeprowadzono odpowiednią kontrolę, która w pełni potwierdziła słowa skarżącego. Brytyjska para naprawdę ofiarowała prochy swojego czworonożnego zwierzaka, który zmarł dziesięć lat temu na raka żołądka. O pikanterii okoliczności świadczy fakt, że kot o imieniu Frisky, który opuścił świat w wieku 14 lat, był ulubieńcem nie tylko swoich właścicieli. Kiedyś jeden z londyńskich tabloidów nazwał nawet Frisky „najsłynniejszym kociakiem (dosłownie – Pussy-Pussy.) Starego Świata”. A chodzi o to, że w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na wygaszaczu ekranu rankingu, jak powiedzieliby teraz, serialu Coronation Street, pojawił się kot, wyraźnie nie jak mały „kotek”. Musiał przejść przez dość trudny casting i pokonać pięć tysięcy potencjalnych rywali. 

Tylko według najbardziej ostrożnych szacunków w ciągu całej swojej kariery Frisky pojawił się na niebieskich ekranach ponad tysiąc razy. I to nie tylko w głośnym wygaszaczu ekranu i poszczególnych scenach telenoweli, ale także jako symbol akcji charytatywnych na rzecz biednych mieszkańców Foggy Albion i dzieci Afryki. „Ten kot, który rzeczywiście istniał, był godnym konkurentem wynalezionego Garfielda” – podkreśla kulturolog Richard Garoyan (Edynburg). – Zdarzyło się jakoś samo przez się, że Frisky został awansowany na „idola”. W słowach kulturologa Garoyana jest wiele prawdy. Zabawki pluszowe, nawet trochę przypominające Frisky, zostały sprzedane w Wielkiej Brytanii w milionach egzemplarzy. 

Ponadto socjologowie i marketerzy twierdzili, że pluszowa Pussy-Pussy z Coronation Street była nie mniej popularna we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, a nawet Norwegii. Te stwierdzenia można oczywiście kwestionować, ale fakt pozostaje faktem: po poznaniu wszystkich szczegółów transakcji dom aukcyjny Dominic Winter, jak mówią, przyjął ofertę z wielką przyjemnością. Cena wyjściowa parceli (prochy kota, jego zdjęcia z planów filmowych i zaświadczenie o kremacji) to zaledwie sto funtów. Ale w trakcie krótkiej aukcji partia została ponownie przekazana nieznanemu kupcowi za 844 funty. Na forum internetowym kupujący, który używał pseudonimu Admirer, powiedział: „Teraz posiadam legendę”. To, co osławiony kupiec zrobi dalej ze swoją „legendą”, również pozostaje tajemnicą. Zakłada się tylko, że będzie próbował kupić prawa autorskie do wizerunku Friski od kilku magazynów specjalizujących się w komiksach. 

Równie ciekawa historia przydarzyła się losowi konia o imieniu Darcy Wells. Kauraya, czteroletnia klacz występująca w amerykańskim westernie Brudny Harry z 1972 roku z Clintem Eastwoodem w roli głównej, zmarła siedem lat po premierze filmu. W testamencie jego niepocieszony właściciel, a także pośrednik w handlu nieruchomościami z Teksasu, Joseph Pride, zapisał, że ten, kto go pochował wraz ze szczątkami ukochanego konia, odziedziczy jego duże sklepy w Dallas i jedną z platform wiertniczych w pobliżu Austin. . 

Początkowo zdezorientowani wykonawcy testamentu Pride, którzy zmarli w marcu tego roku. Zgodnie z teksańskim prawem chowanie osoby obok zwierzęcia, choć kultowego i ukochanego, jest nonsensem. Ale tutaj znowu zadziałał klasyczny system prawa amerykańskiego. Darcy Wells została skremowana, a Pride zachował na pamiątkę część końskiej nogi, którą profesjonaliści nazywają „babcią” (stawem goleni). To nie jest sprzeczne z prawem stanowym. Wyłącznie z „babką” Darcy-Wells Pride przeszła w inny świat i zgodnie z wolą została pochowana na rodzinnym cmentarzu – kilka kroków od jej grobu (terytorium prywatne). 

Jak zauważył obserwator z Uniwersytetu Wisconsin, Ahan Bjani, w XXI wieku ludzkość boryka się z rodzajem bałwochwalstwa zwierząt. „W mojej etnicznej ojczyźnie – (Indie) – krowy są świętymi zwierzętami. Nawet jeśli przypadkowo uderzysz przynajmniej jedną osobę samochodem, będziesz musiał nie tylko zapłacić wysokie grzywny, ale także udać się do świątyni i przeprosić za szkody wyrządzone krowie z Twojej winy. Tylko wtedy obrażone przez ciebie święte zwierzę zachowa o tobie dobrą pamięć”. 

Historia stała się znana światu, gdy pułkownik armii czynnej Pradh Baru, po śmierci ukochanego słonia (zwierzę zostało wysadzone w powietrze przez minę przeciwpiechotną i zastrzelone), zażądał od swoich strażników dosłownie: „Zniszcz mnie. Ale po prostu nie wiem o tym. Nie mogę bez niego żyć. Dobra historia dobrej przyjaźni. 

Ale to, co jest odwieczną tradycją w Indiach, nadal wygląda dość dziwnie w Europie. Rodzaj „bałwochwalstwa” w stosunku do zwierząt domowych – czy to dobrze? Z jednej strony jest to przejaw miłości i człowieczeństwa dla naszych mniejszych braci, z drugiej strony ta miłość i te siły można wydać na ożywienie zwierząt. Osoba, która kremuje swojego ukochanego konia, może bezpiecznie jeść mięso zwierząt domowych i nawet nie myśleć o tym, że one też mogą być czyjś faworytami i po prostu żywymi istotami, które również są zranione. A jakie jest Twoje zdanie w tej sprawie?

Dodaj komentarz